Rządzący zmarnowali okazję uparcie stawiając na szczepienie starszych roczników przed młodszymi

Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (234)
Rządzący zmarnowali okazję uparcie stawiając na szczepienie starszych roczników przed młodszymi

Do tej pory akcję szczepień w Polsce można było chwalić. Uruchomienie rejestracji osób w wieku 40-59 lat skończyło się szeregiem poważnych błędów. Jest ich tak wiele, że jeden z nich może wręcz umknąć uwadze. Chodzi o ciągły nacisk rządzących na szczepienie starszych roczników.

Uruchomienie rejestracji na szczepienia dla osób w wieku 40-49 lat możemy śmiało określić mianem blamażu naszego państwa

Nie da się ukryć, że uruchomienie rejestracji na szczepienia przeciw covid-19 dla osób w wieku 40-49 lat nie było zbyt udane. Największym okazało się przydzielanie terminów poszczególnym pacjentom. Niektórzy otrzymali wolne terminy kwietniowe, co kłóciło się z rządową strategią. Priorytet w końcu cały czas mają szczepienia starszych roczników. Tymczasem wyszło tak, że czterdziestoparolatkowie mieli szansę zaszczepić się jeszcze przed seniorami.

Jakby tego było mało, system rejestracji bardzo szybko się zawiesił. Właściwie wiedząc o zainteresowaniu szczepieniami wśród osób młodych, było to do przewidzenia. Obciążenie systemu było, według słów ministra Michała Dworczyka, stukrotnie większe niż w pozostałych dniach. W praktyce oznacza to około 500 prób logowania na sekundę. Można wręcz porównać zwiększone skutki wzmożonego zainteresowania rejestracjami do ataku DDoS.

Po ponownym uruchomieniu rejestracji okazało się, że nie wszystkie osoby, które zgłosiły się na szczepienia w styczniu i lutym mają wystawione e-skierowania. W praktyce oznacza to dla pechowców konieczność odczekania dodatkowego czasu. Nie byłoby to większym problemem, gdyby nie to, że w przez ten czas szczęśliwcy pozajmują wszystkie wcześniejsze terminy na szczepienia.

Stawianie na szczepienia starszych roczników nie wydaje się być już absolutną koniecznością

Wygląda więc na to, że nie byliśmy przygotowani na szczepienia ani pod względem technicznym, ani organizacyjnym. A co jeśli spojrzeć na samą strategię przyjętą przez rząd? Sam pomysł przyspieszenia narodowego programu szczepień był świetny. Każda kolejna uprzywilejowana grupa, którą trzeba by zaszczepić po drodze, niepotrzebnie wydłużałaby całą akcję. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, na decyzję o rezygnacji z II i III etapu nałożyło się zwiększenie dostaw szczepionek.

Problem w tym, że rządzący nie poszli dostatecznie daleko. W dalszym ciągu stawiają na szczepienia starszych roczników. Stąd zawieszenie rejestracji czterdziesto- i pięćdziesięciolatków, stąd odwoływanie terminów szczęśliwcom, którzy zdążyli się już zarejestrować na terminy kwietniowe. Wciąż wychodzimy z założenia, że młodsi nie powinni szczepić się przed starszymi.

Tyle tylko, że w międzyczasie zauważalnie zmieniły się okoliczności. Dominującym wariantem koronawirusa jest teraz ten brytyjski. Coraz częściej chorują osoby młodsze, w tym także ciężko. Równocześnie seniorzy niekoniecznie już garną się do szczepień. Kwestionowanie skuteczności szczepionki AstraZeneca zaowocowało nie tylko spowolnieniem rejestracji, ale także rezygnacji z już zapisanego szczepienia. Zjawisko to miało charakter wręcz masowy.

Tymczasem żeby uzyskać odporność populacyjną, musimy po prostu jak najszybciej zaszczepić jak największy odsetek Polaków. Warto przy tym podkreślić, że w tym momencie trzecia fala koronawirusa przynosi nam dziennie nawet przeszło 30 tysięcy nowych przypadków. Rośnie także liczba zgonów. W tej sytuacji nie stać już na przebieranie w tym, kogo szczepimy a kto musi jeszcze poczekać.

Szczepienie starszych roczników przed młodszymi wciąż ma pewne uzasadnienie praktyczne w postaci rozładowywania tłumu chętnych

Dalsze stawianie na szczepienie starszych roczników w tym momencie wydaje się błędem. W najlepszym wypadku: decyzją nazbyt zachowawczą. Być może jednak istnieją przesłanki przemawiające za przyjętą przez rządzących strategią? Warto zauważyć, że w tej chwili narodowy program szczepień opiera się przede wszystkim o schemat „jeden rocznik-jeden dzień”.

Dzięki takiemu rozwiązaniu w jakimś stopniu powinniśmy uniknąć szkodliwych skutków spod znaku „kto pierwszy, ten lepszy”. Niestety, wspomniane wyżej problemy z e-skierowaniami rozkładają sensowność drugiego wprowadzonego mechanizmu. Chodzi o umożliwienie osobom, które w styczniu i lutym zgłosiły chęć zaszczepienia się w ramach przedziału 40-59 lat niezależnie od roku urodzenia.

Na przeszkodzie natychmiastowemu uruchomieniu rejestracji na szczepienia dla wszystkich chętnych stoją z kolei kwestie czysto techniczne. Łatwo się domyślić, o ile większe byłoby obciążenie rządowych systemów informatycznych, gdyby nagle do wyścigu o termin dołączyło przeszło dwadzieścia następnych roczników chętnych. W tej sytuacji szczepienia osób starszych przed tymi młodszymi służą przede wszystkim rozładowaniu jakoś spodziewanego ruchu. Mowa w końcu o dosłownie milionach Polaków chcących się zaszczepić.

Można by bronić takiego punktu widzenia, gdyby nie kompletny chaos jakiego byliśmy świadkami pomiędzy czwartkiem a piątkiem. Pocieszające w tym wszystkim jest to, że rządzący wydają się świadomi konieczności przyspieszenia akcji szczepień. Deklarują obecnie zaszczepienie wszystkich chętnych do sierpnia.