Opłaty za granie utworów w szkołach muzycznych? Oby ZAiKS tego nie podchwycił!

Technologie Dołącz do dyskusji (100)
Opłaty za granie utworów w szkołach muzycznych? Oby ZAiKS tego nie podchwycił!

Jedna z japońskich organizacji zbiorowego zarządzania zażądała opłat od szkół muzycznych za korzystanie z wydawnictw nutowych. Brzmi to absurdalnie, ale takie rzeczy się dzieją jeśli prawo w zakresie dozwolonego użytku jest niedopracowane lub niejasne.  Szkoła muzyczna a ZAiKS.

Organizacje Zbiorowego Zarządzania (takie jak ZAiKS) czasem aktywizują się w poszukiwaniu pieniędzy. Dochodzi wówczas do absurdów takich jak np. próba pobierania opłat za czytanie książek dzieciom. Brzmi niewiarygodnie? Tak, ale w roku 2012 naprawdę próbowała tego belgijska organizacja SABAM. Uważała ona, że czytanie dzieciom w czasie drobnych imprez w bibliotekach to już „publiczne udostępnianie”.

Szkoły muzyczne na celowniku JASRAC

O równie szokującym pomyśle z Japonii donosił ostatnio The Japan Times. Organizacja JASRAC zwróciła się do prywatnych japońskich szkół muzycznych o opłaty za korzystanie z wydawnictw nutowych. Zdaniem organizacji tylko twórca zachowuje prawo do upubliczniania swoich dzieł, a wykonania utworów na lekcjach są rodzajem wykonań publicznych.

Szkoły są innego zdania i uważają, że działania edukacyjne nie wymagają zgody twórcy. Szkoły zwróciły się do sądu z prośbą o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Dodajmy, że prawo japońskie przewiduje wyjątki edukacyjne dla publicznych szkół, ale kwestia szkół prywatnych jest niejasna i na tym bazował JASRAC.

Dalsze rozgryzanie japońskiego problemu nie ma sensu. Zastanówmy się raczej, czy roszczenia JASRAC są uzasadnione w świetle działalności szkół muzycznych oraz czy w Polsce mogłaby wystąpić podobna sytuacja?

Jak to jest w szkole muzycznej?

Tak się składa, że miałem okazję kształcić się muzycznie w Polsce. Wiem w jakich sytuacjach uczniowie stykają się z utworami. Jest kilka możliwości.

  1. Utwory wykonuje się na lekcjach indywidualnych. W sali jest tylko uczeń i nauczyciel.
  2. Utwory wykonuje się na próbach orkiestr, chórów i innych zespołów szkolnych. Słuchaczy jest więcej, ale są oni równocześnie wykonawcami.
  3. Odsłuchuje się utwory z nagrań na niektórych zajęciach z teorii muzyki (np. na historii muzyki, formach czy na lekcjach harmonii). Tu najczęściej jest rodzaj „publiczności”, ale raczej niedużej.
  4. Wykonuje się utwory na koncertach, na które wstęp jest najczęściej wolny.

W szkołach muzycznych wykonuje się głównie muzykę klasyczną, zaliczaną do domeny publicznej. Z drugiej strony ta muzyka jest zapisana w jakimś wydaniu nut, które może być chronione. Tylko, że ta ochrona nut obejmuje ich ewentualne kopiowanie, a nie wykonania utworu. Trudno sobie wyobrazić, by wszyscy wydawcy nut np. utworów Chopina (może być ich wielu) dostawali działkę za każde wykonanie danego utworu.

W szkołach muzycznych czasem dochodzi także do odtwarzania i odgrywania dzieł chronionych prawem autorskim, również w czasie tzw. popisów albo koncertów. Tutaj najprędzej można powiedzieć  o „publicznym udostępnianiu”, ale trzeba brać na poprawkę, że koncerty są najczęściej niebiletowane i słuchaczami najczęściej są uczniowie i nauczyciele.

Mając to wszystko na uwadze możemy powiedzieć, że trudno uznać szkołę muzyczną za instytucję organizującą liczne „publiczne odtworzenia” czy „publiczne wykonania” utworów, a już z pewnością szkoła muzyczna nie zarabia na utworach. Jest instytucją finansowaną przez państwo, albo z kieszeni uczniów, którzy chcą zdobyć umiejętności a nie posłuchać muzyki. Rozsądek podpowiada, aby nie ściągać opłat z takich organizacji, ale… obok rozsądku jest jeszcze prawo.

Prawo powinno przewidywać odpowiednie wyjątki dla szkół, także muzycznych. Niestety wiele państw ma starsze ustawy o prawie autorskim. W czasach ich tworzenia nikomu chyba nie przyszło do głowy, że jakaś organizacja śmie upomnieć się o pieniądze od szkół muzycznych. To jest generalny problem z absurdami takimi jak ten. Organizacje zbiorowego zarządzania nie mają litości w wykorzystywaniu ewidentnych legislacyjnych niedoróbek.

Tymczasem w Polsce – szkoła muzyczna a ZAiKS – jakie relacje?

Sytuacja w Polsce jest daleka od idealnej. W roku 2012 ZAiKS dość otwarcie deklarował, że jest gotowy pobierać opłaty za wykonywanie piosenki „Happy Birthday to You!” w prywatnych szkołach językowych(!). Obecnie ZAiKS tego nie robi, ale nie z powodu przyzwoitości. Po prostu piosenka „Happy Birthday to You!” została uznana za domenę publiczną po dość dramatycznym sporze sądowym w USA. Natomiast polskie prawo przewiduje tzw. dozwolony użytek edukacyjny tylko dla instytucji wchodzących w skład systemu oświaty. W Polsce może to narobić problemów nie tylko szkołom prywatnym, ale także bibliotekom, muzeom i innym instytucjom życia kulturalnego.

Dodajmy, że w Polsce w roku 2015 przyjęto nowelizację prawa autorskiego, która dotyczyła m.in. dozwolonego użytku dla szkół (a także tzw. „dzieł osieroconych” oraz „public lending right”. Ta nowelizacja mogła przynieść bardzo pozytywne zmiany w obszarze dozwolonego użytku w edukacji. Organizacje obywatelskie proponowały, by dozwolony użytek obejmował szkoły oraz „inne placówki tworzące system oświaty”. Ponadto przepis miał pozwalać innym instytucjom na korzystanie z utworów w celach dydaktycznych i naukowych oraz sporządzanie ich egzemplarzy, jeśli nie będzie się z tym wiązać osiąganie korzyści majątkowych. Niestety do Sejmu trafił projekt, w którym dozwolony użytek edukacyjny obejmował tylko instytucje oświatowe i uczelnie. Przyjęte ostatecznie prawo nadal może narobić problemów pewnym edukatorom (np. osobom prowadzącym zajęcia dla młodzieży przy muzeach albo w bibliotekach).

Niestety rządy mają brzydki zwyczaj poprawiania prawa dopiero po wystąpieniu różnych problemów. Szkoda, bo wiele kłopotów z prawem autorskim da się przewidzieć wcześniej.