Wyższe mandaty, policja autostradowa, niższe limity na autostradzie – polskich kierowców trzeba zacząć bić pałką po głowie

Gorące tematy Moto Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (684)
Wyższe mandaty, policja autostradowa, niższe limity na autostradzie – polskich kierowców trzeba zacząć bić pałką po głowie

Dlaczego w Polsce każdy dzień, każdy weekend musi obfitować w informacje o tragicznych wypadkach drogowych, których przyczyną jest zachowanie kierowcy? Jedną z przyczyn jest prawo, które jest zbyt pobłażliwe dla idiotów (i morderców) za kierownicą. Mówiąc wprost: czas na wyższe mandaty.

Drogi mamy coraz lepsze. Samochody mamy coraz lepsze. A ludzie jak ginęli na drogach, tak giną nadal. Przyczyna tego stanu rzeczy wydaje się być zatem oczywista. Skoro to nie infrastruktura, to jedynym elementem, który nie uległ poprawie – są ludzie. A tych zmienić trudniej, niż asfalt na drodze. Kolejne kampanie edukacyjne nie dają rezultatu. Kierowcy dalej piją, wjeżdżają na tory i wyprzedzają na przejściach dla pieszych. A skoro tak, skoro marchewka nie działa, to czas użyć kija. Grubego i twardego kija. Wtedy będzie mniej takich zachowań, jak tych dokumentowanych na youtubowym kanale Polskie Drogi:

Wyższe mandaty? Tak, z przyjemnością

Co z tego, że mamy względnie sensowne zasady drogowe, skoro niemal nikt ich nie przestrzega? W Polsce kierowcy ograniczenia prędkości uważają za sugestie, niewiążące wprost. A już zwłaszcza od czasu, gdy fotoradary niemal zniknęły z polskich dróg. A zresztą, pomijając teren zabudowany, najwyższa sankcja za przekroczenie prędkości to raptem 500 złotych. Kiedyś ta liczba robiła wrażenie, dzisiaj raczej budzi śmiech. Zwłaszcza, jeśli porównamy to np. do krajów skandynawskich, gdzie wysokość mandatów jest uzależniona od zarobków. Tam zdarzają się mandaty sięgające setek tysięcy złotych.

Daleki byłbym od postulowania uzależnienia wysokości mandatu od zarobków, w końcu w Polsce prawdziwy prezes spółki z ograniczoną odpowiedzialnością , jeżdżący SUV-em w cenie nowego domu, zarabia 2100 zł, brutto oczywiście. Ale znaczące podwyższenie widełek mandatów (tak o jedno zero, na dobry początek) byłoby przeze mnie mile widziane. Jest szansa, że perspektywa zapłacenia kilku tysięcy złotych zamiast kilkuset będzie działać na wyobraźnię drogowych piratów.

Ale to też nie jest tak, że tylko z prędkościomierzem Polacy mają problemy. Kierunkowskazów używają jak chcą (z naciskiem na: nie używają), linie ciągłe i przerywane uważają za instalacje artystyczne, a „bezpieczna odległość” równie dobrze mogłaby w kodeksie drogowym być uregulowana po chińsku – i tak nikt nie rozumie ani nie stosuje tej zasady.

Wyższe mandaty – jestem na tak, ale pod warunkiem, że Policja weźmie się do roboty

Jednak nawet najlepsze przepisy na nic się zdadzą, jeśli nie będzie możliwości ich wyegzekwowania. Tymczasem patroli drogowych jest wciąż za mało. Jeśli są – funkcjonariusze kryją się po krzakach i ograniczają się do kontroli prędkości.

Na autostradach jest jeszcze gorzej: tam radiowozu się nie uświadczy, no chyba, że jako zabezpieczenie miejsca wypadku. W konsekwencji polscy kierowcy uznają, że przy prędkości 140 kilometrów na godzinę dobrym pomysłem jest zachowaniu bezpiecznego odstępu dwóch metrów. TIRy wyprzedają również tam, gdzie jest to zakazane. To najwyższy moment powołania policji autostradowej, na wzór włoskiej Polizia Stradale. Niech funkcjonariusze dostaną tam przyzwoite auta i polują na miłośników niedozwolonych prędkości.

Nieuchronność kary – to, obok drakońskich kar za wykroczenia drogowe – jedyna szansa, że polscy kierowcy zaczną jeździć po prostu zgodnie z prawem. W końcu nikt nie ucierpi, jeśli kierunkowskaz będzie się włączać PRZED wykonaniem manewru, a w mieście naprawdę będzie się jeździć 50 km/h.

Prawda?