Chłopcy muszą być silni, sprytni i posiadać intelekt. Dziewczynka, która wypowiada te słowa, dodaje, że nie wie czym w zasadzie intelekt jest. Takie podręczniki dopuszczono do użytku w drugiej klasie szkoły podstawowej.
Jeszcze nie opadł dobrze kurz po tym, jak pojawił się poradnik dla osób molestowanych (na szczęście rozdawany tylko przez jedną organizację), a już mamy kolejny wykwit intelektualny. Tym razem dosłownie. Na Facebooku pojawił się bowiem fragment treści z podręcznika dla drugiej klasy szkoły podstawowej. Dziewczynka opisuje tam swojego brata, który – jej zdaniem – jest brzydki. Tata ją jednak uspokaja, mówiąc, że chłopcom nie jest potrzebna uroda, a siła, spryt oraz intelekt. Dziecko z rozbrajającą szczerością konkluduje, że nie wie, czym intelekt jest. Jak widać, ojciec zapomniał jej wspomnieć, że dziewczynkom te przymioty również by się przydały. Ba, całość może sugerować, że potrzebują one urody, skoro chłopcom nie jest ona potrzebna.
Dziewczynki a chłopcy w szkole
W tym momencie zgasła we mnie jakakolwiek wiara w ludzkość. Wszystko to pochodzi z podręcznika Joanny Białobrzeskiej „Ja, ty – my. Ala i Adam na tropach zaginionego skarbu. Podręcznik”. Dopuszczonego do użytku w szkole. W ten sposób będzie się starało najwyraźniej przekonać dziewczynki, że intelekt nie jest im potrzebny, to domena chłopców. Poważnie. W wieku ośmiu lat dziecko może faktycznie nie rozumieć pewnych słów, ale przekazywanie ich w taki sposób zakrawa na jakąś obłędną próbę wciskania ludzi w ustalone role. Dziewczynka ma ładnie wyglądać i się uśmiechać, chłopiec z kolei powinien być silny, sprytny i inteligentny.
Zresztą, dla chłopców to też jest bardzo paskudny fragment. A co, jeśli chłopak nie jest silny? Albo, jeśli nie jest przesadnie sprytny? Czy wymuszamy na dzieciach bycie kimś, kim nie chcą zostać? Czy tak trudno było napisać „tata powiedział, że nieważne jak wyglądamy, ważne, żebyśmy byli dobrymi ludźmi”? „Tata powiedział, że uroda się nie liczy, najważniejsze jest, byśmy byli zawsze w porządku wobec innych”? „Tata powiedział, że wygląd nie ma znaczenia, najważniejszy jest szacunek dla ludzi”? Nie wątpię, że to w wielu punktach wartościowy podręcznik, ale tutaj to jazda bez trzymanki.
Zdziwienia nie ma, ale nadal jest przykro
Walka z „ideologią gender” posuwa się do tego stopnia, że normą są już najwyraźniej podręczniki, w których usiłuje się wepchnąć dziecko w ustaloną od początku rolę. Wiadomo: różowe sukienki, niebieskie spodnie. Nie dziwię się, że coś takiego pojawia się w polskiej szkole teraz, smuci mnie jedynie, że ktoś treść tych podręczników będzie wbijał dziewczynkom i chłopcom do głowy. Na ich szkodę. Szkoda, że w taki sposób uczy się dzieci wartości, które powinny mieć w głowie.
Zdanie odrębne redaktora naczelnego
Jakub Kralka: ja powyższy obrazek odbieram w zdecydowanie inny sposób od Emilii. Moim zdaniem podręcznik nie sugeruje, że dziewczynki nie są inteligentne lub inteligencja nie jest im potrzebna. Być może niefortunnie (ale bardziej niefortunne są czasy, w których każde zdanie trzeba ważyć pięć razy), ale w humorystyczny sposób miało pokazać, że mała dziewczynka po prostu nie zna trudnego słowa. Jej nieznajomość słowa „intelekt” nie wynika ponadto z różnicy płci pomiędzy nią, a jej ojcem, a raczej z różnicy wieku. Siła, spryt to określenia znane dzieciom. Słowo „intelekt” już niekoniecznie. W mojej ocenie doszukiwanie się seksizmu w tej sytuacji zakrawa trochę na absurd rodem ze skarg na reklamę PKP, w której rzekomo „mężczyźni są głupi od kobiet”.