Własny dom pozostaje marzeniem wielu z nas, nie tylko zresztą w Polsce. Pandemia koronawirusa tylko zwiększyła zainteresowanie zakupem działek budowlanych. Nie wszystkim się to jednak podoba. Francuska minister mieszkalnictwa Emmanuelle Wargon stwierdziła, że własny dom z ogrodem to ekologiczny, ekonomiczny i społeczny nonsens.
Francuska minister nie powinna czepiać się cudzych domów. Nawet, jeśli ma trochę racji
Komu z nas nie marzy się własny dom z ogrodem? Mieszkanie w bloku ma oczywiście szereg zalet, zwłaszcza jeśli jego metraż jest przyzwoity a standard wysoki. Budownictwo wielorodzinne nie pobudza jednak wyobraźni w taki sposób.
Pandemia koronawirusa tylko wzmogła chęć zakupu domu jednorodzinnego albo działki budowlanej. I to nie tylko w naszym kraju, choć Polacy także przeprowadzają się na przedmieścia. Warunki pracy oraz nauki zdalnej, kwarantanny i obostrzeń uświadomiły wielu osobom niedomagania mieszkań. Przestrzeń często okazuje się zbyt mała, sąsiedztwo zaczyna doskwierać. Do tego dochodzi zwyczajowy problem z brakiem zieleni, patodeweloperka, szalejące ceny nieruchomości i spekulacja na tym rynku.
Tymczasem francuska minister mieszkalnictwa Emmanuelle Wargon uznała, że własny dom z ogrodem to ekologiczny, ekonomiczny i społeczny nonsens. Po politykach, zwłaszcza przedstawicielach stereotypowych wręcz francuskich elit, trudno się spodziewać większej pokory i empatii. Nie powinno więc dziwić, że sama Wargon jak najbardziej taki dom posiada i nic nie wskazuje, by planowała przeprowadzkę do bloku mieszkalnego.
Czy to jednak oznacza, że sama wypowiedź jest pozbawiona sensu? Niekoniecznie. Ucieczka populacji z miast na przedmieścia, z bloków do domków jednorodzinnych, rzeczywiście zaczyna być problemem, gdy staje się masowa.
Eksperci zwracają uwagę na zjawisko tzw. „urban sprawl”, rozlewania się miast – i to całkiem dosłownie. Warto w tym momencie przywołać kilka skrajności. Ciasna, wielorodzinna zabudowa mieszkalna pozwala na stosunkowo niewielkim obszarze mieszkać naprawdę dużej populacji. Negatywnym przykładem mogą być chociażby dalekowschodnie metropolie. Na drugim końcu skali mamy amerykańskie przedmieścia, ewentualnie eksperymenty urbanistyczne rodem z Dubaju. To równie złe rozwiązanie.
Dom z ogrodem nie jest niczym złym, choć wpadlibyśmy w duże tarapaty, gdybyśmy wszyscy nagle się do takich przeprowadzili
Dom wielorodzinny z ogrodem to większa powierzchnia zajmowana przez mniejszą liczbę osób. W momencie, kiedy duża część mieszkańców dużych aglomeracji stara się mieszkać w takim właśnie standardzie, na przedmieściach, miasta same zajmują coraz większą powierzchnię. Tą należy jakoś uzyskać, w końcu działki budowlane nie biorą się znikąd. To oznacza chociażby konieczność karczowania lasów, łąk, czy odrolnienia części terenów. Ekologiczna katastrofa.
Ekonomiczna bierze się z tego, że mieszkańcom takich rozległych osiedli domów jednorodzinnych trzeba zapewnić całą miejską infrastrukturę. Szkoły, szpitale, przedszkola, sklepy, ścieżki rowerowe, transport publiczny, czy nawet drogi. To kosztuje oraz wymaga dużego nakładu pracy.
Co gorsza, mieszkańcy takich rozległych przedmieść albo stają się uzależnieni od samochodów, albo nie mają się tak naprawdę jak dostać do pracy, czy na zakupy. Wpływ coraz to większej liczby samochodów na klimat, czy ogólną jakość powietrza, jest wręcz oczywisty.
Nie sposób również bagatelizować skutków społecznych. Oczywiście, w ludzkiej naturze leży dążenie do odizolowania się od przynajmniej części swojego otoczenia. To z kolei prowadzi do konfliktów społecznych. Jakby tego było mało, im dłuższa droga do pracy, tym mniej godzin na dobę zostaje pracownikowi, by po pracy po prostu żyć. To powoduje stres, frustrację i wszystkie choroby cywilizacyjne się z nimi wiążące.
Jak jednak nie chcieć przenieść się na ciche i spokojne przedmieścia, jeśli mieszkanie bliżej centrum współczesnych miast staje się coraz bardziej uciążliwe? Betonoza typowa dla polskich miast, czy projektowanie miast przede wszystkim z myślą o kierowcach i przepustowości, zamiast o potrzebach mieszkańców, tylko podsycają chęć przeniesienia się z dala od betonowej dżungli. Dom z ogrodem nie jest więc czymś złym. Marzenie o nim to tylko naturalne konsekwencja błędów współczesnej urbanistyki.