Stało się – PiS zaczął ujawniać kolejne pytania, jakie chce zadać Polakom w październikowym referendum. Przy okazji wyborów parlamentarnych mamy już wypowiedzieć się nie tylko w kwestii migrantów. Jarosław Kaczyński właśnie ujawnił, że na karcie pojawi się pytanie: „czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw”? A to dopiero początek.
Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?
Jeśli miałbym do czegoś porównać ostatnie miesiące w polskiej polityce, to nasuwa mi się typowo futbolowa retoryka. Oto PiS, pocąc się i męcząc, co kilka minut doprowadza piłkę pod swoje pole karne i ucieka, zostawiając Donaldowi Tuskowi pustą bramkę, do której z łatwością wbija kolejne gole. Tak było z komisją do spraw badania rosyjskich wpływów, tak było z 800+ czy tak było z referendum w sprawie migrantów (PO szybko wyciągnęła rządzącym, że Orlen sprowadza kilkanaście tysięcy osób do miasteczka budowlańców pod Płockiem). Najwidoczniej sztabowi Prawa i Sprawiedliwości podoba się taka forma kampanii, bo swoim najnowszym ruchem znowu zrobili to samo. Postanowili bowiem zadać pytanie, które tylko w najtęższych pisowskich głowach może brzmieć jak polityczne złoto.
https://twitter.com/pisorgpl/status/1689864319532486656?s=20
Oto bowiem partia, która chce namówić Polaków do wyrażenia zdania w temacie pozbywania się państwowych spółek, musi od razu mierzyć się z wciąż przecież bardzo świeża sprawą fuzji Lotos Orlen. Na skutek której setki stacji w Polsce zaczęły się przemieniać w stacje węgierskiego MOL-a. A Rafineria Gdańska w sporej części przeszła w ręce Saudyjczyków z Saudi Aramco. Przy tak spektakularnych transakcjach trudno się dziwić, że wyborcy zapominają o tym jak za rządów PO Polska pozbywała się udziałów w innych strategicznych spółkach, jak PKP Energetyka. Poza tym gdzie kolejowa firma od prądu, a gdzie stacje benzynowe, z których korzysta na co dzień niemal każdy. Marzenie Kaczyńskiego, by jego faworyt Daniel Obajtek kierował możliwie największą grupą kapitałową okazuje się dla niego wizerunkowo szalenie kosztowne. A politycznie również przeciwskuteczne.
Pierwsze pytanie jest tak głupie i wieloznaczne, że już z góry wiadomo, że to nie jest żadne referendum, tylko plebiscyt i desperacka próba utrzymania poparcia. Zlać kompletnie, niech zdechnie na śmietniku historii i nie psuje standardów demokracji.
— Patryk Wachowiec (@Patryk_1234567) August 11, 2023
Gorzej niż za Komorowskiego
Dodajmy, że samo sformułowanie pytania jest co najmniej niefortunne i wypaczające ideę referendum. Bo czym ma być określenie „wyprzedaż”? Logiczniej brzmiałoby zapytanie wprost Polaków o to, czy nie zgadzają się na jakiekolwiek zbywanie udziałów Skarbu Państwa w jego spółkach. Wyprzedaż tymczasem kojarzy się z okazyjnym, masowym wystawianiem czegoś na sprzedaż. Jak uregulować ustawowo tak wyrażoną przez Polaków opinię? Nie da się, bo i w samym referendum nie chodzi o nic więcej poza polityką. Jarosław Kaczyński zapowiada, że w ciągu kolejnych dni ujawni kolejne pytania (poza sprawą migrantów będą jeszcze dwa nowe tematy). Na razie jednak wygląda jakby szedł drogą Bronisława Komorowskiego i jego kuriozalnego, desperackiego referendum z 2015 roku. Śmiem jednak twierdzić, że prezes PiS rzuca wyzwanie byłemu prezydentowi i chce kluczową instytucję demokracji bezpośredniej ośmieszyć jeszcze bardziej.