Jeśli sądzisz, że prawnoautorską wpadkę roku widziałeś dziś na łamach Wirtualnej Polski, to znaczy, że jeszcze nie robiłeś porannych zakupów w sieci Biedronka.
Shutterstock to jeden z popularnych „stocków”, czyli banków zdjęć. Fotografowie publikują tam swoje prace. Na ogół żadna wielka sztuka, raczej są to fotografie tworzone do ilustrowania artykułów tematycznych w internecie. A internauci mogą kupić licencję na jedno zdjęcie, pakiet zdjęć czy nawet abonament, który uprawnia do czerpania garściami z całej bazy (na Bezprawniku mamy dostęp do Shutterstocka, ale i tak preferujemy mniej sztampowe i darmowe Pexels, Shutterstock przydaje się głównie do zdjęć znanych ludzi).
Jeśli wchodzicie do sklepu, to towary wystawione są na wystawie. Fotograf, który chce sprzedać swoje zdjęcia też musi je jakość pokazać (wyobrażacie sobie, że rzucacie w ciemno kilka dolarów za zdjęcie lasu i nie wiecie co dostaniecie?). Dlatego też banki zdjęć pokazują fotografie w swojej bazie, ale żeby ludzie ich nie kradli, opatrują je dodatkowo znakiem wodnym. Dość sporym, dość wyraźnym – można zobaczyć, że nie kupujemy kota w worku, ale też nie da się takiej fotografii bez licencji trywialnie mówiąc „zwędzić”. Bo wyszlibyśmy na skończonych głupków, a na dodatek nieuczciwych.
Historii tych mikserów najpewniej i tak byśmy nie zrozumieli. Otóż w sklepach Biedronka pojawiły się dziś miksery, których opakowanie wygląda w następujący sposób:
Biedronka sprzedaje miksery Shutterstock
Nie wiem jakim trzeba być mugolem, żeby wprowadzać do sprzedaży towar z najprawdopodobniej „kradzionymi” (technicznie, w prawie autorskim, nie da się ukraść – można naruszyć majątkowe i osobiste prawa autorskie, co ma miejsce w tym wypadku) zdjęciami ze stocka.
Zastanawiam się co myślał sobie grafik, który to projektował, a nawet nałożył na zdjęcia lustrzane odbicie. Zastanawiam się gdzie był dział prawny, który tego nie zauważył. Pytam głośno czemu marketing nie usiadł i nie uznał, że doskwiera im, że na opakowaniu ich produktu są jakieś dziwne napisy. Głowię się czemu nikt w Biedronce głośno nie zaśmiał się, kiedy przyszli do nich z Hoffen i powiedzieli, że mają taki oto mały projekcik i chcieliby sprzedawać swoje miksery. Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia jak do tego doszło.
Najzabawniejsze jest to, że Hoffen ma swojego własnego Instagrama, a na nim całą masę naprawdę ładnych, autorskich zdjęć. Jak na ironię, motto brzmi „sprytnie z Hoffen”.
Aktualizacja i stanowisko Jeronimo Martins Polska:
„Przede wszystkim prawa do tych zdjęć zostały wcześniej wykupione i producent miksera mógł z nich korzystać na opakowaniu. Faktem jest, że za sprawą niefortunnego błędu naszego dostawcy, polegającego na wysłaniu pliku roboczego do druku, znalazła się na nim grafika ze znakiem popularnego banku zdjęć. Jesteśmy jednak przekonani, że w najważniejszej z punktu widzenia naszych klientów kategorii jakości samego produktu, jest to produkt godny polecenia”.