Może nas czekać dodatkowy podatek od nieruchomości. Część opozycji ma ambitne plany

Codzienne Podatki Dołącz do dyskusji
Może nas czekać dodatkowy podatek od nieruchomości. Część opozycji ma ambitne plany

Nowy Sejm będzie zdominowany przez opozycję demokratyczną. Jednym z ważniejszych wyzwań stojących przed nowym rządem będzie polityka mieszkaniowa. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zastanawiali się na łamach Bezprawnika nad niezwykle ważną dla właścicieli nieruchomości w Polsce. Czy czeka nas podatek katastralny po wyborach? Na powszechny się nie zanosi, ale w grę wchodzi podatek od pustostanów.

Koalicja Obywatelska nie planuje żadnych podatkowych rewolucji dotyczących nieruchomości

Podatek katastralny to bardzo ciekawa koncepcja, która może kusić polityków, publicystów i wyborców, którzy szukaliby nowego rozwiązania kwestii opodatkowania nieruchomości. Pozostaje oczywiście drobny problem: zupełnie nie przystaje do polskich realiów. Wprowadzenie powszechnego podatku katastralnego nad Wisłą byłoby katastrofą skutkującą praktycznym wywłaszczeniem części Polaków. Teraz zaś szykuje się w naszym kraju wywrócenie do góry nogami politycznego paradygmatu. Czy dotyczy także tej daniny?

Nie da się ukryć, że polityka mieszkaniowa stanowi poważne wyzwanie stojące przed nowym rządem. Gdy piszę te słowa, PKW podliczyło już głosy z 99,13 proc. obwodów. Nie odbiegają jakoś znacząco od wyników sondażu late poll. Zauważalnie lepszy wynik uzyskała Trzecia Droga, nieco lepszy odnotowała Konfederacja. Stratny jest PiS i w mniejszym stopniu Koalicja Obywatelska. Zwycięstwo tzw. opozycji demokratycznej jest już czymś niepodważalnym. KO, Trzecia Droga i Lewica mogą utworzyć rząd większościowy. Właścicieli nieruchomości mogą czekać niemałe zmiany.

Poszczególne partie w trakcie kampanii wyborczej dość ochoczo wypowiadały się w kwestiach mieszkaniowych. Dotyczy to także ich opodatkowania. Już teraz mogę powiedzieć, że powszechny podatek katastralny po wyborach nam nie grozi. Nie oznacza to jednak, że nowy rząd nie wprowadzi jego specyficznego wariantu, który zwykłem nazywać „współczesnym podatkiem domiarowym”. Chodzi o opodatkowanie pustostanów lub po prostu któregoś z kolei mieszkania należącego do jednego właściciela.

Podatek katastralny po wyborach w dowolnej formie raczej nie grozi nam od KO. W manifeście programowym Platformy Obywatelskiej pod tytułem „100 konkretów na pierwsze sto dni rządów!” znajdziemy postulaty dotyczące polityki mieszkaniowej. Sprowadzają się jednak do absolutnie fatalnego pomysłu wprowadzania kredytu 0 proc. na zakup pierwszego mieszkania i dopłat do czynszu dla młodych. Partia Donalda Tuska chce także uwolnienia gruntów należących do państwa pod budowę mieszkań oraz dopłat do rewitalizacji pustostanów. O opodatkowaniu nieruchomości ani słowa.

Polska 2050 chciałaby opodatkować pustostany, PSL nie przejmuje się jakoś bardzo problemami metropolii

Trzecia Droga składa się z dwóch partii. Polskie Stronnictwo Ludowe w swoim programie nie wydaje się zainteresowane problemami mieszkaniowymi trapiącymi metropolie. Zamiast tego proponowało swój własny program mieszkaniowy „Własny Kąt”: kredyt 1,5 proc. do wysokości 100 tys. zł. Siłą rzeczy jest on skierowany do mieszkańców wsi i mniejszych polskich miast. Dla odmiany Polska 2050 Szymona Hołowni jak najbardziej jest zainteresowana podatkowymi rozwiązaniami problemów z dostępnością mieszkań. Jak możemy wyczytać w deklaracjach partii na jej stronie internetowej:

Wprowadzimy podatek od pustostanów, a także zwolnimy z podatku za wynajem długoterminowy. To przełoży się na lepsze wykorzystanie już istniejących zasobów mieszkaniowych.

Warto wspomnieć, że opodatkowanie pustostanów nie musi wcale oznaczać „domiarowej” odmiany katastru. Teoretycznie mogłoby to w jakimś stopniu zadziałać. Problem w tym, że zdecydowana większość pustostanów w Polsce należy do osób prywatnych. Te wcale nie muszą mieć ochoty na zostawanie najemcami.

Najczęściej mówimy o drugim mieszkaniu „dla wnuczki, na studia”, albo po prostu o nieruchomości w innej miejscowości służącej celom wakacyjnym. Ich karne opodatkowanie powiększałoby tylko panującą w Polsce opresję podatkową. Za to zwolnienie z podatku od nieruchomości mieszkań przeznaczonych na prawdziwy wynajem, a nie na krótkoterminowe pseudohotelarstwo, jest całkiem sensownym pomysłem.

Podatek katastralny po wyborach pozostaje wyjątkowo mało prawdopodobnym scenariuszem

Lewica jako całość dysponuje kompleksowym, przemyślanym i przede wszystkim nieszkodliwym programem mieszkaniowym. Podatek katastralny po wyborach nie stanowi jej części. Chyba że właśnie w ten sposób powinniśmy rozumieć jeden z fragmentów programu Lewicy:

Poprzez, między innymi, odpowiedzialną politykę podatkową poprawimy opłacalność najmu długoterminowego względem najmu krótkoterminowego.

Nie sposób jednak zapomnieć, że jedną ze składowych Lewicy jest partia Razem. Muszę przyznać, że ta mi na swój sposób zaimponowała. Jest jedynym stronnictwem politykiem w Polsce, które otwarcie głosi potrzebę wprowadzenia podatku katastralnego w swoim programie. Trzeba do tego sporej dozy politycznej odwagi. Stosowny postulat znajdziemy w deklaracji programowej Razem:

Dążąc do równomiernego rozwoju infrastruktury społecznej oraz ograniczenia spekulacji wprowadzimy progresywny podatek od wartości nieruchomości. Podatek od pierwszej posiadanej nieruchomości pozostanie bez zmian.

Progresywny podatek od drugiej nieruchomości i wszystkich kolejnych jest najbliższym odpowiednikiem klasycznego podatku katastralnego, jaki możemy sobie wyobrazić. Pytanie jednak, czy radykalny postulat jednej z części składowych będzie miał jakieś przełożenie na ustawy uchwalane przez całą opozycyjną koalicję? Wiele zależy od tego, jak wiele mandatów Lewicy uzyskają akurat członkowie partii Razem. Sama Lewica nie będzie miała jednak zbyt mocnej pozycji w porównaniu do Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi.

Jest też bardziej prozaiczny powód. Od dawna przekonuję na łamach Bezprawnika, że w Polsce podatku katastralnego nie będzie nigdy. Mowa w końcu o rozwiązaniu szalenie niepopularnym we wszystkich warstwach społecznych. Równocześnie obowiązujący w tym momencie podatek od nieruchomości stanowi swego rodzaju akceptowalny dla wszystkich kompromis. Jego naruszenie kosztowałoby nowy rząd nawet więcej, niż PiS stracił na wysadzeniu w powietrze kompromisu aborcyjnego.