Jak donosi Express Ilustrowany, pewien kierowca — pan Dariusz z Łodzi — stracił prawo jazdy. Utratę dokumentu poprzedził brawurowy pościg za sprawcą kolizji, której ów był świadkiem. Jak to jest, że pościg za sprawcą kolizji (w dobrej wierze), może być uznany za nielegalny?
Pościg za sprawcą kolizji
Dnia 18 maja 2017 pewien kierowca wracał swoim samochodem z pracy do domu. Przejeżdżając przez tunel, na trasie W-Z, zauważył, że niebieski Volkswagen Lupo wjechał w jadącą na sąsiednim pasie Skodę. Zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamerę w samochodzie, co jest w tej sprawie istotne.
Kierowca niezwłocznie ruszył w brawurowy pościg za sprawcą kolizji. Po pewnym czasie udało mu się dogonić sprawcę, a raczej sprawczynię, bo VW Lupo prowadziła kobieta. Mężczyzna od razu wezwał policję. Jak w rozmowie ze źródłowym serwisem sam opowiada:
Gdy na miejsce przyjechali policjanci, oddałem im nagranie z mojej kamery, która nagrała kolizję w tunelu. Zostałem jednak wcześniej zapewniony, że działałem w stanie wyższej konieczności i nie zostanę ukarany za wykroczenia, które popełniłem podczas pościgu i które zarejestrował wideorejestrator
Wideorejestrator, oprócz przedmiotowej kolizji, zarejestrował również szereg wykroczeń, popełnionych przez pana Dariusza. Wśród nich były takie czyny bezprawne jak przejazd na czerwonym świetle, przekroczenie linii podwójnej ciągłej, wyprzedzanie na przejściu dla pieszych.
Po jakiś czasie do mężczyzny zwrócili się policjanci, wzywając go na przesłuchanie w sprawie popełnionych przez jego wykroczeń. Zdziwiony kierowca powoływał się na stan wyższej konieczności. Jako że nie poczuł on się tym samym do winy, zdecydowano o skierowaniu do sądu wniosku o ukaranie.
Jakiś czas później pan Dariusz otrzymał wyrok nakazowy, w którym sąd uznał jego winę i wymierzył karę grzywny w wysokości 1200 złotych, orzekając również o zatrzymaniu prawa jazdy z tytułu otrzymanych punktów karnych (aż 34).
Jak to! A stan wyższej konieczności?
Powoływanie się na stan wyższej konieczności jest w tym wypadku zupełnie nietrafione. Naganne jest zarówno zachowanie pana Dariusza, jak i funkcjonariusza, który rzekomo poinformował go, iż jego działanie mieściło się w ramach stanu wyższej konieczności. Z drugiej strony funkcjonariusz, bez analizy materiału wideo, nie wiedział, jakich wykroczeń dopuścił się kierowca
Stan wyższej konieczności jest okolicznością kontratypową, a w tym wypadku quasi-kontratypową, bo istnieje zarówno w prawie karnym, jak i w prawie wykroczeń. Stan wyższej konieczności faktycznie wyłącza bezprawność czynu. W odniesieniu do prawa wykroczeń ujęto go w art. 16 Kodeksu wykroczeń, par. 1, który stanowi, że:
Nie popełnia wykroczenia, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone nie przedstawia wartości oczywiście większej niż dobro ratowane.
Przypominam, że pan Dariusz nie był kierującym pojazd uprzywilejowany, więc obowiązek przestrzegania przepisów ruchu drogowego obejmował go tak, jak każdego innego kierowcę. Uznawanie, że dobro, jakim jest bezpieczeństwo polskich dróg, jest dobrem niższej wartości, względem uzyskania danych sprawcy konkretnej kolizji, jest zupełnie nietrafione — pościg za sprawcą kolizji nie mieści się w ramach stanu wyższej konieczności. Podobnie nie mieści się w granicach tzw. ujęcia obywatelskiego.
Tym bardziej, z kierowca nagrał zdarzenie na wideorejestratorze, więc ustalenie personaliów sprawcy post factum nie byłoby niemożliwe. Tak czy inaczej, skoro mężczyzna dalej nie zgadza się z rozstrzygnięciem sądu — może warto byłoby złożyć sprzeciw od wyroku nakazowego?