TVN zgłosił do Facebooka artystkę, której rysunek wykorzystali. Bo pokazała fragment filmiku Dzień Dobry TVN, który dotyczył jej pracy właśnie. Kobieta ma teraz bana za to.
Niewielu jest polskich rysowników, których cenię tak jak Rynn. Rynn ma kreskę, która przemawia do mnie w stu procentach, zawsze podejmuje ona ciekawe tematy, lubi kwestionować zastałą rzeczywistość i jest po prostu dobra w tym, co robi. Na tyle dobra, że Dzień Dobry TVN postanowiło na podstawie treści jej rysunku nakręcić program. Rysunek dotyczył tego, jak bardzo polski jest nasz dom. Wiecie: czy mamy meblościankę, kapcie dla gości i tak dalej (jeśli chcecie wiedzieć, jak polski jest wasz dom, zajrzyjcie tutaj). Była to bardzo ładna praca, niezwykle zabawna i zasługiwała na to, żeby zrobić o niej coś ciekawego. Tyle tylko, że DDTVN umieściło ją bez zgody na swoim Instagramie. Prowadzący program Filip Chajzer na szczęście wykazał się taktem i powiedział, czyja to była praca.
Rynn postanowiła wrzucić ten kawałek programu, który opowiadał o jej rysunku. Komuś z TVN bardzo się to nie spodobało i zgłosił to do Facebooka. Za to, że mogli na podstawie jej pracy stworzyć materiał, podziękowali jej banem.
Rynn rysuje
O sprawie Rynn poinformowała na zamkniętej grupie, ale AszDziennik zdążył nas wszystkim o tym powiadomić. Nie jest to zła wola Filipa Chajzera, który przecież potwierdził autorstwo i zrobił naprawdę rewelacyjny kawałek programu na jego podstawie. Zarzut tu trzeba kierować do jakiegoś młodszego stażysty zastępcy starszego stażysty. Ktoś to musiał zgłosić, bo jak tak można, udostępniać program TVN, kiedy trzeba go w telewizji obejrzeć.
Wyszła trochę z tego komedia pomyłek, aczkolwiek wiem, że Rynn nie jest do śmiechu. To nie jest pierwszy raz, kiedy jakieś większe medium uznaje, że czyjaś praca z Internetu leży na ulicy, można ją sobie wziąć i wykorzystać. Co prawda Dzień Dobry TVN uważa, że autorkę przeprosił, ale z tego, co wiemy, napisali jej po prostu, że ma bana, bo jest recydywistką. Bardzo uprzejmie, miła stacjo. Tak właśnie się rozwiązuje problemy.
Cała sytuacja jest o tyle oburzająca, że mogli się po prostu z autorką skontaktować, dogadać warunki współpracy, jeszcze by im zrobiła trochę dodatkowej reklamy. Mieliby szacunek, mówiąc kolokwialnie, na dzielni. Zamiast tego, są oni słusznie obrzucani negatywnymi komentarzami na stronie. Trochę to smutne, bo pokazuje, że jeszcze długo nie będziemy mogli mieć ładnych rzeczy. Mariaż Internetu z mediami mógł wyjść płynnie i pięknie, zamiast tego jest niesmak i awantura.