Odebranie wsparcia z tarczy to środek, który miał zmusić wielu przedsiębiorców do poddania się nakazom i zakazom epidemicznym. Na wielu podziałał, inni mimo wszystko pracują, również dlatego że na państwową pomoc się nie załapali. Co jednak w przypadku ujawnienia, że firma korzystająca ze wsparcia normalnie działa? Najnowsza interpretacja Ministerstwa Rozwoju mówi, że pieniądze straci się dopiero po prawomocnym wyroku sądu. A sądy do tej pory stawały po stronie przedsiębiorców.
Odebranie wsparcia z tarczy – kiedy wchodzi w grę?
Odebranie pieniędzy z tarczy antykryzysowej zostało wprowadzone do polskiego porządku prawnego ustawą z 28 października 2020 roku. Jej artykuł 23 mówi o tym, że „naruszenie przez przedsiębiorcę ograniczeń, nakazów i zakazów (…) stanowi podstawę odmowy udzielenia pomocy publicznej”. Dalej możemy przeczytać, że „w przypadku stwierdzenia przez właściwy organ naruszenia ograniczeń, (…) organ ten informuje podmiot udzielający pomocy publicznej o stwierdzeniu naruszenia wymogów związanych z przeciwdziałaniem COVID-19”. Ta regulacja wzbudziła wątpliwości Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców.
Adam Abramowicz zauważył bowiem, że ustawa nie precyzuje kiedy można mówić o momencie stwierdzenia naruszenia. Czy dzieje się tak w momencie ukarania przedsiębiorcy mandatem albo karą administracyjną? A może jednak trzeba czekać na to, co powie w tej sprawie sąd? Rzecznik MŚP zapytał resort rozwoju o to jak należy interpretować ten przepis. Odpowiedź wiceszefa tego ministerstwa wydaje się być dość korzystna dla przedsiębiorców.
Odebranie wsparcia z tarczy – tylko po prawomocnym rozstrzygnięciu
Otóż według wiceministra rozwoju Marka Niedużaka, owo „stwierdzenie naruszenia” powinno nastąpić dopiero po przeprowadzeniu wszystkich potrzebnych czynności wyjaśniających i dokonaniu wszechstronnej oceny dowodów. Nie można więc mówić o na przykład zawnioskowaniu o odebranie pieniędzy z tarczy po przesłuchaniu pojedynczego świadka przez policję. Czy też na podstawie jednego protokołu kontroli.
W opinii resortu rozwoju, pracy i technologii (…) stwierdzenie naruszenia ustawy antykryzysowej następuje po rozstrzygnięciu definitywnym (prawomocnym lub ostatecznym)
…czytamy w piśmie ministra Niedużaka.
Co to oznacza? Otóż wniosku o odebranie pieniędzy z tarczy nie może do Polskiego Funduszu Rozwoju skierować na przykład policjant, prowadzący kontrolę w naszej firmie, jeśli nie przyjmiemy od niego mandatu. Wtedy bowiem sprawa trafia do sądu i to on podejmuje wspomniane definitywne rozstrzygnięcie. Podobnie jest z karą administracyjną od sanepidu. Możemy się od niej odwołać do sądu administracyjnego, który w zdecydowanej większości przypadków do tej pory stawał po stronie przedsiębiorców. I w swoim rozstrzygnięciu orzekał, że nie doszło do naruszenia ograniczeń, bo owe ograniczenia nie zostały wprowadzone na mocy ustawy (poprzez któryś ze stanów nadzwyczajnych, na przykład stan klęski żywiołowej).
Korzystna interpretacja ministerstwa
Wiceminister Niedużak co prawda zwraca uwagę, że jego resort nie jest autorem omawianego przepisu, ale i tak interpretacja pod którą się podpisał jest dla przedsiębiorców bardzo istotną informacją. Ważny rządowy urzędnik stwierdza bowiem również między innymi, że „należy także brać pod uwagę, że (…) przy wykładni tego rodzaju przepisów należy się kierować zasadą in dubio pro libertate, zgodnie z którą w razie nie dających się usunąć wątpliwości należy przyjąć wykładnię korzystną dla przedsiębiorcy”. A że w sprawie wszelkich obostrzeń epidemicznych nakładanych w drodze kolejnych nielegalnych rozporządzeń wątpliwości jest mnóstwo, to jest spora szansa że właściciel danej firmy może utrzymać pieniądze z tarczy nawet pomimo kontroli policji czy sanepidu. Trzeba jednak na pewno pójść ze swoją sprawą do sądu.