Przez tę panią już nikt nigdy mandatu za żarówkę nie dostanie. Jest decyzja KAS

Gorące tematy Państwo Podatki Dołącz do dyskusji (109)
Przez tę panią już nikt nigdy mandatu za żarówkę nie dostanie. Jest decyzja KAS

Żarówkowa afera chyba wreszcie znalazła swój finał. Pani naczelnik z Bartoszyc została właśnie odwołana ze swojego stanowiska. Mamy nadzieję, że przez tę sprawę inni urzędnicy czy naczelnicy jednak trochę pomyślą, zanim będą chcieli organizować kolejne tego typu „prowokacje”.

Rzadko kiedy urzędnicy skarbówek robią takie medialne kariery, jak Małgorzata Sipko. Pani naczelnik z Bartoszyc jednak właśnie odchodzi na zasłużoną emeryturę. Właśnie dyrektor Krajowej Administracji Skarbowej postanowił odwołać ją z funkcji, podał dziennik „Fakt”. Póki co nie wiemy, czy pani od słynnej prowokacji znajdzie zatrudnienie na innym stanowisku KAS. Chyba jednak lepiej dla wszystkich by było, gdyby zajęła się czymś innym.

Żarówkowa afera, która rozgrzała internet

W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do wielu absurdów, ale jednak żarówkowa afera i tak wszystkimi wstrząsnęła. Tę historię opisywaliśmy na Bezprawniku nieraz, ale z kronikarskiego obowiązku jeszcze raz ją w skrócie przypomnimy. Otóż do warsztatu samochodowego przyjechały dwie kobiety – mówiły, że przepaliła im się żarówka, a mają jechać w trasę. Był problem, bo mechanik zamknął już wszystkie kasy. Ale przecież nie zostawi ludzi w potrzebie… Wymienił żarówkę i powiedział do jednej z kobiet, by dała 10 zł. No i się zaczęło…

To się nie mieści w głowie. Kobiety, które poprosiły mechanika o wymianę żarówki za 10 zł były… agentkami skarbówki

Okazało się, że to wszystko była prowokacja skarbówki, a kobiety były tak naprawdę… „agentkami” pani naczelnik z Bartoszyc. Mechanik dostał 500 zł kary, odwoływał się do sądu, ale pani Sipko nie dawała za wygraną i się odwoływała. Dopiero gdy sprawa rozgrzała internet, łaskawie wycofała swoje zażalenie.

Można powiedzieć, że rozsądek wreszcie wygrał, choć szefowie KAS trochę zajęło dojście do tej decyzji. Jednak pozostają wątpliwości. Po pierwsze, co się stało z „agentkami”? Ok, one pewnie wykonywały tylko polecenia, ale czy naprawdę je to do końca tłumaczy? A po drugie, cóż, ciekawe ile jest podobnych spraw, które nie wychodzą na światło dzienne. Po przecież żarówkowa afera to taki „michałek” – wszystko jest tu jasne, a przy tym oburzające i, nie bójmy się tego słowa, zwyczajnie zabawne. Tymczasem pewnie wiele bardziej zagmatwanych spraw, również o zdecydowanie większe pieniądze, pewnie pozostaje poza zasięgiem zainteresowania mediów i opinii publicznej. Bo naprawdę nie chce się wierzyć, że pani Sipko była jakąś wyjątkowo zdemoralizowaną naczelnik skarbówki…