W wojnie wytoczonej przez rząd patodeweloperom najbardziej mogą ucierpieć klienci. Wiele wskazuje na to, że zaostrzenie przepisów doprowadzi do wzrostu cen mieszkań. Dodatkowo budowa balkonów i tarasów przestanie się opłacać. Tym samym o wiele trudniej będzie kupić mieszkanie z dodatkową powierzchnią, a jeśli już na takie trafimy – zapłacimy krocie. Czy czeka nas era mieszkań bez balkonów?
Nowe mieszkania bez balkonów? Wkrótce może to być standard
Dodatkowa powierzchnia zewnętrzna w mieszkaniu – balkon, taras czy przydomowy ogródek – to coś, co niewątpliwie lubią Polacy. Można zaryzykować stwierdzenie, że jesteśmy balkonoholikami. Czasy, kiedy kupowaliśmy wszystko, by tylko iść na swoje, odeszły do lamusa. Wiadomo przecież, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dlatego szczyt marzeń wielu naszych dziadków i babć, czyli M3 w bloku z wielkiej płyty, to raczej o wiele za mało, by zadowolić współczesnego klienta. Millenialsi oczekują, że mieszkania przede wszystkim będą funkcjonalne, przestronne i dobrze doświetlone.
Jak wynika z barometru Archicom – „Dobrze mieszkać” – 82 proc. respondentów nie wyobraża sobie życia bez balkonu albo tarasu. 9 na 10 Polaków uważa przestrzeń zewnętrzną za dodatkowy atut – to z kolei wynik badania zrealizowanego przez agencję ARC Rynek i Opinia. Rezultaty niezależnie przeprowadzonych badań wskazują, że skrawek własnej przestrzeni na powietrzu to dziś rzeczywiście bardzo duży atut, choć jeszcze kilka lat temu nie zawsze był priorytetem.
Balkon tylko dla wybranych?
Według Ministerstwa Rozwoju i Technologii w Polsce powstaje wiele budynków z dużą liczbą balkonów umieszczonych na jednej płycie, oddzielonych tylko niskimi ściankami albo niezłączonych, lecz położonych bardzo blisko siebie. By poprawić komfort lokatorów, rząd zapowiedział inicjatywę „Przyjazne miejsce, czyli mieszkać po ludzku”, która wprowadzi konieczność zachowania co najmniej 4-metrowego odstępu między balkonami na odrębnej płycie. Balkony na jednej płycie i w mniejszej odległości będzie trzeba oddzielić przegrodami o odpowiedniej grubości i wysokości.
Mimo że nowe przepisy są motywowane chęcią zwiększenia prywatności mieszkańców osiedli, istnieje ryzyko, że dadzą efekt odwrotny do zamierzonego. Jeśli wejdą w życie, zakup mieszkania z balkonem na rynku pierwotnym może graniczyć z cudem. Przepisy zredukują bowiem dostępną powierzchnię, a tym samym wartość użytkową mieszkań deweloperskich. Do powierzchni kondygnacji nie będzie można zaliczyć powierzchni tarasów, balkonów i loggii. Powierzchnia zabudowy ma być liczona po obrysie rzutu poziomego ścian zewnętrznych. Deweloperzy zdani na swoją kreatywność będą mogli próbować innych rozwiązań, jednak najprawdopodobniej w efekcie podniosą ceny za metr kwadratowy.
Na przekór betonozie
Inicjatywa „Przyjazne miejsce, czyli mieszkać po ludzku” oprócz rewolucji balkonowej zakłada wprowadzenie wielu innych regulacji. Nowe lokale, o minimalnej powierzchni 25 mkw., będą musiały być lepiej nasłonecznione i lepiej wyciszone. Z kolei skwery i place publiczne w przynajmniej 20 proc. będą musiały stanowić teren biologicznie czynny.
Rząd zamierza wprowadzić w życie też tzw. racjonalne grodzenie. Pozwoli ono uniknąć stawiania ogrodzeń budynków blisko siebie z pominięciem regularnych przerw w parkanie.