Gospodarka stoi, wprowadzane są coraz to nowe zakazy, nie można wyjść nawet do lasu. Słowem – sytuacja nie wygląda zbyt optymistycznie. Jednak resort zdrowia zapowiada, że uwolnienie gospodarki może się zacząć jeszcze w kwietniu. Pomóc mają tu… obowiązkowe maseczki.
W komunikatach rządu odnośnie pandemii coraz trudniej się połapać. Dominuje narracja, że czekają nas jeszcze długie tygodnie walki z koronawirusem, niewykluczone, że ciągle w formie „narodowego lockdownu”.
Jednak ze strony rzecznika resortu zdrowia popłynął właśnie zupełnie inny komunikat.
„Od połowy kwietnia będziemy uwalniać kolejne sektory gospodarki, żeby ona mogła ruszyć” – zapowiedział Wojciech Andrusiewicz.
Wypowiedź jednak mocno zaskakująca – skoro rządzący, a nawet przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, przekonywali nas niedawno, że najgorsze ciągle przed nami.
Uwolnienie gospodarki? Mają pomóc maseczki
„Pamiętajmy, że służba zdrowia musi mieć finansowanie, a żeby było, to gospodarka będzie działać, muszą być płacone składki zdrowotne” – zaznaczał Andrusiewicz.
I wspomniał o nakazie zasłaniania twarzy. Ten wchodzi w życie już w czwartek 16 kwietnia. Twarz oczywiście najłatwiej zasłonić maseczką – ale dopuszczalne będą tu też chusty czy szaliki.
Rzecznik resortu zdrowia tłumaczy wprowadzenie nowych zasad właśnie powolnym uwalnianiem gospodarki. – „Na ulicach pojawi się więcej ludzi, dlatego wprowadzamy obowiązek zasłaniania ust i nosa” – zapowiedział Andrusiewicz.
Wygląda więc na to, że polski rząd coraz poważniej myśli o znoszeniu restrykcji – choć niestety na razie szczegółów nie podaje.
Uwalnianie gospodarki w połowie kwietnia rozpocznie Austria. Na razie jednak tylko niektóre placówki będą mogły zostać ponownie otwierane – na przykład mniejsze sklepy. Czesi natomiast chcą w połowie maja otworzyć szkoły.
Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, na czym u nas ma polegać kwietniowe rozmrażanie gospodarki. Być może jednak wiele zależy od tego, czy zastosujemy się do nowych obostrzeń. Jeśli więc zaczniemy nosić maseczki, rząd może uznać, że powolne znoszenie restrykcji nie będzie aż tak groźne. Brzmi to zresztą całkiem sensownie – jeśli każdy będzie miał na sobie maseczkę (i rękawiczki), to ryzyko zakażenia koronawirusem się zmniejszy. A skoro się zmniejszy, to czemu cały czas trwać przy zakazach?
Jeśli taka jest logika rządu, to tym bardziej trzymamy kciuki, żeby Polacy zastosowali się do nowych zaleceń. A rządowi proponujemy, żeby jednak wypowiadał się w tych sprawach mniej chaotycznie.