Kocham Pałac Kultury i Nauki w Warszawie i tego Pałacu nienawidzę. Tak w skrócie mogę podsumować moje prywatne odczucia względem najbardziej charakterystycznego punktu stolicy.
Z jednej strony Pałac Kultury i Nauki w Warszawie to ogromny sentyment. W zasadzie wszystko, co działo się w tej mojej warszawskiej przygodzie, zawsze obserwował – choćby z oddali – właśnie ten charakterystyczny budynek. W wieku 10 lat po raz pierwszy wjechałem na jego szczyt i podziwiałem miasto. Wygląda świetnie na zdjęciach i timelapse’ach Macieja Margasa.
Niby pomnik socrealizmu nieuchronnie kojarzącego się z postacią Józefa Stalina, a jednak kiedy spojrzymy na architekturę bratniego narodu, wspaniałych i podziwianych Amerykanów, to Chicago czy Nowy Jork, przynajmniej w swojej starszej części, wcale tak bardzo nie odbiegają od architektonicznego stylu zastosowanego przy budowie Pałacu Kultury.
Nas może brzydzić, może szpecić, może źle się kojarzyć, ale dla każdego turysty w Warszawie jest niczym więcej, jak wielką i imponującą atrakcją. Francuzi mają Wieżę Eiffela, Amerykanie Statuę Wolności, a my – cóż – Pałac Kultury.
Zburzyć Pałac Kultury i Nauki – to dyskusja o emocjach
A jednak nie sposób się oprzeć wrażeniu, że Pałac Kultury to nic innego jak łuk tryumfalny Związku Radzieckiego postawiony w Warszawie, po tym jak przegraliśmy II Wojnę Światową, a Sowieci nas podbili (już ponad ćwierć wieku znowu jesteśmy wolni, nauczmy się w końcu nazywać sprawy po imieniu).
Prawo i Sprawiedliwość nie jest partią bliską mi ideologicznie, a już ich obsesja do rozpatrywania wszystkiego z perspektywy tego co wydarzyło się 8, 30, 70 i 2000 lat temu budzi we mnie niemalże intelektualną agresję. Ale pomysł burzenia Pałacu Kultury, przypomniany dziś przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego, ma swoich zwolenników wśród reprezentantów różnych opcji politycznych, w gronie pragmatyków postulujących podobne rozwiązanie jest m.in. Radosław Sikorski.
To prawda, że Pałac Kultury i Nauki w Warszawie wkomponował się w panoramę Warszawy. I że jego zburzenie będzie horrendalnie drogie, a już z całą pewnością nieopłacalne. Ale czy opłacalne są świąteczne dekoracje na ulicach miast, które pojawiają się każdego roku?
Tu nie ma miejsca na dyskusję o finansach, ten temat polaryzuje przede wszystkim emocje. Nie jesteśmy przecież aż tak biedni, żeby naprawdę nie było nas stać na zburzenie tego budynku.
W mojej ocenie, w szerszej perspektywie (jednak załącza mi się pragmatyzm) wyburzenie Pałacu Kultury będzie miało wymiar nie tylko symboliczny, ale też należy potraktować go jako inwestycję. Jego obecnie bardzo rozłożysty charakter zajmuje sporą część jednej z największych stolic Europy, jednego z ważniejszych miast na mapie świata, w których moglibyśmy dalej budować nasze „Wall Street”.
Uwielbiam ten budynek i lubię, gdy na mnie „patrzy”. Nie potrafię sobie wyobrazić Warszawy bez niego. Ale wizja miasta wolnego od pomnika stalinowskiego tryumfu jest kusząca, tak samo jak kuszące są nowe możliwości architektoniczne.