REKLAMA
  1. Home -
  2. Biznes -
  3. Katoflix to nie żart. "Katolicki Netflix" ma jednak niewiele wspólnego z oryginałem
Katoflix to nie żart. "Katolicki Netflix" ma jednak niewiele wspólnego z oryginałem

Serwisy streamingowe to prawdziwy hit ostatnich lat. Nic dziwnego, że właściwie każda korporacja medialna chce mieć teraz "swojego Netflixa". Ale co ciekawe - do wyścigu stają też... polscy zakonnicy. Uda im się wykorzystać sukces świeckiego Netflixa? A może to początek "tożsamościowej" rewolucji w serwisach streamingowych?

Jerzy Wilczek11.03.2020 11:02
Biznes

Niedawno ruszył Katoflix - czyli platforma VOD, którą prowadzi Zgromadzenie Zakonne Salwatorianów. Jednak to wcale nie jest pierwszy "katolicki Netflix". Od jakiegoś czasu działa też platforma Dominikanie.pl - również z filmikami religijnymi.

Oba serwisy się różnią, jednak żaden z nich nie działa jak Netflix. Choć szata graficzna mocno nawiązuje do znanego amerykańskiego serwisu. O ile Dominikanie.pl to po prostu serwis, w którym zgromadzone są filmiki z YouTube'a, to Katoflix faktycznie można uznać za serwis streamingowy.

REKLAMA

Katolicki Netflix, ale bez abonamentu

Sukces Netflixa (tego świeckiego) w dużym stopniu opiera się na modelu abonamentowym. Czyli płacimy miesięczną stawkę - i oglądamy ile chcemy. Jednak Katoflix działa inaczej.

Za obejrzenie większości filmów trzeba jednorazowo zapłacić. Film "Diabeł. Opętanie przez złego" kosztuje 6 zł, ale już "Heidi" - 9 zł.

REKLAMA

Są również promocje. Aby na przykład obejrzeć wywiad z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim "Jak czytać Biblię, aby spotkać Jezusa?", wystarczy zapłacić 3 zł. Standardowa cena to 5 zł. Są też filmy darmowe - ale to tylko pojedyncze wyjątki.

Czy więc Katoflix ma szanse na sukces? Na pierwszy rzut oka można wątpić - oferta jest dość skromna, filmów jest stosunkowo mało. I raczej nie są to chrześcijańskie hity. Z drugiej strony - religia jest ciągle bardzo ważna dla wielu Polaków. A serwis może wygrywać właśnie tym, że jest "tożsamowościowy". Jeśli zatem Zgromadzenie Zakonne Salwatorianów przyciągnie nieco użytkowników, to możemy się pewnie spodziewać innych "tożsamowościowych Netflixów". Kto wie - może swoje "Netflixy" będą mieli przedstawiciele lewicy, nacjonaliści, feministki, weganie, fani Grety, ateiści... Może będą "Netflixy" branżowe - na przykład dla przedsiębiorców czy prawników?

REKLAMA

Szczerze mówiąc, to nawet byśmy się ucieszyli z takiego obrotu rzeczy. Bo w tej chwili na rynku serwisów streamingowych dominuje jedna korporacja, podgryzana nieco przez inne korporacje. A taki monopol przecież żadnej branży nie może wyjść na dobre.

Dołącz do dyskusji
Najnowsze
Warte Uwagi