Polski Ład to nie tylko nowe programy socjalne, wyższa kwota wolna od podatku czy program mieszkaniowy, ale także – liniowa składka zdrowotna bez możliwości odliczenia od podatku. Już teraz pojawiają się głosy, że straci przede wszystkim klasa średnia. Rząd próbuje gasić pożar i uspokaja, że powstanie nowa ulga podatkowa dla klasy średniej. Tyle, że można mieć wątpliwości co do realizacji tego planu.
Nowa ulga podatkowa dla klasy średniej. Pytanie brzmi, co z samozatrudnionymi
Po tym jak podczas prezentacji Polskiego Ładu premier ogłosił, że wprowadzona zostanie liniowa składka zdrowotna bez możliwości odliczenia jej od podatku, w sieci zawrzało. Pojawiły się też pierwsze wyliczenia, kto straci na reformie. Okazuje się, że przy uwzględnieniu zarówno wyższej kwoty wolnej od podatku, podniesienia progu podatkowego jak i wspomnianej reformy składki zdrowotnej, pracownik – przy wynagrodzeniu brutto w wysokości 6000 zł – straci na zmianach 236 zł rocznie. Im wyższe wynagrodzenie – tym straci więcej. Z kolei w przypadku samozatrudnionych widoczne straty pojawiają się w okolicach „wynagrodzenia” brutto w wysokości 7500 zł. Takie wyliczenia zaprezentowało Grant Thornton.
Rząd najwidoczniej zauważył, że zwiększenie obciążeń już dla osób zarabiających 6-7 tys. zł brutto spowodowało spory sprzeciw dużej grupy osób. Przedstawiciele obozu rządzącego szybko zaczęli bowiem podkreślać, że „klasa średnia” nie straci na reformach. Rozwiązaniem ma być – jak zapowiada minister finansów – nowa ulga podatkowa dla klasy średniej. Ma ona mieć formę odpisu, jednak jego ostateczna wysokość będzie wyliczana automatycznie.
W podobnym tonie wypowiada się również wiceminister finansów Jan Sarnowski, żaden pracownik zarabiający do 11 tys. zł brutto miesięcznie „nie będzie musiał dopłacić ani złotówki”.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że przy zapowiedziach ulgi podatkowej dla klasy średniej całkowicie pominięto osoby samozatrudnione. Nowa ulga podatkowa dla klasy średniej ma przysługiwać jedynie pracownikom. Czyli – zgodnie z prawem – osobom zatrudnionym na podstawie umowy o pracę. Nie wiadomo, skąd pomysł, by osoby zarabiające między ok. 6 a 10-11 tys. zł miesięcznie dzielić na dwie różne grupy. Prawdopodobnie rząd obawia się, że wprowadzając ulgę dla wszystkich, przewidywane wpływy z tytułu reform byłyby mniejsze. Nie jest to jednak powód, by wprowadzać takie ograniczenie.
Być może rząd chce po prostu ograniczyć samozatrudnienie tak mocno, jak to tylko możliwe
Nie sposób odnieść przy tym wrażenia, że wyższa składka zdrowotna i brak ulgi dla samozatrudnionych może sprzyjać albo zakładaniu spółek z.o.o., albo – powrotowi na etat części osób, które są specjalistami w swojej dziedzinie i do tej pory wolały pracować na kontraktach B2B lub obsługiwać indywidualnych klientów. Samozatrudnionym pozostaje mieć nadzieję, że rządzący ostatecznie zmienią zdanie – i zaproponują rozwiązanie, które złagodzi skutki reformy dla tych, którzy wcale nie mają tak wysokich dochodów.