Myślałem, że 5G to tylko taki nieco szybszy internet. Myliłem się.
20 lat temu do domu rodziców zawitał internet. Dodam, internet nie byle jaki. Firma, której nazwy już nie pamiętam, zainstalowała sieć osiedlową, dzięki której Marek Krześnicki – wtedy uczeń gimnazjum – miał stały dostęp do internetu. A to było nie byle co, bo wciąż najpopularniejszym sposobem dostępu do internetu był wówczas dostęp przez klasyczną sieć telefoniczną (co blokowało możliwość rozmów).
I ta prędkość! Całe 128 kilobitów na sekundę!
Młodszych czytelników upewniam: tak, dobrze przeczytaliście, chodzi o kilobity. A i tak byłem zachwycony tą oszałamiającą wówczas prędkością, wystarczającą nawet do oglądania materiałów wideo czy pobierania plików mp3 w czasie liczonym w minutach, nie godzinach. Ale to były, trzeba przyznać, inne czasy. 20 lat w internecie to nawet nie epoka, to całe okresy geologiczne. Najpopularniejszy wtedy portal w Polsce składał się z kilku obrazków i kilkudziesięciu odnośników. Porównując ówczesny internet do obecnego, to trochę tak, jakby porównać samolot braci Wright z myśliwcem F-35. Jedno i drugie wznosi się w powietrze, ma skrzydła i stery, ale jednak już na pierwszy rzut oka widać, że to urządzenia innego gatunku.
Internet zmienił się właśnie tak mocno. Co prawda portale wciąż wyglądają mniej więcej podobnie, ale zdecydowanej zmianie uległ sposób korzystania z treści w sieci. Również same treści uległy znacznej transformacji. Po pierwsze, coraz częściej korzystamy z internetu nie za pomocą tradycyjnych komputerów czy laptopów, a smartfonów i tabletów. Po drugie, internet nie jest już tylko zbiorem tekstów. To (czasami nawet przede wszystkim) ogromna składnica multimediów. Serwisy streamingowe czy kanały telewizyjne dostępne online – to codzienność prawie każdego użytkownika internetu.
Trudno mi sobie wyobrazić dzień bez muzyki słuchanej za pomocą TIDALA czy kolejnego odcinka serialu na HBO GO. Choć doskonale pamiętam pobieranie całych albumów w formacie *.mp3 (o kupowaniu fizycznych płyt nie wspominając), to już od lat jestem zadowolonym użytkownikiem TIDALA. To była pierwsza tego rodzaju usługa, za którą zacząłem płacić abonament. Od razu pokochałem to, że nie jestem ograniczony tym, co mam fizycznie w telefonie czy odtwarzaczu – ot, kliknięcie i mam dowolną muzykę w dowolnym miejscu o dowolnym czasie. To się nazywa wolność!
Ale to była wolność warunkowa, ograniczona i z problemami. Była – bo już nie jest
Technologia 5G niesie za sobą nowy powiew wolności, pokazując jak wielki jest jeszcze potencjał urządzeń technologicznych w dostarczaniu nieograniczonego dostępu do wiedzy, pracy albo rozrywki.
Dzięki sieci Plus miałem do dyspozycji smartfon Motorola Edge, umożliwiający dostęp do pierwszej, komercyjnej sieci 5G w Polsce. Efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania, i to nie tylko dlatego, że Motorola wręcz sama zachęcała do korzystania z multimediów. Po części to efekt fantastycznego, jasnego ekranu, po części mocnych podzespołów – w końcu ultraszybki internet wymaga równie wydajnych urządzeń służących do korzystania z niego.
Transfery w ramach sieci 5G Plusa są bowiem co najmniej imponujące. 500 megabitów na sekundę – to więcej, niż stacjonarny światłowód dostępny w mojej firmie. Ba, to cztery tysiące (!) razy szybciej niż mój pierwszy dostęp do internetu. Albo, żeby nie cofać się do pradawnych dziejów: to sto razy więcej niż w moim prywatnym iPhonie. Sto razy. To nie deklasacja, to nie postęp. To inna planeta.
Pobranie filmu w minutę jest niemożliwe? Plus mówi: hold my beer
No dobrze, ale co to oznacza w praktyce? Koniec z buforowaniem materiałów dostępnych na żądanie. Pobranie jednej, pełnometrażowej produkcji dostępnej na HBO GO zajmuje jedną minutę sekund trzydzieści. Odcinek serialu – nawet tak długi jak epizody Gry o tron – ściąga się w mniej niż 30 sekund. Całe albumy w TIDAL pobierają się tak szybko, że do zmierzenia czasu potrzebna byłaby fotokomórka jak na zawodach lekkoatletycznych. Gry? Proszę bardzo, nawet najbardziej pamięciożerne pożeracze czasu wolnego ściągają się w mgnieniu oka. W zależności od ich rozmiaru – od kilku do kilkunastu sekund. Dosłownie: najpopularniejsze aplikacje pobierają się w sekundę-dwie. A przypominam, że wciąż mówimy o technologii, która mieści się w kieszeni.
Ale szybsze transfery to dopiero początek zmian, które będą możliwe dzięki sieci 5G. Przykładowo, znaczący wzrost znaczenia pracy zdalnej pokazał, jak ważna jest infrastruktura sieci. Szybki internet jest niezbędny do sprawnego prowadzenia wideokonferencji czy po prostu pracy w ramach home office. Internet dostępny przez sieć 5G powoduje, że nie ma żadnej różnicy w komforcie pracy w biurze czy w domu lub w terenie.
5G to nowe WiFi
Niesamowita jest wygoda, którą daje szybkość sieci 5G. To przeskok porównywalny z pojawieniem się WiFi – dziś standardu dostępnego niemal wszędzie, ale przecież jeszcze dwadzieścia lat temu „dostęp do internetu” oznaczał konieczność korzystania z podłączenia kablowego. Stabilnego, szybkiego, ale jednak to był internet na uwięzi. Dziś bez WiFi nie sposób sobie wyobrazić korzystania z internetu. I jestem przekonany, że z 5G będzie identycznie.
A to dopiero początek zmian. Powszechny dostęp do sieci 5G pozwoli na korzystanie z usług, które obecnie są traktowane jako ciekawostki. Już teraz można na przykład korzystać z usług cloud gamingu – najbardziej wymagające gry nie wymagają już mocnego komputera, a jedynie (i aż) szybkiego internetu. Komputer czy telefon służą bowiem w takiej sytuacji wyłącznie do sterowania i wyświetlania, a sama gra jest uruchamiana na serwerach usługodawcy. Bez szybkiego internetu – zarówno jeśli chodzi o transfery, jak i opóźnienia w transmisji pakietów – ani rusz. Sieć 5G pozwoli na korzystanie z takich dobrodziejstw w dosłownie dowolnym miejscu, o dowolnej porze. Usługi rozszerzonej rzeczywiści (AR) czy transmisje sportowe w wysokiej rozdzielczości również wymagają niesamowicie szybkich transferów.
Transferów, które już teraz można uzyskać w historycznym centrum Gdańska.
Artykuł powstał we współpracy z siecią Plus