Kredytobiorcy złotowi biorą przykład z frankowiczów. Idą do sądu

Finanse Państwo Prawo Dołącz do dyskusji (53)
Kredytobiorcy złotowi biorą przykład z frankowiczów. Idą do sądu

Zbigniew Jagiełło, były prezes banku PKO BP przed odejściem ze stanowiska ostrzegał rok temu, że może być problem z kredytami hipotecznymi w złotych. Wezwał wtedy Komitet Stabilności Finansowej NBP do przejrzenia umów i sprawdzenia ewentualnych zagrożeń. Dziś, niestety, trzeba przyznać, że obawy byłego prezesa największego polskiego banku były uzasadnione. Do sądów trafiły pierwsze pozwy złotówkowiczów.

Pierwsze pozwy złotówkowiczów

Rok temu banki pożyczały pieniądze bardzo tanio. Ludzie kupowali mieszkania na potęgę. Ich ceny rosły. Chyba można powiedzieć, że wszyscy byli zadowoleni. Banki, deweloperzy i klienci. Alarm odchodzącego prezesa, czy złotówkowowicze to nowi frankowicze, nie popsuł tego sielankowego obrazu. Jego niepokój wzbudził przebieg sądowych spraw frankowych. Sądy, które orzekają w tych sprawach, kwestionują sposób ustalania kursu waluty. Dlatego, zdaniem Zbigniewa Jagiełły,  należało się zastanowić czy za kilka lat nie zaczną kwestionować sposobu ustalania oprocentowania dla kredytów złotowych. I czy tu nie pojawi się zarzut, ze „banki nie informowały klientów o ryzyku stopy procentowej”.

Nie trzeba było czekać kilku lat. Inflacja, gwałtowny skok oprocentowania kredytów złotowych, sprawił, że temat stał się aktualny już teraz. Kancelarie, które dotąd specjalizowały się w obsłudze frankowiczów składają pierwsze pozwy w imieniu złotówkowiczów.

„Pozwy opierają się na tym, że umowy kredytów złotówkowych, w których wysokość raty odsetkowej uzależniona jest od stopy referencyjnej WIBOR, w wielu wypadkach są nieważne (wtedy następuje zwrot tego, co strony sobie świadczyły) lub przynajmniej bezskuteczne, co do sposobu ustalania oprocentowania kredytu. W tym wypadku, bank nie będzie mógł doliczać do raty wskaźnika WIBOR i winien zwrócić nadpłaty” wyjaśnia „Rzeczpospolitej” Radosław Górski, radca prawny.

Wiedzieli czy nie wiedzieli

Generalnie zastrzeżenia dotyczą WIBOR-u, którego sposób kształtowania nie jest dość jasny. Prawnicy będą się starali udowodnić w sądzie, ze ich klienci nie zostali ostrzeżeni przez banki o ryzyku zmiennej stopy procentowej. Banki będą się starały wykazać, że prawidłowo poinformowały klientów o tym ryzyku i przedstawiły symulacje, o ile wzrośnie rata, gdy stopy pójdą w górę. Sądy oceniając zapisy umowy, pod kątem występowania w nich klauzul niedozwolonych nie będą się kierowały aktualną wysokością stóp.

Fakt, że rząd pracuje nad ustanowieniem innego niż WIBOR wskaźnika, który byłby podstawą do wyliczania oprocentowania kredytów może być argumentem pomocnym dla zadłużonych. Skoro się go zmienia, to musi z nim być coś nie tak. Gdyby faktycznie sądy zalała teraz fala pozwów złożonych przed kredytobiorców złotowych, to w porównaniu z frankowiczami, mogłoby być dla banków prawdziwe tsunami. A przecież już kredyty frankowe są, dla niektórych poważnym kłopotem.  Szkody dla gospodarki byłyby ogromne. Dlatego cała nadzieja w narzędziach ochronnych dla złotówkowiczów, które ma uruchomić rząd. Chodzi o to, by były na tyle atrakcyjne, by nie opłacało się iść do sądu.