Oddając ukochanego czworonoga na jakiś czas do hotelu dla zwierząt, obdarzamy właścicieli tego przybytku niesłychanym zaufaniem. O tym, że tragedia może przytrafić się w każdej chwili, przekonała się pani Kamila, która dostała wiadomość, że jej pies zmarł w trakcie pobytu w jednym z krakowskich hoteli. Okoliczności zdarzenia były dość mgliste, a wszystko „skomplikował” fakt, że pies po kilku dniach powrócił do domu.
W powyższym opisie zdarzenia niestety nie ma żadnego błędu, a taka sytuacja, zdaniem właścicielki psa, faktycznie miała miejsce. Z powodzeniem mogłaby posłużyć za gotowy scenariusz skeczu Monty Pythona. Pani Kamila, udając się na pilny zagraniczny wyjazd, zdecydowała się wysłać swoje dwa psy do jednego z hoteli dla zwierząt w okolicy. Wcześniej korzystała z jego usług, więc można mówić o pewnym zaufaniu do właścicieli. Każdy właściciel zwierzęcia przyzna, że nawet niezbyt długa rozłąka z pupilem, a na dodatek oddanie go pod opiekę obcych ludzi zawsze budzi pewien niepokój. Spokój kobiety przerwała tragiczna wiadomość.
Dobry wieczór. Mam bardzo złą wiadomość. Pani pies wczoraj w nocy umarł. Wszystko wskazuje, że mógł mieć wadę serca, zrobiło się ciepło, i wtedy wady serca wychodzą.
Dalej były zapewnienia, że nic tego nie zapowiadało, a sam pies był karmiony gotowaną karmą. Z pewnością nie sposób oddać uczuć, które towarzyszyły właścicielce. Dowiedziała się, że prawdopodobną przyczyną miała być wada serca, która ujawniła się wraz ze wzrostem temperatury. Po konsultacji z weterynarzem, który na miejscu miał potwierdzić śmierć zwierzęcia, zwłoki miały zostać zakopane w ogródku na terenie hotelu.
Hotel dla psów – śmierć zwierzęcia podczas pobytu
Będąc za granicą, kobieta upoważniła swoją matkę do wyjaśnienia całej tej sytuacji. Ta telefonicznie dowiedziała się tym razem, że śmierć zwierzaka owszem, była konsultowana z weterynarzem, lecz jedynie telefonicznie. Sprawa wyglądała coraz dziwniej, więc kobieta udała się do hotelu i zażądała wydania zwłok, aby we własnym zakresie przeprowadzić sekcję zwłok. Od właścicielki hotelu dowiedziała się wyłącznie tego, że nie wiadomo, gdzie pies został pochowany. Jednocześnie zwrócono jej drugiego psa, a na miejsce wezwano policję ze względu na co najmniej dziwne w tej sytuacji zachowanie właścicielki hotelu.
Właścicielka Ciapki i Dafika opisała całą sytuację na jednej z lokalnych grup miłośników czworonogów. Jakże wielkie musiało być jej zdziwienie, kiedy odezwała się do niej kobieta z przedziwną informacją. Kilka dni przed wiadomością o śmierci psa w hotelu, ta kobieta umieściła na swoim profilu informację o tym, że około 5 km od hotelu znalazła psa rasy chihuahua, który opisem odpowiadał wyglądowi psa, który miał być pochowany na terenie hotelu. Szybko sprawdzono chip zwierzaka i wszystko stało się jasne. Pies, który miał być pochowany w hotelowym ogrodzie, odnalazł się cały i zdrowy.
Dla pogubionych w opisie całej sytuacji warto przypomnieć chronologię zdarzeń. Pies do hotelu trafił 24 czerwca. 2 lipca kobieta, która odnalazła psa, informuje o tym na swoim profilu. Właścicielka psa otrzymała wiadomość o śmierci zwierzaka 6 lipca o 22 wieczorem. Według informacji przekazanych przez hotel pies miał umrzeć niemal dwa dni wcześniej, tj. o poranku 5 lipca. Gdy właścicielka hotelu dowiedziała się o odnalezieniu psa, zobowiązała się zwrócić pieniądze za wszystkie niewykorzystane doby przez zwierzaka.
Lokalna społeczność była oczywiście zbulwersowana taką sytuacją. Właścicielka hotelu odniosła się do powyższego posta pani Kamili twierdząc, że ona sama o śmierci psa dowiedziała się od jednej ze swoich pracownic. Sam pies miał być również pochowany nie w ogrodzie hotelowym, a na prywatnej posesji pracownicy. Zdaniem pani Kamili, wyjaśnienia zupełnie nie trzymały się kupy ani nie korespondowały z wcześniejszymi wiadomościami i rozmowami. Ostatecznie fanpejdż hotelu został usunięty, a obie kobiety zapowiadają podjęcie kroków prawnych. Jedna najprawdopodobniej będzie dochodziła zadośćuczynienia za „śmierć” psa i niewątpliwe negatywne przeżycia z tym związane. Druga natomiast twierdzi, że cała ta sytuacja to absurdalne oszczerstwa.