Poczta Polska podnosi ceny swoich usług krajowych. To w zasadzie nie powinno dziwić, skoro właściwie wszyscy robią to samo ze względu na szalejącą dookoła inflację. Jest w tym jednak pewne zaskoczenie. W końcu w zeszłym roku operator przyniósł 177 mln zł zysku, głównie dzięki dotacjom od Skarbu Państwa. Czy państwowy operator pocztowy jest nam w ogóle jeszcze potrzebny?
Poczta Polska podnosi ceny z powodu szalejącej w Polsce inflacji
Mamy w Polsce kilkunastoprocentową inflację i poważny kryzys energetyczny. Wszystko drożeje w szybkim tempie już od dłuższego czasu. Nie powinno więc dziwić, że także Poczta Polska podnosi ceny swoich usług krajowych. I to nawet o kilkanaście procent. Ceny usług zagranicznych pozostają bez zmian. Komunikat prasowy wydany przez operatora wyjaśnia powody takiego posunięcia.
Rosnące koszty pracy i transportu, ogólnoświatowy wzrost cen surowców wykorzystywanych przez Spółkę oraz spadający wolumen przesyłek listowych, przy zachowaniu wysokiego tempa inwestycji w podnoszenie swojej konkurencyjności na rynku, stały się impulsem do dokonania modyfikacji cen przesyłek krajowych. Skala podwyżek wybranych usług w obrocie krajowym wynosi nie więcej niż kilkanaście procent, a w większości przypadków – tylko kilka
Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku. Poczta Polska podnosi ceny w takim stopniu, by zrekompensować sobie wzrost cen działalności gospodarczej. W branży logistycznej właściwie wszyscy zostali zmuszeni do podobnych podwyżek. Nie sposób jednak nie zauważyć, że państwowy operator pocztowy jest w trochę innej sytuacji.
Przede wszystkim warto odnotować, że według danych opublikowanych w lipcu przez Rzeczpospolitą, w zeszłym roku Poczta Polska osiągnęła niemały zysk. Wyniósł on aż 177,6 mln zł. Myliłby się jednak ten, kto myśli, że operator jest w dobrej kondycji finansowej. Dziennik podał wówczas, że tak wysoki zysk był możliwy dlatego, że Poczta Polska otrzymała ok. 190 mln zł dotacji ze Skarbu Państwa. Rzecznik operatora jednak stanowczo zaprzecza takiemu stwierdzeniu:
Dokapitalizowanie w kwocie 190 mln zł, które Poczta Polska otrzymała od Skarbu Państwa w 2021 r. jest przeznaczone na inwestycje w nowoczesną sieć logistyczną, a nie finansowanie bieżącej działalności Spółki i miało formę zwiększenia kapitału zakładowego. Kwota ta zwiększyła kapitał zakładowy (akcyjny), a nie była elementem rachunku zysków i strat, nie miała zatem żadnego przełożenia na wynik finansowy Spółki w roku 2021.
Państwowy operator jest w stanie podejmować walkę z konkurencją tam, gdzie nie musi realizować fanaberii polityków
Jak w rzeczywistości wygląda kondycja finansowa Poczty Polskiej? Wiele zależy od roku. To 2020 był dla Poczty Polskiej dość kiepski, bo zakończyć się miał stratą w wysokości 119 mln zł. W 2019 r. operator przyniósł jakieś 2,7 mln zł zysku. Teoretycznie więc państwo może nie musieć dopłacać do utrzymania Poczty Polskiej. Problem w tym, że stan tej instytucji jest tak samo nierówny niczym jej wyniki finansowe.
Nie da się ukryć, że tradycyjne usługi pocztowe to w dużej mierze archaizm. Praktycznie nikt już nie wysyła do siebie papierowych listów. Po co to robić w świecie, w którym istnieją maile i smsy? Ostały się w polskiej tradycji jeszcze pocztówki z wakacji i być może kartki okolicznościowe.
W kwestii paczek i przesyłek kurierskich Poczta Polska musi konkurować z prywatnymi operatorami logistycznymi. Z danych opublikowanych w raporcie Urzędu Komunikacji Elektronicznej o stanie rynku pocztowego w 2021 roku wynika, że jeżeli chodzi o wolumen przesyłek, to operator państwowy przegrywa z InPost i DPD. Co ciekawe: w kwestii przychodów Poczta Polska zajmuje dopiero szóste miejsce wśród wiodących operatorów. Wyprzedziły ją także GLS, UPS i FedEx. To być może kolejne wyjaśnienie, dlaczego Poczta Polska podnosi ceny.
Trzeba przy tym przyznać, że Poczta Polska próbuje jakoś się odnaleźć we współczesnym świecie i na dzisiejszym rynku usług logistycznych. Stąd oferta skierowana do branży ecommerce, cyfrowa platforma usług pocztowych Envelo, czy własne maszyny paczkowe. Poczta Polska jest w stanie nawet prowadzić pełnoprawny bank komercyjny.
Jakże kontrastuje to z obrazem typowej placówki pocztowej, w której dominuje dzisiaj sprzedaż mydła, powidła i patriotycznej literatury. Powodem do kpin z Poczty Polskiej jest także narzucony przez polityków obowiązek ściągania abonamentu RTV z obywateli, którzy w dużej mierze ani myślą go płacić. Czynnik polityczny ma zresztą fantazję. Nie tak dawno Poczta Polska chciała uczyć swoich pracowników strzelać. Wyobraża ktoś sobie podobny pomysł w prywatnej firmie kurierskiej?
Poczta Polska powinna stać się albo normalną firmą, albo normalnym urzędem
Nie da się jednak ukryć, że najważniejszą dla państwa funkcją Poczty Polskiej jest doręczanie wszelkiej maści pism urzędowych. Przecież tego nie są w stanie robić prywatni przedsiębiorcy, prawda? Nieprawda. Swego czasu przesyłki z sądu i prokuratury obsługiwał z powodzeniem InPost. Niestety, sprawą zainteresowali się politycy. W 2015 r. Poczta Polska zaoferowała w przetargu lepsze warunki finansowe. Dzisiaj dla InPostu polski rynek okazuje się już zbyt ciasny i spółka prowadzi ekspansję na resztę Europy. Tymczasem Poczta Polska jakoś się stara utrzymać na powierzchni dzięki państwowej kroplówce.
Poczta Polska wciąż posiada duży potencjał. Ma w końcu rozbudowaną infrastrukturę w całej Polsce. Operator byłby w stanie oferować swoim klientom nowoczesne usługi pocztowe i kurierskie. Niestety, żeby osiągnąć ten cel, musiałaby się zachowywać jak współczesna firma świadcząca usługi w tej samej branży co InPost, FedEx i DPD. Tym samym musiałaby, na przykład, likwidować nierentowne placówki, czy przestać realizować wszelkie możliwe fanaberie ze strony polityków akurat sprawujących w danym momencie władzę.
Z drugiej strony, moglibyśmy mieć państwowego operatora pocztowego realizującego wyłącznie zadania wyznaczone przez państwo i utrzymywanego z budżetu państwa. Na przeszkodzie stoi to, że Poczta Polska od 2009 r. jest „jednoosobową spółką akcyjną” Skarbu Państwa. Ot, forma prawna pozwalająca udawać, że mamy do czynienia z firmą, a nie kolejnym państwowym urzędem.
Czym Poczta Polska docelowo być nie może, to jednym i drugim naraz. Pomimo państwowej kroplówki instytucja ta nie jest w stanie konkurować z podmiotami prywatnymi tam, gdzie prawo dopuszcza konkurencję. Z drugiej strony maska „firmy” sprawia, że operator musi przynajmniej udawać, że stara się przynieść Skarbowi Państwa zyski. Właściwsza wydaje się zresztą formuła państwowego urzędu. Dużo bardziej pasowałaby do historii Poczty Polskiej i rzeczywistej funkcji, jaką sprawuje w naszym kraju.