Myślałam, że ogarniam promocje w Biedronce. Bardzo się myliłam…

Codzienne Zakupy Dołącz do dyskusji
Myślałam, że ogarniam promocje w Biedronce. Bardzo się myliłam…

Wydawało mi się, że widząc promocję (zwłaszcza w Biedronce), wnikliwie badam całą sprawę i nie dam się nabić w przysłowiową butelkę. Wczorajsza sytuacja sprawiła jednak, że muszę zweryfikować ten pogląd. Promocje w Biedronce zaskakują i chociaż gra nie toczyła się o zbyt wysoką stawkę, muszę przyznać, że czuję się w pewien sposób pokonana przez sklep.

Warunki promocji czasem wymagają notatnika

Do promocji, które stawiają przed klientami całą serię zadań do wykonania, już się przyzwyczailiśmy. To biedronka w tym zakresie królowała, więc widząc pomarańczową cenę przy danym produkcie (czyli znak rozpoznawczy biedronkowskich promocji) wnikliwie czytam całość – nawet napisy „drobnym drukiem”.

Czasem z tych napisów dowiadujemy się, że owszem, dostaniemy masło w cenie 5 złotych za kostkę, ale tylko, gdy kupimy produkty (czasem nawet produkty tylko i wyłącznie określonej marki) za kwotę 50 lub 100 złotych (warto zwrócić uwagę, czy któreś produkty nie są z tego wyłączone), w dodatku przy kasie zeskanować odpowiednią aplikację i w dodatku wziąć masło, które zawiera 83% tłuszczu, a nie 82%, ponieważ tylko to podlega promocji, mimo że opakowania prawie niczym się nie różnią (to sytuacja hipotetyczna, a nie z życia wzięta, jednak dosyć dobrze obrazuje problem współczesnych promocji).

Klienci czasem żartowali (a ja naprawdę ich rozumiem), że przy kolejnej promocji, warunkiem skorzystania z rabatu będzie recytacja „Roty” lub odtańczenie kankana przed kasjerką. Oczywiście teraz jesteśmy już w sferze absurdów, jednak ciężko nie ociekać sarkazmem w momencie, kiedy w połowie spełniania warunków promocji, nie pamiętamy już początku.

Promocja bez ukrytych warunków? Tym bardziej trzeba uważać!

Dlatego moje zdziwienie było ogromne, gdy zobaczyłam promocję na wino, bez dodatkowych warunków. Tak, wino, które znam i bardzo lubię, było przecenione o szalone 5 złotych! Radośnie wzięłam 2 butelki, sprawdzając przy okazji, czy faktycznie nie wiążą się z tym żadne dodatkowe warunki.

Teoretycznie wszystko wyglądało pięknie. Promocje w Biedronce zwykle są obwarowane dodatkowymi wymogami, więc sprawdziłam wszystko 2 razy. Zgodnie z informacją na kartce informującej o promocji, wino „Freixenet spanish wine” można było kupić za jedyne 19.99, a cena regularna to 24,99. Rabatem objęte były wina białe i czerwone wytrawne.

Promocje w Biedronce
Promocje w Biedronce

Oczywiście ładując wina do koszyka (jedno białe i jedno czerwone) dokładnie przyjrzałam się etykietom. Na półce stały przeróżne (w tym również półwytrawne i półsłodkie), więc wzięłam wytrawne (dokładnie takie, jakie lubię) i skierowałam się do kasy samoobsługowej. Jakież było moje zdziwienie, gdy po zeskanowaniu produktów, pojawiła się regularna cena. Zeskanowałam odpowiednią aplikację (mimo że w warunkach promocji nie było o tym mowy) i znów nie pojawiła się wyczekiwana informacja o rabacie.

5 złotych na butelce to niby niedużo, jednak włączyła się moja wrodzona przekora. A może wygrała ciekawość? Ciężko stwierdzić, ale zapytałam panią z obsługi, o co chodzi. Pracownica Biedronki była bardzo sympatyczna i zaczęła ze mną sprawdzać tę sytuację. Po chwili pojawił się również pan kasjer i już w trójkę rozpracowywaliśmy ten problem. Niestety, nie udało się ustalić, w czym leży przyczyna braku rabatu.

Myślisz, że rozpracowałeś system? To promocje w Biedronce rozpracowały ciebie!

Swoją drogą, ciekawy jest dla mnie fakt, że promocje w Biedronce są zagadką nawet dla pracowników tej firmy. Wyjaśnienie tej konkretnej zagadki wymagało udziału kierowniczki sklepu, która również bardzo się zdziwiła. Przyniosła specjalne urządzenie do odczytu cen produktów (bez nabijania na kasę) i zaczęła sprawdzać każde wino.

Na półce oznaczonej promocją tych win było może kilkadziesiąt. Nie spieszyłam się więc, zamiast wprowadzać nerwową atmosferę, zaintrygowana czekałam na wyniki tego testu. I przy sprawdzeniu jednej z ostatnich butelek, udało się ustalić, w czym leżał problem! Otóż w poczet promocji wchodziły tylko wina w stylu hiszpańskim (co teoretycznie wynikało z opisu promocji).

Problem jednak był taki, że na może 30 butelek wina (o różnych nazwach, od primitivo, przez pinot grigio, aż po wina musujące) tylko jedna, w dodatku schowana z tyłu była butelką promocyjną. Ponieważ ten konkretny szczep winogron pozwalał stwierdzić, że było to wino w stylu hiszpańskim (co wynikało z malutkiego napisu na dole etykiety).

Patrząc na promocje w Biedronce, dochodzę do wniosku, że następnym razem chyba nie będę z nich próbowała skorzystać z Sommeliera u boku. Co ciekawe, bardzo sympatyczna pani kierownik sklepu postanowiła mi pomóc i zaczęła szukać większej ilości win promocyjnych. Znalazły się jeszcze dwa – w tym jedno różowe, które (co bardzo ciekawe) również było objęte promocją, chociaż w informacji o warunkach promocji wskazano tylko białe i czerwone.

Ta historia ma happy end, ponieważ wino i tak kupiłam, więc romantyczna kolacja się odbyła (odbyłaby się nawet bez tej promocji, jednak ciekawość i chęć zrozumienia biedronkowskich prawidłowości zwyciężyła). Stwierdzam jednak, że opis promocji w Biedronce zdecydowanie kuleje i wprowadza klientów w błąd. Zwłaszcza jeżeli potrzeba specjalistycznych umiejętności, aby znaleźć przysłowiową igłę w stogu siana, czyli jeden promocyjny produkt wśród tych 30, nieobjętych promocją.