Gejowska impreza w Brukseli, a wśród jej uczestników… hiperkonserwatywny polityk węgierskiego Fideszu. Obyczajowy skandal już budzi ogromne emocje również w Polsce, bo w naszym kraju prawicowi politycy – podobnie jak u „bratanków” – podgrzewają atmosferę niechęci wobec ludzi LGBT. Jak widać czasem bardzo instrumentalnie i cynicznie, samemu będąc osobami nieheteronormatywnymi.
Gejowska impreza w Brukseli
Ta historia wydarzyła się w miniony piątek. Jak pisze dziennik Het Nieuwsblad, cytowany na portalu RMF24.pl, w piwnicy gejowskiego baru La Detour zgromadziło się ponad 20 osób. W zdecydowanej większości mężczyzn. Zawiadomieni o tym nielegalnym (bo pandemia koronawirusa) spotkaniu towarzyskim policjanci po wejściu na miejsce zorientowali się, że nie było to zwykłe spędzanie czasu przy drinku. Była to bowiem gejowska orgia, w której jedne ze skrzypiec grał, jak się później okazało, europoseł węgierskiego Fideszu József Szájer. Polityk próbował co prawda uciec przez okno, ale mu się to nie udało. I skończył, podobnie jak jego współtowarzysze, z mandatem za łamanie obostrzeń epidemicznych. Bo – o zgrozo – zgromadzeni w klubie panowie nie mieli na sobie ani maseczek, ani przyłbic! Wyobrażacie sobie?
József Szájer niedługo po tym zdarzeniu, nie podając powodu, zrezygnował z zasiadania w Parlamencie Europejskim i odszedł z rządzącej Węgrami partii Victora Orbana. Dopiero dziś okazało się, że decyzja ta miała związek z najazdem policji na gejowski bar w Brukseli. W tle pojawiają się jeszcze oskarżenia o zażywanie przez konserwatywnego europosła narkotyków, choć on sam tego akurat się wypiera. Nie wypiera się za to czynnego udziału w opisanym przez brukselskie gazety spotkaniu. No i najważniejsze – polityk przeprosił. Za… złamanie przepisów o zakazie zgromadzeń.
Emocje również nad Wisłą
Kto wie czy w Polsce ta historia nie wzbudziła nawet więcej emocji niż na Węgrzech. Po pierwsze dlatego, że w kraju rządzonym przez Victora Orbana nie ma już prawie wolnych mediów. Dlatego do wielu osób ta informacja nie ma tam nawet jak dotrzeć. Po drugie – w naszym rozemocjonowanym życiu politycznym wieść o znanym z homofobicznych wypowiedzi polityku przyłapanym na kontaktach z przedstawicielami tej samej płci musi wywołać reakcję. Wszyscy przecież żyjemy na co dzień z wszechobecną nagonką na osoby LGBT urządzaną przez polityków tak lubiącej węgierski Fidesz Zjednoczonej Prawicy. Po trzecie wreszcie – Węgrzy są partnerami polskiego rządu w sporze z Unią Europejską. Wspólnie nasi politycy walczą o weto w sprawie praworządności. A liberalna część polskiego społeczeństwa weta nie chce, więc ta historia dzięki niej jeszcze trochę nad Wisłą pożyje.
A jako puentę chciałbym przytoczyć fakt, który pojawia się w coraz większej liczbie publikacji na ten temat. Otóż deputowany József Szájer miał czynny udział w tworzeniu nowelizacji węgierskiej konstytucji niecałą dekadę temu. Lobbował on za tym, żeby wpisać do niej zapis o… ochronie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Po czym wylobbował i uciekł do Brukseli. Gdzie do ostatniego piątku mógł robić co tylko dusza zapragnie. A właściwie to teraz będzie mógł to robić nadal, tylko nie będzie musiał już się z tym chować.