Janusze złodziejstwa. Chcieli ukraść mnóstwo gier, a w rzeczywistości wynieśli tylko puste opakowania

Na wesoło Dołącz do dyskusji (228)
Janusze złodziejstwa. Chcieli ukraść mnóstwo gier, a w rzeczywistości wynieśli tylko puste opakowania

O ile – jako społeczeństwo – zdążyliśmy przyzwyczaić się do Januszy biznesu, o tyle Janusze złodziejstwa zdarzają się nieco rzadziej. Ale jak już się zdarzają, to trudno nie powstrzymać uśmiechu. Tym razem geniusze zła ukradli zamiast gier…puste opakowania.

Janusze złodziejstwa, czyli gang Olsena w akcji

8 grudnia w jednej z lubińskich galerii handlowych miał miejsce – bez wątpienia – skok stulecia. Dwóch mężczyzn postanowiło ukraść z jednego ze sklepów gry komputerowe. Przedmiot ich pożądania znajdował się na stoisku chronionym pleksą. Na początku nie bardzo sobie radzili, ale w końcu udało im się odgiąć pleksę. Jeden z mężczyzn przytrzymywał plastikową przeszkodę, by drugi mógł w tym czasie sięgnąć po łup. Okazało się jednak, że pleksa to nie jedyny problem złodziei, ponieważ nie mieli oni nawet jak zapakować łupu. Co więc zrobili? Najpierw wzięli kilkanaście gier (jak im się wtedy wydawało), a potem wrócili po następne.

„Oni w ogóle nie byli przygotowani do kradzieży”

W rozmowie z reporterami TVN24 właściciel sklepu, Jacek Świtała, nie zostawił na złodziejach suchej nitki. Stwierdził, że byli kompletnie nieprzygotowani do kradzieży. Jakby tego było mało, złodzieje nawet nie zorientowali się, że z ich łupem było…coś nie tak. Jeden ze świadków całego zdarzenia twierdził nawet, że porzucili oni zrabowane rzeczy w krzakach przed galerią i wrócili po nie rano następnego dnia.

Właściciel sklepu zgłosił wprawdzie sprawę na policję, ale postanowił też zlitować się nad rabusiami. Widocznie uznał, że Janusze złodziejstwa mają już wystarczającą nauczkę. Na Facebooku opublikował post, w którym wezwał mężczyzn do oddania pudełek po grach. Obiecał, że jeśli złodzieje przyniosą ukradzione pudełka, to całą sprawę puści w niepamięć. Jak się okazało, informacja do mężczyzn dotarła. Nie pofatygowali się jednak do sklepu osobiście, tylko wysłali kolegę, który przyniósł zaledwie kilkanaście z 57 ukradzionych pudełek. Na stoisku z grami znajdowały się bowiem same opakowania, a obsługa sklepu znacznie wcześniej przeniosła płyty w bezpieczne miejsce. Na razie nie wiadomo, jak ostatecznie potoczą się losy kolejnego gangu Olsena (inny chciał kupić tablet w cenie bananów).