Rodzice postawili fotoradar przed przejściem dla pieszych przy szkole. Najwolniejszy kierowca jechał… 63 km/h

Gorące tematy Moto Dołącz do dyskusji (406)
Rodzice postawili fotoradar przed przejściem dla pieszych przy szkole. Najwolniejszy kierowca jechał… 63 km/h

Rodzice przeprowadzili amatorski pomiar prędkości w okolicy przedszkola. Ustawili fotoradar, który monitorował prędkość każdego przejeżdżającego pojazdu. Zgadnijcie, ilu kierowców poruszało się zgodnie z prawem.

Amatorski pomiar prędkości

Wirtualna Polska informuje o ciekawej i szokującej w swoim wyniku akcji. Rodzice postawili fotoradar nieopodal przejścia dla pieszych przed przedszkolem w Chotomowie (woj. mazowieckie), co ujawniło przerażające fakty. Co ciekawe, urządzenie zostało zainstalowane przez rodziców, ponieważ władze publiczne nie zareagowały na ich prośby i wskazania, że zagrożone jest zdrowie i życie ich pociech.

Jak wskazuje w rozmowie z WP.pl Marcin Mizgalski, mieszkaniec Chotomowa i jeden z organizatorów akcji

120 dzieci oraz przedszkolanki, które codziennie przekraczają to przejście dla pieszych, ryzykują życiem. Nasze pomiary mają skłonić urzędników do przebudowy przejścia w taki sposób, aby utrudnić rajdy piratom drogowym. Od policji oczekujemy stanowczej reakcji

Właśnie, co wykazały pomiary wykonane prywatnym fotoradarem? Na początku zaznaczę, że w odcinku, na którym prowadzono amatorski pomiar prędkości, ograniczono prędkość do 40 km/h.

Każdy kierowca popełnił wykroczenie

Pomiary radaru ujawniły ponad 20 tysięcy wykroczeń (co nie znaczy, że udowodniły). Najszybszy kierowca samochodu osobowego jechał aż 128 km/h. Szokujący jest bardziej fakt, że najwolniejszy kierowca poruszał się z prędkością 62 km/h, czyli żaden z ponad 20 000 kierowców nie poruszał się z przepisową prędkością.

Tak naprawdę jedynie rowerzyści stosowali się do ograniczenia prędkości, co jest szczególnie szokujące.

Co ciekawe, fotoradar był certyfikowany i zamontowali go fachowcy. Niestety, nie robił żadnych zdjęć, ale mniej-więcej zliczył poszczególne typy samochodów, zapisując ich prędkość. Trochę metodą „na około” i drogą dedukcji i z pomocą zeznań świadków wytypowano ponoć niektórych notorycznych piratów drogowych. Są to kurierzy, miejscowy szambowóz, czy kobieta poruszająca się Range Roverem.

Ograniczenie prędkości jest idiotycznie usytuowane, więc go nie przestrzegam

Pomyślała nieraz znaczna większość polskich kierowców. Niestety, my — kierowcy — mamy wyjątkowo ambiwalentny stosunek do ograniczeń prędkości — i to bardzo źle. Kary za przekroczenie prędkości zostały ustalone dawno temu, a nie słychać, by istniały poważne plany ich podwyższenia — mimo że zarobki wzrosły diametralnie.

Poruszając się po polskich drogach, rzadko kiedy można spotkać kierowcę, który jedzie bez przerwy z przepisową prędkością. Większość zupełnie bezpodstawnie myśli, że skoro ograniczenie prędkości wynosi 50 km/h, to można poruszać się do 65 km/h, żeby nie było mandatu, bo przekroczenie prędkości poniżej 10 km/h to nie jest wykroczenie, a i prędkościomierz z pewnością zaniża. Jest to nieprawda, bo taryfikator mandatów przewiduje możliwość ukarania za przekroczenie prędkości od 6 do 10 km/h.

Niestosowanie się do ograniczeń prędkości co do zasady zawsze jest bezprawne. Kierowca ma obowiązek stosować się do znaków drogowych, a nie samodzielnie relatywizować swoje zachowanie, wskazując na rzekomą nieracjonalność ustawodawcy, na przykład z tytułu ustanowienia terenu zabudowanego na obszarze, na którym nie ma nic oprócz pól uprawnych po obu stronach jezdni.