W czasach, kiedy pracodawcy szukają oszczędności, zwalniając pracowników z dnia na dzień, miło jest poczytać o przedsiębiorcy z zupełnie innym podejściem. Tadeusz Gołębiewski, właściciel sieci hoteli zastawił cały swój majątek, żeby nie zwolnić żadnego z 1000 swoich pracowników.
Dziwne są zasady prowadzenia działalności w kraju, w którym największym kosztem dla pracodawcy jest zatrudnienie pracownika. Nie chodzi nawet o pensje, a o koszty zatrudnienia pracownika. Te wcale nie kończą się nawet na kwocie brutto, bo dla pracodawcy oznacza zazwyczaj dodatkowe kilkaset złotych, których pracownik nie zobaczy nawet na umowie o pracę. Nic dziwnego, że w związku z zamrożeniem gospodarki pracodawcy oszczędności szukają właśnie wśród pracowników. Rząd im wcale tego nie utrudnia, a wprowadzając kolejne wersje tarczy antykryzysowej, w zasadzie do tego zachęca. Wystarczy wspomnieć o jednym z pomysłów, jakim miałoby być czasowe zawieszenie stosunku pracy. W kwietniu znacząco wzrosło bezrobocie, a niektóre szacunku wskazują, że do końca roku ilość ludzi bez pracy wróci do poziomu nieznanego od kilkunastu lat.
W całym tym smutnym krajobrazie miło jest usłyszeć o przedsiębiorcy, który robi wszystko, aby nie zwolnić żadnego swojego pracownika. Tadeusz Gołębiewski, polski odpowiednik Conrada Hiltona mimo zamknięcia wszystkich hoteli od połowy marca nie zwolnił żadnego z przeszło 1000 pracowników. W wywiadzie z TVN24 przyznał, że ten trzymiesięczny przestój będzie go kosztować około 30 milionów złotych. Aby zdobyć taką kwotę, zdecydował się na zaciągnięcie pożyczki. Jej zabezpieczeniem jest majątek przedsiębiorcy, w tym jego dom.
Żeby utrzymać wszystkich pracowników, bo jest ich około 950-1000 osób dokładnie, i nie zwalniać nikogo, bo tak to zrobiłem, żeby przez trzy miesiące utrzymać stanowiska pracy i pokryć koszty związane z tym wszystkim, to będzie to kosztowało 30 milionów złotych we wszystkich moich hotelach. Mam te pieniądze, otrzymałem je jako pożyczkę z banków. Na szczęście miałem zdolność kredytową bardzo dobrą, i mam duży majątek, który został zastawiony w całości, nawet dom. Myślę, że te pieniądze sprawią, że będę mógł otworzyć hotele.
Tadeusz Gołębiewski zastawił swój prywatny majątek, żeby nie zwolnić żadnego pracownika
Kredyt ma spłacać przez trzy lata. Oczywiście kosztem ewentualnych remontów i ulepszeń, które mógłby za te pieniądze wykonać w hotelach. Jak sam stwierdził, przynajmniej utrzyma miejsca pracy. Przedsiębiorca również z dużym spokojem podchodzi do kwestii ponownego otwarcia swoich przybytków. Kilka dni temu rząd pozwolił na ich funkcjonowanie w nowym reżimie sanitarnym. Hotele Gołębiewski pozostaną jednak zamknięte do końca maja. Trudno byłoby o gości w hotelu, w którym nie działają restauracje ani żadne inne atrakcje.
Goście lubią swobodę, wypoczynek i nie mogą mieć stresów żadnych. Myślę, że to kiedyś nastąpi, a przynajmniej to wszystko, co jest, będzie złagodzone.
Wielu przedsiębiorców mogłoby pozazdrościć hotelarzowi podejścia do prowadzenia firmy. Oczywiście inna jest sytuacja freelancera, który z dnia na dzień stracił wszystkie źródła zarobku, a inna przedsiębiorcy z kilkudziesięcioletnim stażem. Mimo wszystko dobrze oddaje to ducha przedsiębiorczości.
Jestem spokojny, bo już przeżyłem niejedno załamanie. Ja prowadzę firmę 55 lat, różne były upadki i wzloty, nigdy od nich nie zbankrutowałem, ale byłem bliski tego. To nie jest dla mnie jakieś straszne. Ten okres i to nieszczęście spotkało nas znienacka, nikt nie mógł tego przewidzieć, dlatego to jest takie niedobre.