Jej imię i nazwisko miało 25 słów i 160 znaków. Urząd nakazał ojcu wszystko zmienić

Na wesoło Rodzina Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Jej imię i nazwisko miało 25 słów i 160 znaków. Urząd nakazał ojcu wszystko zmienić

Sofía Fernanda Dolores Cayetana Teresa Ángela de la Cruz Micaela del Santísimo Sacramento del Perpetuo Socorro de la Santísima Trinidad y de Todos Los Santos – właśnie tak nazwał swoją córkę hiszpański książę Fernando Fitz-James Stuart. Urząd nakazał jednak wszystko mocno skrócić.

Kto wie, może to jest rekordowe imię i nazwisko pod względem liczby słów i znaków. Znany z luksusowego stylu życia książę z Hiszpanii, używając tylu imion oraz nazwisk, chciał uhonorować różnych członków swojej rodziny. Udało się nawet ochrzcić dziecko, nadając mu tyle imion i nazwisk. Ale gdy arystokrata udał się do urzędu, to już usłyszał, że tak się nie da.

I tak nazwisko – które teraz składa się z 11 różnych nazwisk – będzie musiało zostać skrócone do jednego nazwiska złożonego (z łącznikiem) lub dwóch nazwisk w liczbie pojedynczej. Taki jest wymóg hiszpańskich urzędów, żeby dziecko mogło zostać zarejestrowane.

Urząd może czasem nie uznać imienia dziecka

Światowa prasa ma oczywiście używanie. „Książe musi zmienić imię i nazwisko dziecka, które nie zmieści się nam nawet w tym nagłówku” – pisał brytyjski „The Daily Mail”.

Trudno powiedzieć, jakie jest obecnie w Polsce rekordowe imię i nazwisko. Czasem natomiast, niczym w Hiszpanii, urzędnicy dochodzą do wniosku, że rodzic się trochę zagalopował. W Katowicach raz na przykład kierownik urzędu stanu cywilnego odmówił natomiast nadania dziewczynce imienia Toshiba, a chłopcu – Sosnowiec. Podczas pandemii w innych częściach kraju pojawiały się natomiast ponoć pomysły rodziców, by nazywać chłopców imieniem „Covid” czy „Sars”, a dziewczynki – „Kwarantanna”. Nie jest natomiast tak, że urzędnik zawsze mówi „nie” rodzicowi, który ma oryginalny pomysł. Wiele zależy po prostu od jego uznania. Warto natomiast pamiętać, że dziwne imię może oznaczać wiele problemów w życiu.

Na szczęście jednak zwykle polscy rodzice są dużo bardziej konserwatywni. A najpopularniejszymi imionami nadawanymi w zeszłym roku były po prostu Zofia i Antoni (tak wynika z rządowych danych). Wygląda więc na to, że trochę skończyła się moda na nadawanie w Polsce dzieciom imion angielskich czy francuskich. Kto wie – może po tradycyjnie polskich imionach czeka nas jeszcze moda na imiona hiszpańskie. Oby jednak nie były to imiona tak długie, jak w przypadku księcia Fernando Fitza-Jamesa Stuarta.