Dokładnie tak, jak wam mówiłem. Piosenkarka Marysia Sadowska, twarz „ACTA 2”, myśli, że dyrektywa ma półtorej strony A4

Gorące tematy Technologie Dołącz do dyskusji (645)
Dokładnie tak, jak wam mówiłem. Piosenkarka Marysia Sadowska, twarz „ACTA 2”, myśli, że dyrektywa ma półtorej strony A4

W moich artykułach śmiałem się, kpiłem sobie z tych polskich artystów, którzy jak dzieci we mgle dawali twarze na konferencji w Brukseli i manifestowali sukces ACTA 2, z którego istnienia bezpośrednio nie będą nawet mieli żadnych wymiernych korzyści. 

W tekście wyjaśniającym o co tak naprawdę chodzi w „ACTA 2”, komu na nim zależy, kto na nim zarobi oraz dlaczego czytanie co sobie na ten temat uważa Zbigniew Hołdys nie ma większego sensu, wspominałem m.in.:

Lobbyści zwożą do Brukseli tak zwane twarze w postaci muzyków, którzy wypłakują, że są okradani. Spoiler alert: jeśli wypalenie twórcze nastąpiło w okolicy lat 70. XX wieku to z dużą dozą prawdopodobieństwa przychody będą malały, niezależnie od internetowych piratów, którzy w zdecydowanej większości nie wiedzą nawet o waszym istnieniu.

Oczywiście muzycy występują w roli pożytecznych… Inaczej, uprawiają muńkostaszczykowszczyznę (czym jest muńkostaszczykowszczyzna – szerzej o tym w innym moim artykule) i mam bardzo poważne wątpliwości czy ktoś naprawdę wyjaśnił im możliwe konsekwencje dyrektywy, a nie tylko poinformował, że teraz to już będą takie tantiemy, że ho ho i „już żaden artysta przez tego pirata życia pozbawiony nie będzie”.

Muńkostaszczykowszczyzna, czyli:

Lider T. Love sobie doczytał, dokształcił się i zrozumiał, że został instrumentalnie użyty przez ZPAV

Nie doczytała sobie – najwyraźniej – Maria Sadowska, której ktoś podstawił pod nos liczącą 1,5 strony kartkę A4, powiedział, że to jest to całe „ACTA 2” i piosenkarka postanowiła walczyć o to całym swoim sercem, oddając za tę walkę swój niekwestionowany muzyczny autorytet i wizerunek. Pozostaje mieć nadzieję, że na tej kartce było chociaż rzetelne omówienie założeń dyrektywy, a nie na przykład przepis na rabarbarową szarlotkę. Przypominam bowiem, że dyrektywa w obecnym kształcie liczy 36 niemalże ciurkiem zapisanych stron A4, a nawet gdyby pominąć uzasadnienie – 11.

Przed chwilą znalazłem na profilu StopACTA2Poland, który wygrzebał wypowiedź piosenkarki sprzed miesiąca o takiej oto treści:

Przyjmijmy potencjalny kontrargument artystki, że czytała jedynie omówienie w zakresie interesującego ją Artykułu 13, co zresztą w dużej mierze pokrywa się z moją teorią, że OZZ-y typu ZAiKS i ZPAV wymachują znanymi twarzami w sprawie de facto już trochę funkcjonujących systemów filtrowania treści, by położyć pieniądze na prowizjach z obrotu kwotami wskazywanymi przez Artykuł 11, który może poważnie zagrozić rynkowi medialnemu w Europie.

Z jednej strony czuję przerażenie, a z drugiej satysfakcję, ponieważ wszystkie elementy „ACTA2-owej układanki”, które opisywałem na Bezprawniku w ostatnich miesiącach znajdują swoje potwierdzenie. Dziś potwierdza się teza o manipulowaniu muzykami, którzy kompletnie nie mają pojęcia czemu dają twarz. Jest to w mojej ocenie w gruncie rzeczy kompromitujące i powinno być przez opinię społeczną odnotowane, gdyż to chyba taki pierwszy przypadek w historii, gdy artyści na podstawie półtorastronicowych bryków będą stawali nie w obronie wolności, a przeciwko niej. Bo takie mogą być konsekwencje dyrektywy.