Czy seks z robotem to zdrada? Oferujący usługi na Roksie twierdzą, że nie, a osoba, która skorzysta z ich najnowszego produktu, będzie miała czyste sumienie. Czy aby na pewno?
Cybernetyka sięgnęła naprawdę daleko i dotknęła – w pierwszej kolejności – usług seksualnych. Na Roksie, popularnej stronie dla osób szukających rozrywek o charakterze intymnym, pojawiła się nowa oferta: można uprawiać seks z robotem o nazwie Maya. Maya ma być w stu procentach bezpieczna oraz przypominać prawdziwą kobietę: jest ciepła, nawet umie rozmawiać, aczkolwiek głównie po angielsku i chińsku. Reklamują to jako bardzo czyste doświadczenie, ponieważ robot ma być dezynfekowany, pościel zmieniana, a łazienka utrzymana w standardzie najwyższej jakości. Maya ma zapewniać doznania tak samo, jak prawdziwa kobieta. Może nawet lepiej, bo przecież nie narzeka.
Co ciekawe, reklamujący uważają, że to nie zdrada.
Czy seks z robotem to zdrada?
Definicji zdrady mamy bardzo wiele, ale przed nami pojawia się bardzo trudny temat. Czy seks z robotem to zdrada? Teoretycznie „zdradą” nie jest masturbacja, chociaż telefoniczny czy internetowy seks mógłby być pod ten temat podciągnięty. Wszakże mąż czy żona zdradzają w ten sposób poniekąd emocjonalnie swojego współmałżonka. Niektórzy partnerzy czują się przez to gorsi, że w jakiś sposób nie udało im się zaspokoić swojego partnera. Kiedy w całej sytuacji pojawia się trzecia osoba, sytuacja się komplikuje. Co, jeśli trzecią osobą jest robot?
Reklamujący Mayę piszą tak:
Będziesz mieć czyste sumienie, bo to nie zdrada. Seks z maszyną, nawet jeśli jest wyposażona w sztuczną inteligencję, to moralnie tylko seks z maszyną.
Nie odpowiadają jednak na pytanie: dlaczego partner miałby szukać innych doznań poza swoją sypialnią? Odpowiedź może nasuwać się sama, jeśli zastanowimy się, jak potraktować zabawę wibratorem. Wszakże to również maszyna, a jednak mężczyźni nie są zachwyceni, gdy ich żony na własną rękę poszukują przyjemności.
Jeszcze chyba nie było sytuacji, w której sąd uznał za zdradę małżeńską seks z wibratorem, aczkolwiek nie wiadomo, jak podszedłby do Mayi. Można chyba jednak bezpiecznie założyć, że żadna żona czy dziewczyna nie dałaby się nabrać na „to tylko był robot”. Powoływanie się w tym wypadku na czyste sumienie jest bardzo niejednoznaczną sprawą. Wszakże Maya jest wyposażona w sztuczną inteligencję, co sprawia, że będzie przypominać kobietę niemal w stu procentach. A to oznacza, że uprawiającemu seks potrzebny jest nawet wirtualny bodziec i nie chodzi tu tylko o zaspokajanie własnych popędów. Zresztą, jeśli mężczyzna chce uprawiać seks z kimś (czymś?) innym niż jego żona, to czy ma czyste sumienie tak w ogóle? A może faktycznie powinniśmy dojść do wniosku, że seks z rzeczą zwyczajnie się nie liczy, zaś w społeczeństwie przyszłości seks z androidami będzie czymś zupełnie normalnym?