PPK może sprawdzić się jako dodatkowa „świnka skarbonka”. I dlatego postanowiłem dać im szansę

Gorące tematy Praca Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (248)
PPK może sprawdzić się jako dodatkowa „świnka skarbonka”. I dlatego postanowiłem dać im szansę

Pracownicze Plany Kapitałowe nie cieszą się takim uwielbieniem, jak chcieliby tego rządzący. Ja jednak, gdy przyszło do decyzji o pozostaniu czy wycofaniu się, postanowiłem, że dam im szansę. I chociaż po cyrku z OFE będę się im bacznie przyglądał, to nie skreślam ich na starcie i sam zacznę tam odkładać pieniądze, widząc, że są pewne zalety PPK.

To, że emerytury z ZUS będą niskie to nic nowego. Nie ma co wchodzić tutaj w szczegóły, dlaczego jest tak, a nie inaczej, ale zwłaszcza osoby młode, które wchodzą na rynek pracy, muszą wiedzieć, że docelowo z ZUS mają dostać mniej więcej to, co odłożyli. Jeżeli więc ktoś zaczyna swoją pracę w wieku 25 lat, a skończyć zamierza ją w wieku 60 lub 65 lat, to ten czas odkładania składek nie jest bardzo długi i nie można się dziwić, że wychodzą z niego potem dość małe kwoty.

PPK nie naprawi świata, ale może pozwoli nam na większą dywersyfikację oszczędności

PPK miało być częściową odpowiedzią na ten problem i wsparciem dla przyszłych, głodowych emerytur. Jako że wciąż jestem dość młody to dość szybko stanąłem przed pytaniem, czy warto angażować swoje pieniądze w ten pomysł.

I uznałem, że warto. Z pewnym zastrzeżeniami, ale warto. Przede wszystkim traktuję PPK nie tyle jako formę oszczędzania na emeryturę, chociaż chciałbym, by tak było, ale też jako kolejną „skarbonkę”, do której odkładam pieniądze. Ważne było dla mnie, czy z PPK będę mógł wyjąć pieniądze w każdej chwili, tak jak mogę to zrobić z konta oszczędnościowego.

Jak zobaczyłem, że faktycznie tak jest i wypłaty środków mogę dokonać w każdym momencie, to uznałem, że to ma sens. Państwo z jednej strony zachęca do odkładania na emeryturę, dorzucając od siebie część pieniędzy, ale z drugiej strony mówi jasno: „jak chcesz, wypłać je wcześniej, my tylko zabierzemy wtedy to, co ci dorzuciliśmy”.

Podoba mi się też, to, że w przypadkach nagłych, jak choroba moja, współmałżonka czy dziecka, mogę wypłacić 25 % zebranych pieniędzy bez żadnych negatywnych potrąceń. Daje to pewne poczucie bezpieczeństwa i mnie osobiście motywuje do odkładania tam. Sam wiem bowiem doskonale, jak ciężko jest czasem przekonać się do jakiejkolwiek formy oszczędzania. Lepszy samochód, wakacje czy nowy telefon. To wszystko kusi, by powiedzieć sobie „na oszczędzanie przyjdzie jeszcze czas”.

W przeciwieństwie do ZUS, nad PPK mamy jakąkolwiek kontrolę jako klienci

Dlatego właśnie PPK traktuje jako taką skarbonkę, do której będę zaglądać i jak wszystko pójdzie dobrze, to nie rozbiję jej do 60 roku życia. Ale świadomość, że mogę to zrobić, trochę mnie uspakaja.

Bo sprawdzać fundusze inwestycyjne należy. Wiele osób, które ze mną rozmawia o PPK, zastanawia się, czy „nie będzie jak z OFE”. Ja oczywiście tego nie wiem. Nie wiem, co wymyśli rząd za rok, dwa czy dwadzieścia, chociaż w przeciwieństwie do OFE, pieniądze z PPK przerzucić np. do ZUS byłoby znacznie trudniej prawnie. Szklanej kuli jednak nie posiadam, dlatego nie mogę nikomu obiecać, że jakikolwiek rząd nigdy po te pieniądze nie ruszy. Do PPK powinno się więc zapisywać świadomie.

Świadomie, by na bieżąco sprawdzać, jak zarabiają nasze pieniądze. Czy firma, która nimi zarządza, jest odpowiednia i koszty nie przewyższają dochodów. Kiedy nasze pieniądze trafiają do ZUS, nie mamy już na nie wpływu. Możemy się poczuć jak Gandalf z Władcy Pierścieni, któremu Theoden mówi, że „jego władza tu nie sięga”.

Jednak PPK należy traktować jak konto oszczędnościowe w innym banku. Założyć sobie konto na stronie danej firmy zarządzającej naszymi pieniędzmi i sprawdzać co jakiś czas, ile ich tam jest. A także znaleźć, na jakiejś stronie z notowaniami giełdowymi, swój fundusz inwestycyjny, zapisać do zakładek przeglądarki i co jakiś czas zajrzeć, czy w skali trzech miesięcy, sześciu czy dwunastu zarobki tego funduszu są zachęcające.

Bo właśnie zarobki też były czymś, co może zachęcać do PPK. Wiele osób mówi, że wolą sami inwestować i to co wpłacaliby na te konto, mogliby pomnożyć gdzie indziej. Takim osobom należy pogratulować obrotności, bo każdy niech pomnaża swój majątek na swój sposób. Przyznaję się szczerze, że ja jednak takich zdolności nie mam. Giełda to nie jest coś, na czym odnajduje się idealnie, a kieruje się zasadą, że najlepiej jest, jak każdy robi to co potrafi. Dlatego zostawiam te pieniądze funduszom inwestycyjnym i liczę, że przyniosą one jakieś zarobki.

Zalety PPK nie mogą przysłonić nam wad, dlatego zawsze trzeba kontrolować, co się dzieje z naszymi pieniędzmi

Oczywiście zdaję sobie też sprawę z wad tego systemu. Przede wszystkim, pieniądze, które tam są odkładane, nie biorą się z próżni. Kiedy więc słyszę, że PPK można traktować jako „podwyżkę”, bo przecież 1,5% minimum musi dorzucić nam pracodawca, to minę mam raczej skrzywioną. Każdy bowiem wie, że pracodawca doskonale sobie zdaję, ile płaci za każdego pracownika i gdy znikną mu dodatkowe pieniądze, które musi wysłać do PPK, to może o tym pamiętać przy najbliższej podwyżce.

Nie podoba mi się też nachalność, polegająca na tym, że rząd z jednej strony udawał, że przystąpienie jest w pełni dobrowolne, a z drugiej utrudniał, jak się dało, wystąpienie z programu. Według mnie budzi to podejrzliwość i ludzie mogą potraktować ten program jako coś groźnego, na zasadzie, że skoro władza zmusza, to lepiej się wypisać. Lepszą metodą byłoby promowanie korzyści i informacja, że zapisać i wypisać się można w każdym momencie. Tak by część osób, która najpierw woli popatrzeć jak coś działa, a dopiero potem się dołączyć, miała świadomość, że tak można. Bo w sytuacji gdy, zanim system ruszy, oni już, w obawie przed tym, co to może być, wypiszą się, to trudno potem, by zmienili zdanie. Większość z nich o tym zapomni i uzna, że „skoro decyzja już podjęta to nie ma co się tym  martwić” i przypomni sobie dopiero po czterech latach, gdy znów rząd będzie usiłował ich siłą zapisać.

Dlatego, patrząc na wady i zalety PPK, postanowiłem dać 2-3 lata PPK i zobaczyć co z tego wyjdzie. Odkładane tam składki nie są przygniatające i pewnie, gdybym nie odkładał ich tam, to wylądowałyby na nieoprocentowanym koncie. Sytuacja jest więc prosta – albo system okaże się ciekawym do zainteresowania i zostaną tam na lata, patrząc jak z większym lub mniejszym zyskiem, moje oszczędności rosną, albo wycofam się za kilka lat, wypłacę to, co wpłaciłem i znajdę na te pieniądze lepsze rozwiązanie.

Docelowo więc można traktować Pracownicze Plany Kapitałowe jako wsparcie emerytury i dopłaty ze strony państwa to dodatkowe zalety PPK, ale przede wszystkim warto robić to po prostu świadomie i co kilka lat sprawdzać, czy wszystko tam jest w porządku. Dla mnie na ten moment to po prostu forma oszczędzania i „świnka skarbonka” do której dorzucam, sprawdzam ile już tam mam, ale staram się jej nie rozbijać, licząc, że przyda mi się na gorsze czasy.