Kiedy będzie euro w Polsce? – Jak będziemy na takim samym poziome gospodarczym, co Niemcy czy Holandia – mówi Mateusz Morawiecki. I powołuje się przy tym na badania… Mateusza Morawieckiego.
Czy doczekamy się euro w Polsce? Na razie na postawione pytanie dominują u nas raczej szyderczo-ironiczne komentarze. „Po co, skoro strefa euro się rozpada?”, „Po co, skoro wychodzimy z Unii?” – i tak dalej. Ale sprawa jest przecież poważna. No i wreszcie ktoś ważny postanowił się w poważnym tonie do sprawy odnieść. Sam Mateusz Morawiecki, który udzielił wywiadu tygodnikowi „Sieci”.
Kraje mogą tworzyć obszar wspólnej waluty, jeśli – generalnie ujmując – są na zbliżonym poziomie gospodarczym w szerokim rozumieniu. My i Niemcy, my i Holandia, nie stanowimy takiego obszaru – mówi premier.
Czyli – na razie nie ma co liczyć na euro w Polsce. No bo jak będzie kryzys, to lepiej mieć złotówkę. – W razie sytuacji kryzysowej brak płynnego kursu walutowego ściągnąłby na nas kłopoty – dodał premier. Słusznie, niesłusznie? Można dyskutować, to w końcu poważna materia i nie ma tu czarno-białych odpowiedzi. Te powyżej cytowane argumenty są całkiem sensowne. Ale nie brak też w wywiadzie z gazetą Karnowskich akcentów humorystycznych.
Euro w Polsce. Są wyniki badań Mateusza Morawieckiego
– Zajmowałem się tą tematyką naukowo i wiem – tak argumentuje swój wywód Morawiecki. To ciekawe. Po pierwsze, jeśli polityk powołuje się na swój własny autorytet ekspercki i nie jest Wałęsą, to jest to co najmniej… dziwne.
Po drugie – kiedy premier się zajmował euro od strony naukowej? Na studiach historycznych raczej nie. Podczas prac w Radzie Gospodarczej przy Tusku też chyba raczej nie, bo było to ciało doradcze, a nie naukowe. Niby premier skończył studia podyplomowe – i to nawet niejedne. Może miał tam jakieś zajęcia na temat euro, może napisał na ten temat nawet jakąś pracę. Ale czy naprawdę upoważnia go to do roli eksperta w tej dziedzinie? Jeśli tak, to ekspertem od euro może być chyba każdy absolwent ekonomii.
Ale jest w wywiadzie jeszcze ciekawiej. – Słowacy i Litwini, którzy weszli do strefy euro, szturmują polskie sklepy przygraniczne – mówił premier.
Stosując pomieszanie z poplątaniem, przyprawione szczyptą absurdu i propagandy, można łatwo odpowiedzieć na argumenty Morawieckiego, które cytowaliśmy na początku artykułu.
Trzeba wejść do strefy euro, bo tak czy inaczej trzeba wprowadzić co najmniej dwie waluty na terenie Polski. W końcu lubelskie wsie nie stanowią wspólnego obszaru gospodarczego co Warszawa i Wrocław. Zatem funkcjonowanie tych samych walut na tym samym terenie sprawia wielkie zagrożenie w czasach kryzysu. A lepiej wprowadzić znaną już walutę, niż tworzyć zupełnie nową – to wynika wprost z badań naukowych.
Ale żarty na bok. Oczywiście, prędko euro w Polsce nie będzie. Nawet nie wynika to nawet nie z przyczyn finansowych, ale po prostu politycznych. Naprawdę wizja, że rząd PiS wprowadza u nas euro to czyste political fiction. Szkoda tylko, że rząd nie może tego powiedzieć wprost, tylko podpiera się dość koślawymi argumentami i „ekspertyzami”.