Rządy na całym świecie wprowadzają rozmaite obostrzenia mające powstrzymać rozprzestrzenianie epidemii koronawirusa. Niektóre z nich są dość dotkliwe dla społeczeństw i gospodarek, także w Polsce. Pogrzeb w trakcie pandemii w naszym kraju stanowi jednak wyjątek od tej reguły.
Rządzący pogrzeb w trakcie pandemii uznali po prostu za formę sprawowania kultu religijnego
Od jakiegoś czasu nad Polską wisi widmo drugiego lockdownu, nazywanego niekiedy „narodową kwarantanną”. Wygląda na to że ryzyko ponownego zamrożenia gospodarki na razie się od nas oddala. Nie tak dawno jednak przez kraj przetoczyły się dyskusje o otwartych kościołach i cmentarzach zamkniętych tuż przed dniem Wszystkich Świętych.
Okazuje się, że istnieje jeszcze jeden ważny wyjątek od reguły zamykania i ograniczania. Dość istotny gdy z powodu koronawirusa bądź niewydolności służby zdrowia umiera coraz więcej Polaków. Pogrzeb w trakcie pandemii może się odbyć w zasadzie normalnie, bez większych epidemicznych komplikacji. Wynika to bezpośrednio z regulacji dotyczących wydarzeń o charakterze religijnym.
Żałobników zarówno w kościele jak i na cmentarzu obowiązują praktycznie te same obostrzenia
Tradycyjny polski pochówek składa się najczęściej z dwóch etapów. Pierwszym jest msza święta w kościele, drugim pogrzeb już na cmentarzu. Obowiązujące od 7 do 29 listopada obostrzenia nie przewidują osobnych regulacji dla pogrzebów. Stosuje się w ich przypadku takie same zasady, jak w przypadku innych wydarzeń religijnych na świeżym powietrzu.
W kościele uczestnicy mszy muszą obowiązkowo zasłaniać usta i nos. Sposób realizacji tego obowiązku jest w zasadzie dowolny, najskuteczniejszym środkiem ochronnym są jednak maseczki ochronne. Warto pamiętać, że zasłaniać twarzy nie musi kapłan odprawiający mszę. W kościele może przebywać maksymalnie jedna osoba na 15 m2. Wierni muszą zachowywać względem siebie dystans co najmniej 1,5 metra.
Na cmentarzu pogrzeb w trakcie pandemii obywa się w oparciu o te same zasady. Jedyną różnicą jest brak limitu liczby żałobników. Obowiązek zasłaniania twarzy i zachowania dystansu w dalszym ciągu obowiązuje. Ponownie: sprawujący kult kapłan jest zwolniony z obowiązku zakrywania ust i nosa.
Sam pogrzeb w trakcie pandemii nie stanowi większego zagrożenia dla zdrowia, w przeciwieństwie do stypy
Warto się zastanowić skąd tak liberalne podejście do pochówków ze strony rządzących, którzy w przypadku działalności gospodarczej są dużo mniej wyrozumiali. Odpowiedź na to pytanie stanowi właśnie ścisłe powiązanie pogrzebów z kultem religijnym. Nie sposób przy tym nie zauważyć, że zostawienie kościołów we względnym spokoju wcale nie było złą decyzją.
Pogrzeb w trakcie pandemii nie stwarza większego zagrożenia epidemiologicznego. Oczywiście pod warunkiem zachowania podstawowych środków ostrożności, w postaci dystansu pomiędzy uczestnikami i zasłaniania twarzy. Sprawy mają się w tym przypadku podobnie do protestów, marszy i manifestacji.
Największe zagrożenie zakażeniem koronawirusem to sytuacje, gdy ludzie znajdują się w ścisku w pomieszczeniach o słabej cyrkulacji powietrza. Kościoły z kolei zazwyczaj budowane są w taki sposób, by zapewnić przestrzeń dla dużej liczby wiernej. W trakcie pandemii to duży atut, zwłaszcza uwzględniając obowiązujące restrykcje zmniejszające spodziewaną frekwencję.
Co w takim razie mogłoby pójść nie tak? Odpowiedzieć na to pytanie można jednym słowem: stypa. Żałobnicy po pogrzebie, nierzadko wcześniej przyjeżdżający z innych miejscowości, przenosiliby się do dużo mniejszego pomieszczenia. Trzeba jednak pamiętać, że zgodnie z obowiązującymi ograniczeniami, urządzanie uroczystości rodzinnych tego typu jest kategorycznie zabronione.