Zdarza się tak, że przebieranie nogami okazuje się nieskuteczne. Człowiek staje wtedy przed trudnym wyborem. Historia pasażera Wizz Air nie dziwi więc nikogo – nawet sądu, który nie uznał powództwa przewoźnika.
Pozew o obsikanie samolotu
Węgierski przewoźnik skierował do swojego rodzimego sądu pozew przeciwko jednemu z pasażerów. Domagał się w nim zapłaty prawie 6 tys. euro od pasażera, który postanowił nie walczyć z potrzebami fizjologicznymi i wysikał się w kabinie samolotu. Sąd… oddalił powództwo. Wyrok za nasikanie w samolocie pokazał, że potrzeba fizjologiczna to stan wyższej konieczności, który może usprawiedliwić nawet takie zachowanie.
Powyższa sprawa toczyła się przed węgierskim sądem i dotyczyła pasażera podróżującego z Budapesztu do Eindhoven. Tuż przed lądowaniem fizjologia okazała się silniejsza. Po uprzednim poproszeniu stewardessy o pozwolenie na skorzystanie z toalety – która ze względu na lądowanie była już zamknięta – pasażer skrył się w tylnej części samolotu i bezpardonowo oddał mocz.
Jak łatwo się domyślić Wizz Air nie wykazał się zrozumieniem i zażądał od nieszczęśnika zapłaty. Sprawa skończyła się w sądzie. Przewoźnik zażądał zapłaty za straty w wysokości 5778 euro za skażone jedzenie, które trzeba było wyrzucić, plus 85 euro za sprzątanie i 100 euro za dezynfekcję.
Wyrok za nasikanie w samolocie
Sprawa toczyła się przez kilka lat, by finalnie zakończyć się oddaleniem powództwa. Co ciekawe węgierski sąd stwierdził, że pasażer działał w stanie wyższej konieczności. Trzymanie moczu mogłoby mieć negatywny wpływ na jego zdrowie. Pracownicy natomiast powinni pozwolić mu na skorzystanie z toalety.
Węgierski wyrok to kolejny, który ociera się o uznanie prymatu praw natury nad prawami stanowionymi. Osobiście przypomina mi się sprawa sprzed roku, kiedy polski sąd rozstrzygał sprawę nielegalnych świniodzików. Bezprawna hodowla świniodzików pokazała, że prawa natury stoją zdecydowanie wyżej niż te drugie.