O pomyśle skrócenia dnia pracy w Polsce mówi się coraz głośniej. O ile jeszcze niedawno mało osób brało tego typu postulaty na poważnie, w obecnej chwili jest duża szansa na wejście ich w życie. Z drugiej strony wielu przedsiębiorców nie jest entuzjastycznie nastawionych do tego typu zmian. Mówią nawet o nieuchronnie niekorzystnym ich wpływie na sytuację pracowników.
Pracodawcy podkreślają, że kraju Zachodu mogą sobie pozwolić na tego typu zmiany. Jednak Polska musi jeszcze poczekać
Nie jest tajemnicą, że skrócenie czasu pracy jest pomysłem, który został przetestowany głównie na zachodzie Europy. Czterodniowy tydzień pracy został wprowadzony w wielu firmach, m.in. na terenie Austrii, Danii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Portugalii, Szwajcarii, Niemiec i wielu innych państw. Jednak w przypadku polskich realiów sprawa nie wygląda już tak różowo, a wielu przedsiębiorców wyraża swoją dezaprobatę dla tego typu pomysłów. Jednym z nich jest Michał Filipek, krakowski przedsiębiorca, wypowiadający się dla portalu Pulshr.pl.
Jestem przeciwny skracaniu wymiaru czasu pracy w Polsce. Wiem, że w innych krajach to wprowadzono, ale tam ma to sens. W tych państwach ludzie faktycznie pracują po 35 godz., ale na ich rozwój pracuje też wiele firm, które prowadzą działalność za granicą i zatrudniają robotników nawet na sześciodniowych etatach za skandalicznie małe pieniądze.
Przedsiębiorcy podają także dodatkowy argument przeciw tego typu zmianom. Jest to system postkolonialny, który działa np. w przypadku Francji i przynosi profity krajom Zachodu. Właściciele firm są zdania, że Polska nie może pozwolić sobie na tak daleko idące skrócenie tygodnia pracy.
Gdy Polska skróci tydzień pracy, gospodarka przestanie być konkurencyjna, a kraje azjatyckie zaleją nas swoimi produktami
Krakowski przedsiębiorca argumentował swoje stanowisko także problemem z konkurencyjnością Polski względem krajów Azji. Jego zdaniem nawet przy 5-dniowym tygodniu pracy, Polska powoli nie jest w stanie konkurować np. z Chinami. Przedsiębiorca wieszczy także wzrost inflacji, drożyznę, a także ryzyko całkowitego zalania rynku polskiego towarami z zagranicy.
Tych argumentów nie podzielają przede wszystkim członkowie klubu Lewicy, np. Justyna Kosiec. Mówi ona o tym, że Polska od dawna nie jest krajem biednym, a rozwiązania, które mają ulżyć pracownikom, powinny być stopniowo wprowadzane. Ponadto członkini Lewicy zwraca uwagę na fakt, że w dyskursie społeczno-politycznym zdanie pracowników praktycznie się nie liczy. Nie pomaga to w wypracowaniu kompromisu np. w sprawie 4-dniowego dnia pracy.