Rząd zapłaci za powikłania poszczepienne. I to najlepsze co teraz rządzący mogli zrobić.
W końcu polscy politycy przejrzeli na oczy i dostrzegli, że nie wolno jednocześnie mówić, iż szczepionki są w stu procentach bezpieczne oraz że nie ma powodu, aby Skarb Państwa płacił za smutne przypadki, w których ktoś po szczepieniu ucierpiał.
Ludzie umrą po szczepionkach. Ale niewielu. Lepiej o tym wiedzieć z góry, niż potem straszyć frazesami
Ludzie obawiający się przyjęcia szczepionki na koronawirusa dzielą się na trzy grupy. Pierwsza to ci, którzy uważają, że Amerykanie, Niemcy i Żydzi chcą nam wstrzykiwać jakieś świństwo (swoją drogą, do czego to doszło, by Niemcy wspólnie z Żydami chcieli eksterminować Polaków). Druga grupa to ludzie bez wyrobionego zdania – nie sposób ich zaliczyć do ruchu antyszczepionkowego, ale obawiają się nieznanego i potrzebują klarownego wyjaśnienia, że przyjęcie szczepionki na koronawirusa będzie lepsze od nieprzyjęcia. Trzecia – i nie ukrywam, że do niej się zaliczam – to ludzie, którzy znacznie mniej obawiają się samej szczepionki niżeli zdolności organizacyjnych polskiego państwa.
Czy Polska w ogóle umie przechowywać szczepionki?
Mówiąc wprost, jeśli jeszcze dwa lata temu w większości przychodni w Polsce szczepionki przechowywano w lodówkach marki „Mińsk”, w których przy jednej ściance temperatura wynosiła 2 stopnie Celsjusza, a przy drugiej ściance -12 stopni Celsjusza, to można mieć obawy o to, czy cała kampania szczepień przebiegnie bez problemów i uda osiągnąć się cel makro w postaci zaszczepienia ok. 70 proc. ludzi, co z kolei powinno pomóc w stłamszeniu wirusa SARS-CoV-2.
Wczoraj jednak rządzący pozytywnie mnie zaskoczyli. Ba, mam nadzieję, że pozytywnie zaskoczyli wiele osób, które zaliczyłem do drugiej grupy.
Oto bowiem władza zapowiedziała stworzenie funduszu kompensacyjnego, z którego będą pokrywane szkody wynikające z niepożądanych odczynów poszczepiennych. Uważam, że najlepszy czas na stworzenie takiego funduszu był kilka lat temu, ale – jak mawiają ludzie wbiegający na peron za odjeżdżającym pociągiem – lepiej późno niż wcale.
Niepożądane odczyny poszczepienne bowiem – czy tego najzagorzalsi zwolennicy szczepionek chcą, czy nie – naprawdę występują. Jak często? Dobrze wyjaśnił to wczoraj zespół ds. COVID-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk.
„Ryzyko wystąpienia zagrażającej życiu reakcji poszczepiennej (anafilaktycznej), wynosi ok. 1,3 na 1.000.000 podań. Jednak nawet w przypadku wystąpienia takiej reakcji osoba szczepiona od razu otrzymuje skuteczną pomoc medyczną w punkcie szczepień, odpowiednio przygotowanym i wyposażonym do tego, aby taką pomoc świadczyć. Inne reakcje poszczepienne (odczyny) klasyfikowane jako ciężkie występują sporadycznie (w Polsce rzadziej niż 1/40 000), a łagodne odczyny poszczepienne (w Polsce rzadziej niż 1/100) ustępują zwykle samoistnie. Zgony po szczepieniach w praktyce nie występują. Jak wynika z dostępnych dotąd danych, podobnego profilu bezpieczeństwa spodziewamy się również po szczepionce przeciwko COVID-19” – wskazano w stanowisku zespołu.
Co to oznacza? Ano tyle, że jeśli zaszczepiłoby się 15 mln Polaków, to u kilkunastu z nich pojawi się ryzyko wystąpienia zagrażającej życiu reakcji poszczepiennej. Ot, statystyka.
Rząd zapłaci za skutki szczepień
Sęk w tym, że dziś za kłopoty tych pojedynczych nieszczęśliwców nikt nie chce odpowiadać. Producenci szczepionek mówią, że nie ma powodu, aby oni płacili jakiekolwiek odszkodowania lub zadośćuczynienia, bo przecież jasno wskazują w dokumentach dołączonych do produktów leczniczych, że takie ryzyko istnieje. Nie ma powodu, aby płaciły punkty szczepień bądź lekarze, bo wystąpienie niepożądanej reakcji poszczepiennej nie jest co do zasady związane z niewłaściwym podaniem szczepionki. Płacenia do tej pory unikał wreszcie też Skarb Państwa. I to się właśnie – jak rozumiem zapowiedź stworzenia funduszu kompensacyjnego – zmienia.
Nie znamy jeszcze kształtu projektowanych przepisów, ale wyobrażam sobie to w ten sposób, że obywatel, u którego wystąpiły ciężkie reakcje poszczepienne, będzie mógł otrzymać odszkodowanie z funduszu, o ile żądana przez niego kwota nie przekroczy pewnego progu. Jeżeli obywatel będzie chciał więcej, to będzie miał otwartą drogę sądową i będzie mógł dochodzić do Skarbu Państwa znacznie większej kwoty.
Kilka tygodni temu, gdy rozmawiałem z jednym z członków rządu, powiedział mi, że stworzenie funduszu kompensacyjnego tuż przed szczepieniami na koronawirusa mogłoby zostać odebrane negatywnie. Ludzie bowiem mogliby uznać, że szczepionka jest niebezpieczna, skoro rząd chce wypłacać odszkodowania. Tymczasem – moim zdaniem – jest wręcz przeciwnie. Deklaracja utworzenia funduszu to jasny sygnał, że podawane preparaty są bezpieczne i rządzący nie obawiają się, iż lada moment będą musieli wypłacać miliardy zł odszkodowań.