Zgodnie z danymi Ministerstwa Klimatu i Środowiska, segregacja odpadów w Polsce wciąż kuleje. Świadczy o tym fakt, że do 2024 roku ponad 600 gmin nie osiągnęło wymaganych poziomów recyklingu, co wiązało się z nałożeniem na nie kar. Wskaźnik ten w 2025 roku po raz kolejny wzrósł, więc coraz więcej gmin będzie borykało się z tym problemem.
Wskaźniki recyklingu wciąż rosną
Aby spełnić wskaźnik recyklingu, mieszkańcy muszą być naprawdę zdyscyplinowani. Poziom przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów segregowanych został wyrażony a w art. 3b ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach i z roku na rok drastycznie rośnie. W 2021 roku gminy musiały wykazać, że wśród zebranych odpadów komunalnych 20% zostało zebranych w sposób selektywny (w ujęciu wagowym).
W 2022 roku wskaźnik ten wyniósł 35%, a w 2024 było to już 45%. Przez kolejny wzrost w 2025 roku gminy już drżą, ponieważ aż 55% zebranych odpadów powinno być odpadami zebranymi w sposób selektywny. A to niestety bardzo trudne, nawet w sytuacji, gdy mieszkańcy wiedzą, czym jest segregacja odpadów i sumiennie te odpady dzielą. Docelowo wskaźnik segregacji ma osiągnąć 65% w 2035 i każdym kolejnym roku.
Segregacja odpadów z problemami
Niestety, zebranie takiej ilości odpadów w sposób selektywny jest często nierealne. Może miałoby to sens, gdyby wskaźnik ten był uzależniony od objętości odpadów, bądź też od ilości oddanych worków. Jednak w przypadku, gdy jest to uzależnione od masy wszystkich zebranych odpadów, osiągnięcie tak wysokiego poziomu segregacji wydaje się nierealne.
Segregacja odpadów nie jest bowiem prostym zadaniem. Przykładowo, ziemia z kwiatów doniczkowych wcale nie powinna trafić do odpadów biodegradowalnych, a do zmieszanych (a jest przecież ciężka, co już wpływa na proporcje wagowe odpadów segregowanych w stosunku do odpadów zmieszanych). Do worka na szkło wrzucimy pustą butelkę po napoju, jednak nie wrzucimy stłuczonej szklanki, czy lustra (te odpady również lądują w worku z odpadami zmieszanymi). Takich przykładów jest znacznie więcej.
Opisana sytuacja nie tylko pokazuje, że segregacja odpadów wydaje się często nielogiczna, ale również, że w momencie, gdy ponad połowa śmieci (wagowo) musi być zebrana w sposób selektywny, samorządy wydają się stać na straconej pozycji. Szklanych butelek na napoje nie jest bowiem tak dużo. Nieco więcej jest szklanych słoików, te jednak często zostawiamy na przetwory. Butelek plastikowych zwykle w każdym domu jest sporo, ale są one naprawdę bardzo lekkie. Gdzie więc znaleźć aż tyle odpadów segregowanych, żeby ważyły więcej niż oddawane odpady zmieszane? Sytuację mogą uratować tekstylia, jednak te również zwykle nie są przesadnie ciężkie.
Gminy płacą za nieosiągnięcie nierealnych wskaźników recyklingu
Do 2024 roku aż ponad 600 gmin (zgodnie z informacjami udostępnionymi przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska) nie spełniło założeń. Owszem, segregacja odpadów była tam prowadzona, jednak wagowo surowców wtórnych było zbyt mało, aby uzyskać wymagany poziom recyklingu. Warto wskazać, że w Polsce jest 2477 gmin, co oznacza, że prawie co czwarta gmina nie była w stanie sprostać ekologicznym założeniom.
Wskaźnik recyklingu w 2024 roku wynosił 45%. W 2025 będzie znacznie wyższy – wyniesie 55%. W takim ujęciu istnieje ryzyko, że nawet co druga gmina (a może nawet większość polskich gmin) nie będzie w stanie spełnić tego założenia. A to będzie się wiązało z karami finansowymi dla samorządów, które zwykle już i tak nie są w najlepszej sytuacji finansowej. Te kary uderzą w kieszenie mieszkańców – samorządy bowiem będą szukały pieniędzy (na przykład podnosząc podatki), lub też będą drastycznie ograniczać inwestycje.
W obliczu problemu, jaki generuje segregacja odpadów (czy też może coraz mniej realne założenia dotyczące tej segregacji), coraz więcej mówi się o konieczności przebudowy polskiego systemu gospodarowania odpadami komunalnymi. I patrząc na wciąż rosnące wskaźniki segregacji, faktycznie można tę konieczność dostrzec. Zwłaszcza w obliczu ryzyka nałożenia na samorządy kar finansowych.