Jest euforia, a może być płacz. Ostrzegała KNF. To wysoce spekulacyjne aktywo – mówił amerykański nadzorca. Tykająca bomba wybuchła. Ale bank Pekao, w ciekawej analizie, mówi że kryptowaluty nie muszą źle skończyć.
Kryptowaluty nie muszą źle skończyć
Zbankrutowała jedna z trzech największych giełd kryptowlaut, FTX. W komentarzach pojawiła się opinia, że ten upadek dla rynku kryptowalut jest tym, czym był upadek banku Lehman Brothers dla branży finansowej. Przypomnę, że od jego upadku rozpoczął się w 2008 roku światowy kryzys finansowy. Krach giełdy FTX, z siedzibą na Bahamach, spowodował przepowiadany przez nasz KNF płacz u ponad miliona inwestorów. Szacunki rozmiaru ich strat są bardzo rozbieżne. Od 1 mld USD, po wielokrotność tej kwoty. Szanse na odzyskanie tych pieniędzy znikome.
„Stało się tak dlatego, że giełdy kryptowalutowe różnią się od zwykłych giełd tym, że przyjmują depozyty od klientów, w których imieniu realizują transakcje. Pełnią więc rolę domów maklerskich. Ponieważ nie mają gwarancji depozytów, to bankructwo FTX pociągnęło za sobą utratę środków przez jej klientów” wyjaśnia Departament Analiz Makroekonomicznych banku Pekao.
Piekło jednak jest
Brak gwarancji i brak nadzoru sprawia, że na rynkiem kryptowalut rządzi hasło „hulaj dusza, piekła nie ma”. A przynajmniej rządziło, bo teraz właśnie nieszczęśni inwestorzy trafili do piekła. Zaprowadził ich tam założyciel FTX, Sam Bankman-Fried. Sam, przed 30. dorobił się na kryptowalutach wielkiego majątku. Wycenianego na 26 mld USD. Król kryptowalut budował wizerunek filantropa, który dzieli się pieniędzmi z potrzebującymi. Teraz okazało się, że z pieniędzy swoich klientów finansował własne inwestycje w kryptowaluty, oczywiście. To one stały się przyczyną upadku FTX.
I pomyśleć, że twórca czy twórcy, bo nie ma tu jasności, bitcoina, który dał początek rozwojowi kryptowalut, wymyślili go jako alternatywę dla tradycyjnego pieniądza, która miała być odporna na inflację i oszustwa. Co do oszustw, to już dawno okazało się to naiwnością. Stąd ostrzeżenia nadzorców rynku przed inwestowaniem w krytowaluty. Na dodatek ich produkcja nie jest ekologiczna. Zużycie energii przez kryptowaluty zniechęciło do nich Elona Muska. A wojna w Ukrainie i wywołany nią kryzys przetestowały ich odporność na inflację.
Inflacja groźna dla każdego
„Szybko okazało się, że ani bitcoin, ani inne kryptowaluty przed inflacją nie zabezpieczają. Ich wartość jest zbyt zmienna i nieskorelowana z inflacją. Dobrze widać to teraz, gdy dolar i inne tradycyjne waluty tracą siłę nabywczą w tempie niespotykanym od 40 lat, ale kryptowaluty i złoto tracą wartość jeszcze szybciej. Lepszą inwestycją okazało się kupno akcji na amerykańskiej giełdzie” piszą eksperci banku Pekao, ale równocześnie biorą trochę kryptowaluty w obronę. Bo faktem jest, że gdyby nie chciwość i nieuczciwość ludzi, którzy na tym rynku działali czy też nadal działają, reputacja kryptowalut nie musiałaby być zrujnowana. Nie dyskwalifikuje ich też brak odporności na inflację. Taki zarzut można postawić wielu instrumentom, z lokatami na czele.
„To, że kryptowaluty nie chronią przed inflacją, nie znaczy, że są zawsze złą inwestycją ani że nie mają innych zalet. Technologia, która za nimi stoi, tzw. blockchain ma potencjalnie wiele użytecznych zastosowań. Firmy, które starają się je rozwijać i monetyzować zwykle wabią swoich inwestorów obietnicą budowy alternatywnego systemu finansowego, który kiedyś zyska powszechną akceptację i stanie się niezwykle dochodowy. Nie możemy wykluczyć, że tak się kiedyś faktycznie stanie, ale nawet jeśli, to trzeba na to czekać jeszcze wiele lat. W międzyczasie większość firm z branży kryptowalut będzie przynosić straty. Część dlatego, że jest zwykłym oszustwem, jak FTX lub schematem Ponziego, a część dlatego, że dopiero buduje odpowiednią skalę i model biznesowy” czytamy w komentarzu Departamentu Analiz Makroekonomicznych banku Pekao.
To jeszcze nie koniec
Na koniec swojej analizy eksperci dzielą się ciekawym spostrzeżeniem. Zwracają uwagę, że historia kryptowalut podąża tymi samymi koleinami, co kiedyś tradycyjne waluty. Dla każdej waluty czy to właśnie tradycyjnej, czy wirtualnej bardzo ważne jest zaufanie. Wzajemne użytkowników do siebie i do emitenta. Żeby je zapewnić powołano banki centralne i instytucje nadzorujące rynek. Dzięki temu sytuacji kryzysowych jest mniej, choć nie dało się ich wyeliminować. To co z jednej strony może wydawać się zaletą rynku kryptowalut czyli większa anonimowość i brak regulacji, stało się jego wadą. Bankructwo FTX to nie jest ostatni rozdział w historii kryptowalut. W kolejnych najpewniej pojawi się nadzór i regulacje. Skończy się wolnoamerykanka. Póki co, pamiętajcie co mówią nadzorcy: pieniądze zainwestowane w kryptowaluty można stracić.