Po pierwsze nie szkodzić – znam przynajmniej jeden powód, by nie przyjmować „uchodźców” i to wystarczy

Zagranica Dołącz do dyskusji (63)
Po pierwsze nie szkodzić – znam przynajmniej jeden powód, by nie przyjmować „uchodźców” i to wystarczy

Z jednej strony za przyjmowaniem „uchodźców” przemawia szeroko pojęty humanitaryzm. Ale co z humanitaryzmem względem dumnych narodów Europy, które swoją obecną pozycję okupiły morzem krwi przelanej na głupich wojnach i oceanami potu wylanego podczas codziennej pracy? 

Doktryna, którą powinni kierować się europejscy politycy jest medyczne „po pierwsze – nie szkodzić”. Kiedy napisałabym o tym rok temu, pewnie kilka lewicujących organizacji zaczęłoby mnie wklejać na tle plakatów III Rzeszy (to nie są za mądre organizacje, zwykle fanatyzmem niewiele się różnią od tych, do których tak ochoczo nawiązują w epitetach). Teraz sytuacja troszkę się zmieniła, budzą się już społeczeństwa północnej i zachodniej Europy, a sami politycy nie wiedzą co z tym fantem robić.

Jestem wielką fanką i aktywnie uczestniczę w procesie niesienia pomocy ubogim. Nie uważam jednak żeby rozwiązaniem było coraz bardziej socjalne państwo, które urządza nam rząd Beaty Szydło. Tak samo jestem wielką fanką niesienia pomocy ludzi z terenów ogarniętych wojną. To jest dramat i życiowa tragedia.

W polskich mediach dowiecie się jedynie, że świat jest albo czarny, albo biały

Nie dajcie sobie wmówić zgodnie z linią prawicowych mediów, że ludzie na Bliskim Wschodzie to dzikie półzwierzęta prowadzące od lat koczownicze życie na pustyni. To bardzo często blogerzy albo czytelnicy, tacy jak Wy – mieli swoje szkoły, sporty, gadżety elektroniczne i babcie, u których od czasu do czasu jedli rosół kebab. Zdarzyła się wielka tragedia, jakaś grupka szaleńców zniszczyła ich domy, a teraz ich samych morduje hurtowo niczym III Rzesza w imię opacznie rozumianej książki.

Ale nie dajcie sobie wmówić również narracji utrzymywanej przez liberalne media, że jesteśmy zobligowani międzynarodowym prawem do pomocy uchodźcom (wcale nie jesteśmy, gdyż zgodnie z prawem międzynarodowym są oni imigrantami), że to wyłącznie porządne rodziny, które do Europy przyjechały do pracy, a wszystkie te historie wsparte są paskudnym widokiem wyrzuconego na brzeg morza dziecka w takt motywu przewodniego z Requiem dla snu.

Prawda nie leży nawet po środku, bo z dwóch idiotycznych głosów wcale nie da się uśrednić rozsądnego.

Czemu nie przyjmować uchodźców?

Pomimo tego, że wśród „uchodźców” nie brakuje tragicznych historii i nieszczęśliwych ludzi, przywódcy Europy powinni powrócić do maksymy lekarskiej pt. „po pierwsze nie szkodzić”. Chcieliśmy dobrze, nie mamy sobie nic do zarzucenia. Wpuściliśmy do naszej Unii Europejskiej setki tysięcy pokrzywdzonych przez los ludzi, kierując się wyłącznie humanitarnymi przesłankami, odrzucając na bok kalkulacje gospodarcze.

Nie był to jednak eskperyment udany. Szybko okazało się, że „uchodźcy” nie tylko nie garną się do pracy, ale wręcz prezentują długą listę roszczeń, jak gdyby przyjechali na wakacje do pięciogwiazdkowego hotelu (choć akurat nie znam żadnego pięciogwiazdkowego hotelu, który nie tylko by nas utrzymywał z własnej woli, ale wręcz wypłacałby nam kieszonkowe). Pierwsze miesiące wrażliwej Europy zaowocowały niespotykaną dotąd falą niepokojów społecznych, gwałtów, rozrób i napadów. Serwery serwisów społecznościowych uginają się od udokumentowanych przykładów przestępstw sprawianych przez imigrantów, choć niektóre oszalałe lewicową indoktrynacją kraje (np. Szwecja) na potęgę te treści… blokują.

https://www.youtube.com/watch?v=wUYIRVCiQPc

Zdecydowana większość uchodźców jest wyznania islamskiego. To dla mnie paradoks, że kraje Europy Zachodniej, laickie i z pasją zwalczające religijność, są zarazem tak chętnym sponsorem i tak wielkim fanem Islamu. A przecież ta religia jest zaprzeczeniem tego nad czym od 2000 lat w Europie pracowaliśmy. A nawet jeśli sama w sobie nie jest zła, zdecydowanie sposób jej pojmowania przez zdecydowanie zbyt wielu jej wyznawców, stanowi zagrożenie dla otoczenia.

Europa jest tolerancyjna, swoimi swobodami cieszą się ateiści, agnostycy, żydzi, chrześcijanie, buddyści, hinduiści, neopoganie czy nawet świadkowie Jehowy uprawiający czasami uciążliwą formę religijnej akwizycji – jednakże w granicach kultury europejskiej. Sposób w jaki interpretują Islam jego wyznawcy, nawet jeśli nie opiera się od razu o zamachy terrorystyczne, jest na wskroś niezgodny z naszą wizją świata, a ponadto bardzo często też z naszym… prawem (przemoc wobec kobiet, wielożeństwo, bezprawne przekraczanie granic UE).

Fala masowej imigracji tzw. „uchodźców” jeszcze dobrze się nie rozpoczęła (tylko w styczniu 2016 do Europy wdarło się więcej osób niż przez cały rok 2014), ale już teraz w Niemczech, Szwecji, Francji, Włoszech czy Wielkiej Brytanii możemy zaobserwować jak wielkim była ona błędem. Pomimo niesienia pomocy potrzebującym, już teraz mierzymy się z całymi grupami osób, które jawnie kwestionują nasze wartości, są dalekie od okazywania jakiejkolwiek wdzięczności, a nawet w otwarty sposób nam grożą.

My też, także w Polsce, mamy swoich szaleńców. Ale oni są zwykle niegroźni, postoją pod Metrem Centrum z wypisaną na kartonie markerem tabliczką „Koniec jest bliski”, a wieczorem – jak co dzień – wrócą do domu. My też, także w Polsce, mamy ludzi, którym nie palą się ręce do pracy. Ale przeważnie i tak zdecydowana większość ich rodziny pracuje do świtu do zmierzchu, żeby chociaż w daninach publicznych choć trochę dorzucić się do świadczeń gwarantowanych mu przez państwo. Albo robili to jego rodzice, albo dziadkowie.

Po pierwsze, nie szkodzić. Europa ma moralne usprawiedliwienie dla tego, by nie przyjmować uchodźców, ponieważ przeprowadzony eksperyment w sposób dosadny pokazał, że jest to odrębny krąg cywilizacyjny, który w dłuższej perspektywie zrujnuje nasze społeczeństwa – dokładnie tak samo jak zrujnował sobie Libię, Irak, Syrię, Egipt i inne państwa, które w XXI wieku nie były w stanie doścignąć osiągnięć nie tylko Starego Kontynentu, ale niemal całego otaczającego ich świata.

Moja ocena zaistniałej sytuacji jest niestety radykalna. Ale jest też odpowiedzialna, ponieważ dla naszych przywódców, wybranych przez nas, najważniejszy powinien być los 500 milionów obywateli Europy, a który wystawiają na poważne ryzyko społeczne, ekonomiczne, a nawet egzystencjalne. Ich priorytetem powinno być to, by nam nie zaszkodzić, a nie ratować tych biednych ludzi kosztem nawet samozagłady. Rok 2015 pokazał, że obawy nie są nieuzasadnione.