Czuję się w obowiązku podziękować Google za ekspresową reakcję

Samorządy Technologie Dołącz do dyskusji
Czuję się w obowiązku podziękować Google za ekspresową reakcję

Temat zdjęć satelitarnych w Google Maps, to temat, który podejmowałem na łamach Bezprawnika kilkukrotnie. Czuję się więc w obowiązku odnotować, że w końcu jest naprawdę dobrze. 

Zmiana pojawiła się u mnie dzisiaj. To oczywiście nie oznacza, że u kogoś z was nie było jej jeszcze miesiąc temu (Google datuje nowe zdjęcia na czerwiec br.), a u kogoś innego nie pojawi się dopiero za miesiąc. Ale satelitarne zdjęcia Warszawy w końcu pozwalają się zorientować jak aktualnie wygląda to miasto naprawdę.

Wielka czkawka Google Maps

Pierwszy raz poruszyłem na łamach Bezprawnika ten temat jakoś w marcu 2023 roku, wypominając gigantowi technologicznemu, że jedna z ich flagowych usług jest tak zaniedbywana, że masowo stawiane Żabki notorycznie dryfują w próżni. Mapy satelitarne Google były spóźnione o jakieś 5 lat względem tego, co w rzeczywistości. Całe osiedla domów mieszkalnych postawiono tam, gdzie Google z uporem maniaka jeszcze na początku 2023 roku dumnie eksponowała rzekome pole.

To nie są tylko jakieś tam mapy, to są Mapy Google. a te w naszym kraju pełnią ważne społecznie role, uczestniczą w kształtowaniu ocen rynku nieruchomości i każdego dnia pomagają milionom Polaków w podróżowaniu do celu. Dlatego też, choć oczywiście prywatna firma może sobie robić co chce, naciskanie na Google, by trochę w siebie na tej płaszczyźnie zainwestował, jest w mojej ocenie ważne.

Temat powracał zresztą kilkukrotnie, w jednym z felietonów dotyczących mocnego ograniczenia Google Maps w wyszukiwarce Google wspominałem, że ta usługa najlepsze lata ma chyba już za sobą, aż… wreszcie zaktualizowano satelitarną mapę Warszawy.

I znowu było niedobrze

Wiosną 2024 roku Google wreszcie, po kilku latach, zstąpiło i odnowiło oblicze map satelitarnych Google Maps. Rzecz w tym, że o ile w przypadku na przykład Płocka efekt jest rewelacyjny, w Warszawie kompletnie schrzaniono tę robotę. Kojarzycie te wszystkie kompilacje wypowiedzi Gordona Ramsaya na temat spalonych kotletów? No to nowe mapy satelitarne Google były tak przepalone, że popularny gwiazdor dostałby ataku apopleksji.

Zrobiono je bardzo wczesną wiosną, gdy Warszawa jest szara i ponura. Z góry tak naprawdę trudno było dostrzec co jest Łazienkami Królewskimi, a co dużym wysypiskiem śmieci, bo wszystko było równie czarne. Na dodatek ktoś wybrał sobie fatalną godzinę na serię fotografii, bo cała Warszawa pokryła się długim, ciemnym cieniem. Nie pamiętam nawet czy pisałem już o tym na Bezprawniku, coś tam w tym temacie zatweetowałem, ale – przyznam – tracąc już trochę nadzieję, że z satelitarnymi mapami Google Maps da się w ogóle na poważnie pracować w tej dekadzie.

Miła niespodzianka w Google Maps

Jest więc niezwykle miłą niespodzianką, że Google prawdopodobnie nie tylko było świadome schrzanionych map z wiosny tego roku, ale też bardzo szybko zareagowało serią zupełnie nowych ujęć – bardzo czytelnych, kolorowych, z których można wyczytać naprawdę wiele. Oni wprawdzie starają się dokumentować zmiany w miarę regularnie w swojej usłudze Google Earth Pro, ale efekty tej dokumentacji rzadko kiedy trafiają do Maps. Ostatnio – jak wspomniałem – czekaliśmy kilka lat.

Tak było (a wersja na Google Earth Pro jest i tak nieco wyraźniejsza od tej na Google Maps)
Tak jest teraz (dla lepszego porównania podgląd z Google Earth Pro)

To oczywiście nie znaczy, że Mapy Google są idealne. Przykładowo, mapy standardowe od Google, w tej wersji niesatelitarnej, wyraźnie nie nadążają za swoją satelitarną wersją, a także Open Street Maps czy nawet niektórymi konkurentami. Tutaj niestety nadal gdzieniegdzie panują układy ulic rodem z 2015 roku i dryfujące w polu Żabki. Ale tutaj przynajmniej jest sensowna konkurencja.