Od 1 marca weszła w życie ustawa ograniczająca handel w niektóre niedziele w roku. Jak wiadomo, ustawa przewidziała pewne wyjątki, do których należą np. sklepy umiejscowione na dworcach kolejowych. Premie w Biedronce za wolne niedziele dotyczą właśnie tych punktów, jednak pracownicy sieci nie tryskają entuzjazmem.
Premie w Biedronce za wolne niedziele
Sieć sklepów Biedronka ma łącznie 5 punktów usytuowanych na stacjach kolejowych. Są to sklepy przy dworcach Warszawa Centralna i Warszawa Wschodnia, a także w Krakowie, Poznaniu oraz Grudziądzu. Na dniach mają zostać otwarte kolejne dwa punkty, we Wrocławiu oraz w Świeciu. Jak wynika z informacji prasowej Jeronimo Martins:
„Osoby świadczące pracę w sklepach zlokalizowanych na dworcach w czasie zmiany przypadającej na niedzielę lub święto objęte przepisami ustawy o ograniczeniu handlu, otrzymują dodatkową premię uznaniową w wysokości 125 zł brutto za jeden dzień. Informacje o tym zostały przekazane pracownikom danych placówek podczas bezpośrednich spotkań z kierownictwem oraz innymi kanałami, np. telefonicznie”.
Brak chętnych do pracy
Premie w Biedronce za wolne niedziele mają wynosić 125 zł brutto, czyli nieco powyżej 90 zł na rękę za przepracowany dzień. Jak się jednak okazuje, pracownicy niechętnie odnoszą się do pomysłu pracy w wolną niedzielę. Na taką ewentualność sieć również jest przygotowana. Okazuje się bowiem, że umowa o pracę w Biedronce dotyczy zatrudnienia w danym mieście, a nie w konkretnym punkcie. Sieć będzie mogła zatem wprowadzić rotację personelu w obrębie punktów w danym mieście.
Zakaz handlu pogorszył warunki pracy?
W obliczu nowej ustawy o zakazie handlu, większość dużych sieci handlowych stoi bezradna. Ograniczanie strat sieci rekompensują sobie wykorzystując „luki” w ustawie. Absurdalne sytuacje, w których pracownicy przychodzą do pracy w poniedziałki kwadrans po północy, nie należą do rzadkości. Wg NSZZ „Solidarność ‘80” premie w Biedronce za wolne niedziele to zbyt mała zachęta dla pracowników, których warunki pracy są trudne i nie do końca zgodne z prawami pracowniczymi. Jak donosi portal money.pl, związkowcy zamierzają poinformować Państwową Inspekcję Pracy o zgłoszeniach pracowników z Kalisza i Otwocka. Wg personelu praca w miejscu zatrudnienia odbywać się miała odpowiednio od 1 w nocy do 10 rano oraz od 0:15 w nocy do 8:15 rano. Z informacji przekazanych przez rzecznika NSZZ „Solidarność ‘80”, Roberta Jacyno, niektórzy pracownicy mieli zasypiać podczas pracy na kasie.
Inspekcja pracy będzie mieć pełne ręce roboty
Zasadniczo każdy pracownik wie, gdzie zgłosić łamanie zakazu handlu. Kuriozalny jest jednak fakt, że za sprawą wolnych niedziel, wzmożona praca czeka pracowników Państwowej Inspekcji Pracy. Związek Zawodowy Pracowników PIP sprzeciwia się jednak pracy w niedziele ustawowo wolne od handlu. Zakaz handlu a PIP to zatem kwestia otwarta, bo skoro nie będzie komu kontrolować praw pracowników w wolne niedziele, to po co je respektować?