Może akurat zastanawiacie się, jaki zrobić kurs, by lepiej zarabiać? Albo jaki zawód podpowiedzieć dziecku, by gwarantował dobre wynagrodzenie? Mogę doradzić, co zrobić, by dobrze zarobić.
Co zrobić, by dobrze zarobić?
Nie chodzi o informatykę. O medycynę też nie. Co może akurat dobrze, bo jak pisze moja redakcyjna koleżanka wkrótce studia w Polsce tylko mogą być dostępne tylko dla bogatych. Moim zdaniem najlepiej zostać „złotą rączką”. Miałam już wcześniej takie podejrzenia, ale ostatnio utwierdziłam się w ich słuszności. Otóż zgłosiłam zarządcy budynku, że mimo iż zrobiliśmy wszystko, co zalecił, jeden kaloryfer nie grzeje. To pierwszy sezon grzewczy w tym budynku, więc pomyślałam, że jest może jakaś poważna przyczyna zimnego kaloryfera. Zarządca przysłał fachowca. Okazało się, że kaloryfer ma więcej niż jeden zawór i że jest on zakręcony. Cyk! Odkręcone. Działa. Ponieważ to nie wina zarządcy, że nie wypatrzyliśmy wszystkich zaworków, tylko naszej gapowatości, to trzeba za to odkręcenie zapłacić. W porządku. Ile? Trzysta złotych!
300 plus
Na moją uwagę, że to dużo, „złota rączka” roześmiała się i powiedziała, że rok temu było 150 zł. I że może faktycznie długo jego wizyta nie trwała. Pracy też wiele nie było, ale musiał jednak specjalnie przyjść. Z fachowcem rozmawiałam przez telefon. Także dlatego, że obecną na miejscu lokatorkę ta stawka zapowietrzyła. Jak doszła do siebie, to napisała mi, że poleciła mężowi przekwalifikować się i wybrać tę drogę kariery.
Ja natomiast zaatakowałam firmę zarządzającą. Ostatecznie podzielili moje zdanie, że 300 zł to jednak za dużo. Kwota zjechała do 200 zł. Negocjacje trwają.
Oczywiście moja wina, że nie zapytałam, ile wizyta fachowca będzie kosztować. Z drugiej strony, gdybym zapytała, to i tak usłyszałabym pewnie, że to się okaże na miejscu i zależy od tego, co trzeba będzie zrobić. Tym, którzy powiedzą, że nieważne ile ten człowiek pracował i co zrobił, ważne, że kaloryfer zaczął grzać, powiem, że się z takim myśleniem nie zgadzam. Rachunek powinien odzwierciedlać nakład pracy i poniesione przez wykonawcę koszty. Wiem, że jest inflacja. I że ceny szaleją. Ale one same nie szaleją. To po prostu niektórzy z nas oszaleli i wykorzystują sytuację. Takie „złote rączki” można pewnie znaleźć w każdej profesji. Nie dajmy się im!