Do podwyżek właściwie wszystkiego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Kolejna jednak może naprawdę uszczuplić portfele Polaków – akcyza w 2023 r. pójdzie bowiem w górę. I to zdecydowanie.
Zapis o podwyżce akcyzy znalazł się we właśnie przyjętym projekcie budżetu na przyszły rok. Z tego „wyłożenia kart na stół” wynika, że akcyza na najpopularniejsze napoje z procentami (czyli piwo, wino, alkohol etylowy, napoje fermentowane) wzrośnie w 2023 r. o kolejne 5 proc.
Na jeszcze większe podwyżki muszą przygotować się jednak palacze i osoby podgrzewające tytoń. Akcyza na wyroby tytoniowe podskoczy o 10 proc. I nie będzie tu również wyjątku dla nowatorskich wyrobów tytoniowych – w tym przypadku akcyza na wkłady do tych urządzeń też wzrośnie o 10 proc., choć na początku tego roku została już podniesiona o rekordowe 50 proc. Zaskakującym wyjątkiem będą e-papierosy, bowiem mapa akcyzowa Ministerstwa Finansów nie obejmuje podwyżkami płynów do e-papierosów. W tym wypadku rozszerzona zostanie jedynie definicja płynu do papierosów elektronicznych, tak żeby wyeliminować sytuacje, w których płyny tego typu oferowane są np. jako zapachy do kominków.
Przypomnijmy, że wyliczanie akcyzy jest dość skomplikowane i w dużej mierze zależy od zawartości alkoholu w napoju. W tej chwili taki podatek na piwo wynosi 9,43 zł od 1 hektolitra za każdy stopień Plato gotowego wyrobu.
Akcyza w 2023 r. w górę. A potem kolejna podwyżka. I kolejna
Czy te plany to jakieś wielkie zaskoczenie? Niekoniecznie. Jest to zgodne z długofalową „mapą drogową”, jak to nazywa rząd. Polegała ona na tym, że w 2022 r. akcyza na alkohol poszła w górę o 10 proc., a w kolejnych latach – aż do 2027 r. – rocznie rośnie o 5 proc. Zapisy w budżecie oznaczają więc, że rządzący trzymają się swojego planu – nawet w tak trudnych czasach.
Nie chodzi o to, że alkohol to sposób na stres (tu, wiadomo, trzeba uważać). To przecież ważny sektor naszej gospodarki, z wieloma ciekawymi producentami (mamy niezłe browary, winnice, gorzelnie…). Rząd jednak traktuje firmy alkoholowe – a przede wszystkim klientów – jako skarbonki, które mają łatać dziury w budżecie. Władza oczywiście przekonuje, że nie chodzi o pieniądze, a o nasze zdrowie. Dlatego też zresztą trzeba było dodatkowo opodatkować „małpki”.
Niby to jakoś specjalnie nie zaskakuje, ale warto mieć świadomość, że od stycznia piwo czy wino nie tylko zdrożeje o inflację, która nie chce się zatrzymać – ale też o kolejną podwyżkę akcyzy. Polacy ostatnio rozsmakowali się w nieco bardziej wyrafinowanych alkoholach – na przykład w winach, whisky czy w kraftowych piwach. Po podwyżkach pewnie nie przestaną pić alkoholu, ale prawdopodobne jest, że znowu będą musieli wybierać te z niższych półek.