SkyCash – aplikacja, bez której mój smartfon nie ma większego sensu. Zapłacą nią za parkowanie, za kino, za bilet tramwajowy i kolejowy, a nawet – jeśli będę chciał – wykupię ubezpieczenie na wakacje w Afganistanie.
Kiedy w 2007 roku Steve Jobs prezentował światu pierwszego iPhona, rzucała się w oczy łatwość, z jaką to małe urządzenie miało robić rzeczy zarezerwowane do tej pory dla tradycyjnych, dużych i nieporęcznych komputerów. Choć ówczesne możliwości techniczne mogą budzić uśmiech politowania z perspektywy dzisiejszych smartfonów, to wtedy wizja telefonu jako wygodnego w użyciu urządzenia „do wszystkiego” była na wskroś rewolucyjna.
iPhone bez wątpienia zrewolucjonizował rynek smartfonów (albo go stworzył – kwestia nomenklatury). Ale o jego sukcesie nie zdecydowało samo urządzenia jako takie, ale aplikacje firm trzecich, które pozwoliły na pełne wykorzystanie możliwości drzemiących w telefonie. Dziś każdy instaluje w swoim smartfonie różne aplikacje – jedne popularne bardziej (jak Facebook czy Instagram), inne mniej. Dla mnie jest jednak aplikacja, bez której nie wyobrażam sobie smartfona. Jest nią polski SkyCash, który jest takim smartfonowym odpowiednikiem szwajcarskiego scyzoryka – robi wiele rzeczy, a wszystkie są przydatne.
Dzięki aplikacji SkyCash wreszcie pozbyłem się z drobnych w portfelu – bo nie muszę wrzucać ich do parkomatów
Z aplikacją zetknąłem się właściwie przez przypadek. Spieszyłem się na szkolenie w Sopocie, którego centrum jest strefą płatnego parkowania. Trzeba było zatem zaparkować służbowe auto, a w portfelu drobnych zabrakło. Na parkomacie widniała informacja, że zapłacić za postój można także za pośrednictwem aplikacji SkyCash. Po kilku kliknięciach i podpięciu karty płatniczej do zainstalowanej aplikacji (to ta chwila, kiedy znajomość numeru własnej karty do czegoś się przydaje) można było w spokoju zostawić kilka złotych w kasie gminy.
Od tego momentu zawsze płacę za parkowanie za pomocą SkyCash. Po pierwsze, to wygodne – wystarczy kliknąć przycisk „rozpocznij parkowanie”. Nie trzeba szukać drobnych, nie trzeba szukać parkomatu. No i nie muszę żałować, że przyjechałem na kwadrans, a w portfelu mam tylko monetę pięciozłotową pozwalającą na dwugodzinne parkowanie – wreszcie płacę za rzeczywisty czas postoju. Do pełni szczęścia brakuje tylko automatycznego rozpoznawania lokalizacji, mimo wszystko ręczne wybieranie miasta, w którym zaparkuje moja Fabia, jest nieco staroświeckie.
Potem okazało się, że SkyCash oferuje znacznie więcej możliwości. W Trójmieście mogę w ten sposób wykupić bilet na autobus czy tramwaj, ale również na miejską kolejkę. Ale takich możliwości jest dużo więcej, w SkyCash kupimy bilety m.in. Kolei Śląskich, Arrivy, PolRegio czy od niedawna również PKP Intercity.
W SkyCash można ponadto kupić bilety do kin Helios i Multikino. Można nawet dokonać szybkiego przelewu z jednej karty płatniczej na drugą (dotyczy wyłącznie posiadaczy Mastercard) albo innemu użytkownikowi aplikacji. Korzystanie z różnych usług za pomocą SkyCash jest tym samym, czym płacenie z Blik – ułatwianiem sobie życia za pomocą smartfona. Owszem, można się zżymać na interfejs aplikacji – mało przyjazny i niezbyt nowoczesny – ale przynajmniej działa ona sprawnie i po prostu „robi robotę”.
A przy okazji mój portfel znacząco schudł, od kiedy nie muszę używać bilonu w parkomatach.