Mam dla was dobrą i gorszą wiadomość. W krótkiej perspektywie ceny paliw powinny spadać. W dłuższej już może być różnie. Powody: szantaż Rosji, spadek zapasów, duże zapotrzebowanie i ograniczone możliwości rafinerii.
Ceny paliw powinny spadać
Od kilku tygodni obserwujemy spadek cen paliw na stacjach. Jak podaje w swoim komentarzu BM Reflex, od początku wakacji najbardziej spadły ceny benzyny 95, bo o 61 groszy na litrze. Natomiast w przypadku Pb 98, ten spadek wynosi 0,49 zł/l. Mniej, ale potaniał też diesel. Za litr oleju napędowego kierowcy płacą dziś o 0,36 zł mniej, niż w czerwcu. Najmniejszą ulgę odczuli tankujący autogaz. Tu obniżka jest symboliczna i wynosi 0,2 zł/l. Jest więc taniej, ale bynajmniej nie tanio. Analitycy BM Reflex obliczyli, że w porównaniu do zeszłego roku tankujący auta LPG płacą rachunki o 22 procent wyższe. Właściciele diesli wydają więcej o 39 proc. Tankujący benzynę 95 o 28 proc., a Pb98 aż o 36 proc. więcej zostawiają na stacji paliw, niż rok temu.
Cieszmy się spadkami
Pierwszy miesiąc wakacji kończymy ze średnimi cenami najpopularniejszej benzyny 95 na poziomie 7,32 zł za litr. W przypadku diesla jest to 7,57 zł, a LPG – 3,35 zł za litr. Jeśli korzystacie z rabatów, a w tej chwili chyba każda sieć ma jakąś promocję, to jeszcze można urwać z tych cen nawet kilkadziesiąt groszy. Paliwa różnią się też ceną w zależności od tego w jakim regionie Polski tankujemy. Portal e-petrol.pl podaje, że w tym tygodniu najtaniej można zatankować w województwie łódzkim. Benzyna bezołowiowa 95 kosztuje w tym regionie 7,23 zł/l. Średnia dla oleju napędowego to 7,43 zł/l a dla autogazu 3,18 zł/l. Tankujcie tam do pełna, zwłaszcza jeśli wybieracie się na południe kraju. W Małopolsce za litr PB95 trzeba zapłacić 7,39 zł, a za diesla – 7,65 zł. Jak komentuje Grzegorz Maziak, analityk rynku paliw e-petrol.pl,
Prognozy na nadchodzący pierwszy tydzień sierpnia są optymistyczne dla kierowców. Spodziewamy się, że obniżkowa tendencja będzie kontynuowana. W przypadku benzyny zmiany mogą sięgnąć kilkunastu groszy. Przyspieszyć mogą też obniżki w przypadku oleju napędowego. Chociaż tutaj, na dwucyfrowe obniżki nie liczymy. Ustabilizować mogą się ceny autogazu. Natomiast w trochę dłuższej perspektywie sytuacja nie wygląda już tak optymistycznie dla kierowców. Widzimy, że ropa naftowa, która w połowie lipca spadała do dwucyfrowych poziomów, znów drożeje. Notowania ropy Brent zbliżają się do poziomu 110 USD.
Wina Putina
Ten wzrost cen ropy to znów wina Putina. Rosja szantażuje świat zakręceniem kurków z gazem, a to powoduje wzrost ceny alternatywnych dla niego surowców. Dodatkowo zapasy paliw w USA są poniżej średniej, a zapotrzebowanie na surowiec jest dość duże. Te elementy plus świadomość, że możliwości przerobowe rafinerii są ograniczone powodują, że cena ropy znów rośnie.
Z drugiej strony, ciągle jeszcze swoją rolę na rynku paliw gra Covid-19. Wzrost liczby zakażeń może przyczynić się do zmniejszenia popytu. Oczy analityków, ale też różnej maści spekulantów patrzą na Chiny, które nadal stosują politykę miejscowych lockdownów. Wykrycie w ostatnich dniach kilku nowych przypadków zakażeń w jednej z dzielnic Wuhan spowodowało objęcie restrykcjami miliona osób. Chiny importują ciągle mniej ropy niż przed Covidem, ale zdaniem analityków banku Goldman Sachs, na tyle dużo, że przyczyniają się do powstania deficytu tego surowca na świecie.
Dlatego GS prognozuje dalszy wzrostu cen ropy Brent. W drugiej połowie roku, według analityków banku, cena może dojść do poziomu 125 dolarów za baryłkę. Gdyby, już obserwowany na giełdzie w Londynie, trend zwyżkowy się utrzymał, to po jakimś czasie zobaczymy jego efekt na stacjach paliw. Cieszmy się więc, że ceny paliw spadają, bo to się może zmienić.