Minister zdrowia, Adam Niedzielski: najgorsze mamy w pewnym sensie za nami

Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (59)
Minister zdrowia, Adam Niedzielski: najgorsze mamy w pewnym sensie za nami

Minister Adam Niedzielski ma dla nas dobrą informację: najgorsze mamy za nami, jesienna fala koronawirusa odpuszcza. Konferencja w kancelarii premiera to nie jedyne źródło optymizmu. Wiele wskaźników potwierdza – w tym nawet liczba wykonanych testów.

Minister Adama Niedzielski miał we wtorek dla Polaków praktycznie same dobre wiadomości

Wtorek 17 listopada może być zwiastunem przełomu. Po raz pierwszy od dawna liczba nowych potwierdzonych zakażeń koronawirusem spadła poniżej 20 tysięcy przypadków. Wiele wskazuje na to, że jesienna fala epidemii zaczyna odpuszczać.

Minister Adam Niedzielski na przekonuje nawet na wtorkowej konferencji prasowej w kancelarii premiera, że „najgorsze mamy w pewnym sensie za nami„. Jego zdaniem sytuacja się stabilizuje. Epidemia koronawirusa w Polsce w ciągu ostatnich dwóch-trzech tygodni nie rozwijała się na szczęście w sposób wykładniczy.

Przekonuje jednocześnie, że działania rządu były ukierunkowane przede wszystkim na „utrzymanie buforu bezpieczeństwa między wolnymi i zajętymi łóżkami„. Ten w przypadku intensywnej terapii się zwiększa. To ważna i pozytywna informacja – oznacza to, że służba zdrowia odzyskuje powoli wydolność, przynajmniej w skali całości.

Niedzielski podziękował przy tym Polakom. Stwierdził bowiem, że „możemy sobie nawzajem pogratulować, poziom odpowiedzialności społecznej zdecydowanie się poprawił„. Pomimo tego prof. Andrzej Horban przypomniał, że jesteśmy obecnie na etapie bardzo nasilonej transmisji.

Rząd nie przewiduje na razie żadnych zmian we wprowadzonych ograniczeniach, chyba że nastąpi drastyczne pogorszenie sytuacji. Nowe regulacje najprawdopodobniej pojawią się po 29 listopada.

Adam Niedzielski twierdzi że także niewielka liczba testów świadczy o poprawie sytuacji – i paradoksalnie ma rację

W wypowiedzi ministra zdrowia znalazły się dwa dość kontrowersyjne stwierdzenia. Z jednej strony Adam Niedzielski bronił decyzji o zamknięciu cmentarzy tuż przed świętem Wszystkich Świętych. Niewątpliwym jej kosztem była konieczność przeprowadzenia interwencyjnego skupu chryzantem. Wielu Polaków musiało w ostatniej chwili zmienić swoje plany i nie mogło zapalić znicza na grobach bliskich. Minister zdrowia jest jednak zdania, że alternatywa byłaby dużo gorsza.

Na pierwszy rzut oka wątpliwości może budzić również stwierdzenie, że niewielka liczba wykonywanych testów również świadczy o poprawie sytuacji. Paradoksalnie – minister zdrowia ma rację. Wszystko opiera się w tym przypadku na założenie dotyczące testowania. Rządzący uznali bowiem, że należy testować przede wszystkim pacjentów wykazujących objawy zakażenia koronawirusem. To oznacza, że nie znamy rzeczywistego rozmiaru epidemii, bo większość chorych przechodzi zakażenie bezobjawowo.

Nie oznacza to jednak, że podawane przez ministerstwo zdrowia dane są bezużyteczne. Liczba nowych zakażeń zestawiona z liczbą testów, a także przeliczona na 100 tysięcy mieszkańców, dają całkiem rozsądne pojęcie o rozwoju epidemii jako takim. Zwłaszcza jeśli porównuje się je dzień po dniu. Najprościej rzecz ujmując: nawet nie wiedząc dokładnie ile mamy w Polsce chorych, możemy dość precyzyjnie ustalić czy sytuacja się poprawia czy pogarsza.

W dniu 17 listopada odnotowano 19 152 nowe przypadki. To raptem 49,93 na 100 tys. mieszkańców. Warto wspomnieć, że wykonano niecałe 42 tysiące testów. Jak te dane mają się do informacji z poprzednich dni? Bardzo dobrze. Co ważniejsze: tendencja spadkowa utrzymuje się już od kilku dni. Szczyt jesiennej fali koronawirusa przypadałby na dni 7-11 listopada.

Teraz pozostaje mieć nadzieję, że rządzący czegoś się nauczyli i nie zdecydują się na szybkie znoszenie restrykcji i powrót uczniów do szkoły

Poprawa sytuacji epidemiologicznej w Polsce ma szereg nieoczywistych konsekwencji. Rządzący zapewne nauczyli się już po błędach pierwszej fali, że szybkie luzowanie obostrzeń nie służy niczemu dobremu. Można mieć jednak spore obawy, czy nie będą parli do szybkiego powrotu uczniów do szkół.

Warto przypomnieć, że wrześniowe wdrożenie edukacji stacjonarnej najprawdopodobniej było jednym z ważniejszych czynników sprzyjających rozwojowi epidemii w ostatnich miesiącach. Tymczasem minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w najbardziej optymistycznym scenariuszu stopniowy powrót do szkół już od 29 listopada.

Poprawa z kolei daje pewne nadzieje na ostrożne próby rozmrażania gospodarki. W szczególności dotyczy to branż objętych restrykcjami niejako na wszelki wypadek, trochę na wyrost. W trakcie konferencji prasowej poruszono kwestię chociażby protestów branży transportowej. Warto jednak pamiętać także o zamkniętych siłowniach czy instytucjach kultury. Wiele wskazuje jednak na działania dość stopniowe i ostrożne.

Równocześnie słabnąca jesienna fala koronawiursa rozbija wszelkie próby zrzucenia odpowiedzialności za wzrost liczby zachorowań na manifestacje aborcyjne, Marsz Niepodległości i opozycję. To bardzo dobra wiadomość – i to chyba dla wszystkich. Nikt zdrowy na umyśle nie chciałby w Polsce epidemiologicznej katastrofy.