Google dzięki współpracy z katolicką siecią medyczną zdobyło dane setek lekarzy i pacjentów. Bez ich wiedzy i zgody

Biznes Prywatność i bezpieczeństwo Technologie Dołącz do dyskusji (99)
Google dzięki współpracy z katolicką siecią medyczną zdobyło dane setek lekarzy i pacjentów. Bez ich wiedzy i zgody

Co wiedzą o nas firmy technologiczne z Doliny Krzemowej? Zapewne dużo więcej niż „oficjalnie” się do tego przyznają. Ale o ile więcej? Wiele powiedzieć o tym może najnowsza afera z USA. Otóż koncern Google gromadził masowo dane pacjentów przychodni i szpitali. Nie wiedzieli o tym nawet lekarze, ale zdaniem firmy z Mountain View wszystko jest w porządku.

Dane stały się najcenniejszą walutą XXI wieku. Giganci świata tech wiedzą już co kupujemy i co wyszukujemy – i mogą łatwo sprzedawać tę wiedzę. Wszystko zaczęło się dość niewinnie. Firmy tech podsuwały nam „sprofilowane” reklamy czipsów czy dżinsów. Kilka lat temu granica jednak została niebezpiecznie przesunięta, gdy firmy z Doliny zaczęły zarabiać grube miliony na reklamach politycznych. Kto je finansował? Oczywiście wszyscy od prawa do lewa. Ale wyjątkowo upodobał je sobie na przykład Kreml.

Co będzie dalej? Nie jest tajemnicą, że Dolina Krzemowa bardzo chciałaby zrewolucjonizować branżę medyczną. Ale przecież dane pacjentów zawsze powinny być ściśle chronione. Pytanie, czy tak naprawdę jest.

Google dostaje dane pacjentów na tacy

Ze śledztwa dziennika „The Wall Street Journal” wynika, że amerykańska firma zyskała dostęp do danych nawet kilku milionów pacjentów z 2,6 tys. szpitali, przychodni i poradni z USA.

Wszystko dlatego, że Google prowadził wspólny projekt, nazwany „Nightingale” („Słowik”) wspólnie z katolicką siecią medyczną – jedną z największych w kraju. W projekcie chodziło o wsparcie lekarzy sztuczną inteligencją, aby „zoptymalizować” opiekę nad pacjentami.

Dzięki projektowi, amerykański gigant dostał pełne dane wszystkich pacjentów sieci. Są tam nazwiska, adresy – i kompletna dokumentacja medyczna, wraz z historiami wszystkich chorób.

Może nie byłoby to aż tak kontrowersyjne, gdyby zarówno pacjenci, jak i lekarze wyrazili zgodę na przetwarzanie danych. Szkopuł w tym, że jak pisze „WSJ”, ani jedni, ani drudzy nawet nie wiedzieli, że ich dane trafiają do Google.

Sama firma zapewnia, że nie doszło do złamania prawa, a dane pacjentów są „świetnie chronione”.

Cóż, coraz częściej żyjemy w świecie, że po prostu musimy wierzyć Google’owi czy innej firmie tech na słowo. Bo nawet jak nam się to nie podoba, to i tak nie mamy na to wielkiego wpływu. Żaden chyba monopol w historii ekonomii nie skończył się dobrze. Czy więc z monopolu amerykańskich firm na przetwarzanie naszych danych może wyniknąć coś pozytywnego?