Jakby do tej pory praktycznie wszystko co związane z pisowską reformą sprawiedliwości nie było dość kontrowersyjne! Nowi członkowie KRS mogli zostać wybrani niezgodnie z prawem. Wszystko dlatego, że marszałek Sejmu zdecydowała się na anulowanie głosowania. Pierwsze prawdopodobnie poszło nie po myśli partii rządzącej.
Nowi członkowie KRS zostali wybrani w sposób co najmniej kontrowersyjny
Sejm w nocy wybrał nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa. W tym gremium zasiądą sami posłowie PiS: Marek Ast, Arkadiusz Mularczyk, Bartosz Kownacki i Kazimierz Smoliński. Przepadły kandydatury reprezentantek opozycji: Kamili Gasiuk-Pihowicz z PO oraz Joanny Senyszyn z SLD. Teoretycznie większość parlamentarna obsadzająca kluczowe stanowiska w państwie swoimi ludźmi nie powinna nas już dziwić. Problemem jest jednak forma.
Marszałek Sejmu, Elżbieta Witek, zdecydowała się anulować pierwsze głosowanie przed podaniem jego wyników. Partia rządząca tłumaczy to problemami technicznymi. Wiele jednak wskazuje na to, że przyczyną tak naprawdę była wynik niezgodny z oczekiwaniami Prawa i Sprawiedliwości. Co gorsza, spore zastrzeżenia budzi także forma podjęcia takiej decyzji przez marszałek. Opozycja zapowiada nawet złożenie doniesień do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Problemy techniczne przy głosowaniu, czy może jednak „trzeba anulować bo my przegramy„?
Do tej pory zwyczaj parlamentarny przewidywał podział stanowisk do obsadzenia pomiędzy rządzących a opozycję. Czasy jednak się zmieniają a zwyczaje tracą na znaczeniu. Nie powinno więc dziwić, że Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało, że wszyscy nowi członkowie KRS będą pochodzić z ich obozu politycznego. Opozycja przedłożyła jednak dwie kandydatury. W trakcie nocnego głosowania stało się jednak coś nieoczekiwanego.
Po oddaniu głosów przez posłów doszło do pewnego zamieszania. Sprzyjała temu forma, w jakiej nowi członkowie KRS mieli zostać wybrani przez Sejm. Ściślej mówiąc: metoda wielokrotnego wyboru na sejmowych przyrządach do głosowania. Marszałek przed głosowaniem szczegółowo tłumaczyła jak używać właściwych przycisków, czerwonych i białych. Okazało się jednak, że system dla niektórych posłów nie był zbyt czytelny.
W trakcie głosowania poszczególni posłowie zgłaszali swoimi okrzykami problemy z urządzeniami. Do mównicy podszedł nawet prezes Jarosław Kaczyński. Technicznie rzecz biorąc, wszyscy posłowie jakoś zagłosowali. W chaosie posłanka PiS , Joanna Borowiak, wypowiedziała słowa które prawdopodobnie przejdą do historii polskiego parlamentaryzmu. Brzmiały one: „Trzeba anulować bo my przegramy. Za dużo osób po prostu jest.” I marszałek anulowała. Czy jednak aby na pewno?
Opozycja zarzuca przedstawicielom partii rządzącej popełnienie szeregu przestępstw i domaga się odwołania marszałek Sejmu
Elżbieta Witek niemal natychmiast zdecydowała powtórzyć głosowanie, rzekomo na wniosek… posłów Platformy Obywatelskiej. Przy czym zaznaczyła, że nie jest to reasumpcja głosowania. Posłowie opozycji w odpowiedzi domagali się podania dotychczasowych wyników. Tego nie uczyniono, za to w powtórzonym – bądź przeprowadzonym poprawnie, zależy z czyjej perspektywy patrząc – głosowaniu wygrali już kandydaci Prawa i Sprawiedliwości.
Siłą rzeczy, taki obrót sprawy zaowocował wzburzeniem w ławach opozycji. Marszałek musiała zarządzić przerwę w obradach i w trybie pilnym zwołać sejmowy Konwent Seniorów. Nie uspokoiło to jednak nastrojów. Wynik drugiego głosowania okazał się jednak być tym ostatecznym.
Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości przyznają, że sprawa wyszła „nieco niezręcznie”. Jednocześnie przekonują, że decyzja marszałek Witek została podjęta zgodnie z prawem, w oparciu o regulamin Sejmu. Opozycja zarzuca z kolei marszałek popełnienie przestępstwa z art. 231 kk, to jest nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Co więcej, sugerują, że posłowie nawołujący do zignorowania pierwszego głosowania mogli do takiego czynu zabronionego podżegać.
W grę wchodzi również art. 270 kk, a wiec fałszerstwa. Chodzi w tym przypadku właśnie o uznanie wyników powtórzonego głosowania za niebyłe. Doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa zapowiada zarówno PO, jak i Lewica. Opozycja domaga się również odwołania Elżbiety Witek z piastowanej przez nią funkcji.
Regulamin Sejmu nie przewiduje anulowania głosowania arbitralną decyzją marszałka
Czy marszałek Sejmu podjęła właściwe decyzje? Niekoniecznie. Regulamin Sejmu zawiera oczywiście przepisy dotyczące głosowań. Przewidują one dwie możliwości ponownego przeprowadzenia głosowania. Pierwszą z nich jest reasumpcja, regulowana w art. 189. Niestety dla partii rządzącej, taka możliwość wymaga pisemnego wniosku 30 posłów. W tym konkretnym przypadku takiego wniosku nie zgłoszono. To zresztą tłumaczy zastrzeżenia marszałek, że ponowne głosowanie nie było reasumpcją.
Alternatywa wydaje się wręcz idealnie dopasowana do sytuacji w jakiej w noc z czwartku na piątek znalazł się Sejm. Zgodnie z art. 188 ust. 3 Regulaminu: „w razie niemożności przeprowadzenia głosowania przy pomocy urządzenia do liczenia głosów, Marszałek Sejmu może zarządzić głosowanie przez podniesienie ręki i obliczenie głosów przez sekretarzy„. Problem w tym, że takie ponowne głosowanie może zostać przeprowadzone na wniosek marszałka, jednak w osobnym głosowaniu decyduje o tym izba.
Samowolne zignorowanie wyników głosowania przez marszałek nie wydaje się mieć umocowania prawnego. Tymczasem organy państwa obowiązuje zasada praworządności: mogą podejmować tylko takie działania, na jakie prawo im wprost pozwala.
W demokratycznym państwie prawa jego organy trzymają się przepisów, tymczasem PiS znowu potyka się o własne nogi
Niewniesienie przez Elżbietę Witek wniosku o głosowanie imienne w tym przypadku dziwi. Można oczywiście się spierać, czy w ogóle zachodziła przesłanka „niemożliwości przeprowadzenia głosowania przy pomocy urządzenia do liczenia głosów”. Hipotetycznie wszystkie głosy oddano. W praktyce jednak masowe nieradzenie sobie posłów z głosowaniem w ten sposób zauważalnie ją uprawdopodabnia.
Teraz istnieje poważne przypuszczenie, że nowi członkowie KRS mogli zostać wybrani w sposób niezgodny z prawem. To z kolei podkopuje wiarygodność kolejnego już konstytucyjny organ związany z wymiarem sprawiedliwości. Jak w takim przypadku ktokolwiek mógłby sądzić, że Polska nie ma problemów z praworządnością?
To właśnie tego rodzaju niechlujne traktowanie obowiązujących procedur sprowadza na partię rządząca raz za razem kłopoty. Pal licho, że PiS naraził się na śmieszność – słowa posłanki Joanny Borowiak momentalnie stały się w końcu internetowym memem. Nowi członkowie KRS są sprawą istotną nie tylko dla politycznych interesów Prawa i Sprawiedliwości, czy partii opozycyjnych. Bardzo łatwo przewidzieć, że oczy wszystkich obserwatorów – krajowych czy zagranicznych – będą na to konkretne głosowanie zwrócone.
Działania marszałek Sejmu są tym bardziej niepojęte, że kontrowersji można by łatwo uniknąć, gdyby tylko trzymać się przepisów regulaminu Sejmu. Wygrana w wyborach parlamentarnych nie stanowi mandatu do ich ignorowania. Nie w demokratycznym państwie prawa.