Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Miliczu ma niemały problem. Jej przewodniczący został złapany na jeździe pod wpływem alkoholu, a sama sytuacja w zasadzie więcej mówi o naszej mentalności i sensowności utrzymywania podobnych instytucji.
Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Miliczu
Przewodniczący komisji rozwiązywania problemów alkoholowych został złapany na jeździe po pijaku. Polska w pigułce, czy jednostkowy przypadek, który nie powinien rzutować na ogół instytucji, zwalczających skutki nieodpowiedniego spożywania alkoholu?
Jak donosi TVN24, przewodniczący gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych w Miliczu (woj. dolnośląskie) został zatrzymany przez policję. Funkcjonariusze, którzy zatrzymali jego pojazd, wykryli, że miał on ponad promil alkoholu w organizmie.
Po ujawnieniu przestępstwa mężczyzna poinformował za pośrednictwem portalu społecznościowego oświadczenie z przeprosinami, a także z informacją o jego rezygnacji ze wszystkich funkcji publicznych.
Pełen żalu, a przede wszystkim wstydu informuję, że wczoraj w Żmigrodzie odebrano mi prawo jazdy za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości. Rezygnuję ze wszystkich funkcji publicznych i oddaję się do dyspozycji Burmistrza Gminy Milicz. Żadnym usprawiedliwieniem nie jest dla mnie fakt, że alkohol spożywałem dzień wcześniej i że nie miałem poczucia nietrzeźwości. Żałuję, wstydzę się; zawiodłem wielu ludzi, którzy mi ufali.
Czy były przewodniczący komisji ma za co przepraszać?
Przebieg zdarzenia
Ponadto podkom. Piotr Dwojak — oficer prasowy policji w Trzebnicy — potwierdził, że zdarzenie miało miejsce, a także poinformował o jego przebiegu. Podczas rutynowej kontroli przeprowadzono badanie trzeźwości, którego efektem było wykazanie, iż kierowca ma ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyźnie zatrzymano prawo jazdy, a za popełnione przestępstwo odpowie on przed sądem.
Poproszony przez TVN24 o komentarz w sprawie sekretarz gminy Milicz, Dariusz Moczulski, tak odniósł się do sprawy:
Jest nam znana ta sytuacja. Pracownik jest nieobecny w pracy. Złożył oświadczenie, że rezygnuje z pełnienia funkcji i oddaje się do dyspozycji burmistrza. Czekamy na informacje od służb prowadzących to postępowanie. Po ich otrzymaniu podejmiemy dalsze decyzje. Do zdarzenia doszło w niedzielę, poza godzinami pracy. Taka postawa na pewno zasługuje na potępienie
Takie zdarzenie niestety w pewien sposób ukazuje polską mentalność, a także działalność instytucji, zajmujących się przeciwdziałaniem alkoholizmu i negatywnych skutków spożywania tegoż narkotyku.
„On nie jest alkoholikiem — on po prostu lubi wypić!”
Podejście do alkoholu jest w Polsce ambiwalentne. Wiemy (ale nie chcemy przyjąć tego faktu do wiadomości), że alkohol należy do grupy narkotyków, a ściślej — depresantów, ma działanie psychoaktywne, silnie oddziaływuje na układ nerwowy, no a sam etanol jest trucizną dla niemalże każdego organizmu.
W grupie mniej szkodliwych (jeżeli można tak rzecz ująć) narkotyków, znajdują się takie substancje, jak marihuana, LSD, czy ecstasy, które wskazywane są w polskim społeczeństwie jako pożywka dla najgorszych degeneratów, podczas gdy z alkoholem obchodzimy się nad wyraz ostrożnie, bo przecież to tradycja, a rozsądna ilość nie zaszkodzi — otóż każda w jakiś sposób szkodzi.
W jednym ze wpisów wysnułem — nieco żartobliwą — tezę, że Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych powinna rozwiązać samą siebie, bo spożycie alkoholu w Polsce sukcesywnie rośnie, a nawet przebiliśmy naszych rodziców i dziadków, bo nawet w PRL-u pito mniej. Gminne komisje mają oczywiście inne zadania, wykonują solidną pracę u podstaw, ale jest to walka z wiatrakami.
Dopóki rządzący nie wymuszą na społeczeństwie zmiany światopoglądu poprzez odpowiednie regulacje prawne, ograniczające dostępność (nie podnoszące ceny) alkoholu, dopóty będzie on spożywany coraz częściej, bez jakiejkolwiek kontroli, z całym „dobrodziejstwem” skutków jego używania.
Nie ma dnia, żebym w osiedlowym sklepie nie widział gości kupujących tzw. małpki, czasami z rana, czasami po pracy na relaks (?) Nie żadni żule, normalni faceci 30-40 lat. Quod vadimus?
Pewnie po prostu kręcimy się w kółko.
Mimo wszystko szacun za reakcję. Osły i inne celebryty powinny się uczyć.
Szacunek za godną rezygnację ze stanowiska, ale promil w wydychanym powietrzu i „alkohol spożywał dzień wcześniej i nie miał uczucia nietrzeźwości”? ktoś w takie bajeczki uwierzy? :D
To jest rzeczywisty, dramatyczny wręcz problem, tak pośród kobiet jak i mężczyzn. I to dobrze pokazuje, bez jakiejkolwiek próby przesunięcia dyskusji na tory „a u was biją murzynów”, że warto się przyjrzeć tematowi jak kobiety leją i „skaczą z łapami” do mężczyzn, z całym dobrodziejstwem inwentarza, będącego „na fazie” nie zawsze anielskiego charakteru. Słowa Pani Barbary Nowackiej „nie mów nikomu co się dzieje w domu” mogą mieć więc także inne ponure oblicze.
Dokładnie tak jak piszą przedmówcy, kuzynka mojej żony pracuje w spożywczym i mówi, że to się w głowie nie mieści jak ludzie „łoją” Małpki itp., w tym szczególnie tacy których by się o to w ogóle nie podejrzewało. Druga koleżanka w innym spożywczym mówi, dodając do opisywanego „pakietu” także energetyki , że ludzie piją dokładnie proporcjonalnie do tego to na jaką półkę cenową ich stać.
Bardzo ciekawy aspekt jaki poruszył i świetnie ujął autor to „mniej szkodliwe” narkotyki. Nie mi oceniać ile prawdy jest w filmowej „Chyłce” i prawniku wciągającym kreskę, niemniej jednak, nie usprawiedliwiając niczego, bo jestem zdeklarowanym przeciwnikiem narkotyków, są i bardzo ciekawe przypadki jak ten genialnego Paula Erdosa, który bez ogródek mówił, że bez amfetaminy widzi tylko pustą kartkę a po amfetaminie jego głowa jest pełna pomysłów. I także pewnie i tu jest „dopalanie” proporcjonalne jakościowo do grubości portfela, ale niezależne od społecznego statusu.
Ale to komisja rozwiązywania problemów, może tutaj jeszcze problem nie został rozwiązany?