Zmiana płci w Japonii oznacza sterylizację: tamtejszy sąd najwyższy podtrzymał niesprawiedliwe prawo

Gorące tematy Zagranica Dołącz do dyskusji (506)
Zmiana płci w Japonii oznacza sterylizację: tamtejszy sąd najwyższy podtrzymał niesprawiedliwe prawo

Zmiana płci w Japonii oznacza sterylizację. Przed 2004 r. osoby transpłciowe w tym kraju w ogóle nie mogły liczyć na żadną formę urzędowego uznania ich odmienności. Obowiązek ten, określany przez WHO za „naruszenie fundamentalnych praw człowieka”, został właśnie uznany za zgodny z japońską konstytucją.

Jeżeli Japończyk chce dokonać urzędowej zmiany płci, musi spełnić drakońskie wymogi formalne

Różnice kulturowe bywają czasem porażające. Szczególnie często mieszkańcom zachodniej Europy ciężko zrozumieć nie tylko zwyczaje, ale i prawa obowiązujące w krajach azjatyckich. Nie tak dawno pisaliśmy na łamach Bezprawnika o kolejnym elemencie chińskiego systemu oceniania obywateli. Kolejny przykład takich różnic może stanowić niedawny wyrok japońskiego sądu najwyższego.

O ile w Polsce urzędowa zamiana płci nie jest opatrzona jakimiś drastycznymi wymaganiami formalnymi, o tyle w Japonii ingerencja ze strony państwa jest niezwykle poważna. Zgodnie z obowiązującym w tym kraju prawem, osoby transseksualne muszą poddać się sterylizacji, zanim będą mogły oficjalnie zmienić płeć. Co więcej, każda osoba chcąca dokonać takiej zmiany w oficjalnych dokumentach, musi mieć usunięte jajniki lub jądra, bądź te narządy muszą zostać trwale pozbawione swojej biologicznej funkcji. W dalszej kolejności, osoba taka musi „posiadać ciało z częściami przypominającymi genitalia przeciwnej płci”.

Zmiana płci w Japonii oznacza sterylizację dopóki rządzący nie zdecydują się zmienić prawa

Tak postawione wymogi formalne wymuszają bardzo daleko idącą, nieodwracalną wręcz, ingerencję w ciało osoby transseksualnej. Siłą rzeczy, we współczesnym świecie takie prawo może budzić sprzeciw. Jak podaje portal sbs.com.au, niejaki Takakito Usui starał się wykorzystać całą dostępną drogę sądową, by uniknąć realizacji tego obowiązku. Urodzony kobietą chciał zmienić płeć na męską, jednak przymusowa sterylizacja stanowiła dla niego zbyt wiele.

Opublikowana w czwartek decyzja Sądu Najwyższego tą drogę zamyka. Skład orzekający co prawda przyznał, że obowiązujące przepisy mogą budzić wątpliwości przy zmieniającym się społeczeństwie, jednak prawo podtrzymał. Czterech sędziów jednogłośnie zadecydowało, że  jest ono zgodnie z konstytucją. Co więcej, sąd podkreślił funkcję przepisów. Chodzi o uniknięcie „problemów w relacjach rodzic-dziecko”, które mogłyby „budzić zamęt w społeczeństwie” oraz „prowadzić w nim do niepożądanych zmian”.

Nie jest jednak tak, że japoński sąd najwyższy jest nieczuły na problemy osób transpłciowych żyjących w tym kraju. Sędziowie podkreślili, że rolą prawodawców jest rewizja przepisów, z uwzględnieniem zmieniającego się społeczeństwa i jego norm moralnych. Cierpienie, jakiego doznają osoby z zaburzeniami płci uznali również za problem całego społeczeństwa, które powinno obejmować także różnorodne tożsamości płciowe.

Przed 2004 r. urzędowa zmiana płci nie była w Japonii w ogóle możliwa, obecne rozwiązanie WHO uważa za naruszenie praw człowieka

Zmiana płci w Japonii oznacza sterylizację od 2004 r. To wówczas przyjęto prawo, które w ogóle umożliwia w tym kraju oficjalną zmianę płci. Od 2014 r. Światowa Organizacja Zdrowia wzywa Japonię do zmiany przepisów, określając je mianem „naruszenia fundamentalnych praw człowieka”.  Prawnicy Usuiego przekonują, że wyrok Sądu Najwyższego może stanowić punkt wyjścia do rozpoczęcia dyskusji w społeczeństwie nad potrzebą zmiany przepisów. Jednocześnie on sam przekonuje, że nie kwestia przejścia operacji nie powinna być ważniejsza od tego, jak dana osoba chce żyć.

Warto pamiętać, że podobne regulacje obowiązują na całym świecie, wliczając w to państwa zachodnie. We Francji sterylizacja osób transpłciowych skończyła się w 2016 r. W Szwecji zaprzestano stosowania tych praktyk w 2012 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że przymusowa sterylizacja stanowi naruszenie art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. W Polsce nigdy taki obowiązek nie istniał.