Nikt się nie spodziewa wegańskiej inkwizycji. Wegańscy aktywiści poszli do knajpy ze stekami i próbowali udowodnić gościom, że są od nich lepsi

Gorące tematy Na wesoło Zagranica Dołącz do dyskusji (396)
Nikt się nie spodziewa wegańskiej inkwizycji. Wegańscy aktywiści poszli do knajpy ze stekami i próbowali udowodnić gościom, że są od nich lepsi

Kiedy wybierasz się do eleganckiej restauracji na ważne spotkanie, to jedynym zmartwieniem powinno być to, czy kucharz się nie pomyli i stek, który dostaniesz, nie będzie zbyt mocno wysmażony. Ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewasz to wtargnięcie grupy kilkudziesięciu wegańskich aktywistów, którzy postanowili wykrzyczeć innym, że jedzenie mięsa jest nieludzkie. 

Grupa 35 aktywistów z dwóch wegańskich organizacji (chociaż chciałoby się użyć słowa bojówek) postanowiło uzewnętrznić się i zorganizować performance. W tym celu wybrali się do restauracji Rare Steakhouse w Melbourne. Na nieszczęście gości nie sprawdzali, czy menu oferuje wegańskie opcje. Zamiast tego skandowali ideologiczne hasła i obrażali gości, twierdząc, że jedzenie mięsa jest nieludzkie. Swoim wyczynem pochwalili się, a jakże, na facebooku. Aha, czy wspomniałem, że weganie krzyczeli przez megafony?

Nikt się nie spodziewa wegańskiej inkwizycji – wegańscy aktywiści w akcji

Aktywiści przeszkadzali gościom, kręcili filmiki takie jak ten powyżej pomimo sprzeciwu niektórych klientów restauracji. Obsługa twierdzi, że ciężko było się z nimi porozumieć. Grupa zdawała się również nie mieć żadnego lidera. W myśl starych, dobrych lewicowych ideałów kolektyw sam sobie jest liderem. Z drugiej strony to również piękna wymówka do tego, aby unikać odpowiedzialności. Koniec końców na miejsce po 15 minutach przybyła policja i rozgoniła towarzystwo. Nikt nie został aresztowany, a manifestanci opuścili restaurację po przybyciu patrolu.

Weganie nawet w więzieniu mogą być irytujący. Jeden z nich dostał 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia

Właściciele lokalu nie wiedzą, czy zostali wybrani jako cel tego happeningu losowo, czy może z jakiejś konkretnej przyczyny. Podkreślają, że mięso, jakie wybierają do swoich potraw, pochodzi z najlepszych, ekologicznych gospodarstw. Wygląda na to, że po prostu mieli pecha. Z pewnością jednak klienci nie są zadowoleni. Podczas całego zajścia byli wyraźnie oburzeni i zniesmaczeni, ale za to z pewnością nie można ich winić. Nie po to wydają całkiem spore pieniądze na obiad, żeby jakiś frustrat darł się przez megafon nad ich talerzem, że mają ochotę jeść mięso. Co ciekawe, aktywiści mają sporą grupę fanów takich metod.

Zastanawiam się jednak, co sobie pomyślą ci klienci, kiedy za jakiś czas na swojej drodze spotkają innego weganina. Oczywiście, to było zajście spowodowane nadgorliwością grupki ekstremistów. Czy tego chcą, czy nie, takim zachowaniem rzucają światło na całe środowisko. Żryj i daj żryć Żyj i daj żyć innym – to dotyczy zarówno mięsożerców, jak i tych, którzy od tego stronią.